Chciałbym mieć swoje cztery kąty
Nigdy nie myślał, że wyląduje w noclegowni przy ul. Hallera. Tymczasem los zacisnął się na jego szyi jak pętla. Czy uda mu się jeszcze w życiu odzyskać wiarę w samego siebie?
Tadeusz ma na oko czterdzieści lat. Na rękach widoczne tatuaże. To pamiątka z pobytu w zakładzie karnym. Jak sam mówi – pokomplikowało mu się w życiu.
Bójka o 50 gr
Kilka lat temu trafił do zakładu karnego. Po raz drugi. Tym razem za pobicie. Jak sam mówi, poszło o głupie pięćdziesiąt groszy. Ktoś podniósł głos, zamachnął się pięścią. – Wszystko działo się bardzo szybko. Byłem pijany – przyznaje Tadeusz. Dostał trzy lata więzienia, przesiedział dwa. Gdy wyszedł z zakładu, chciał wrócić do mieszkania w Chwałowicach, które na spółkę z siostrą zostawiła po śmierci matka. Mieszkanie było jednak zamknięte na cztery spusty. – Po chwili wyszła moja sąsiadka i powiedziała: „Pani Tadeuszu, przecież to mieszkanie już dawno sprzedane”. Nie wierzyłem, przecież nadal miałem w dowodzie zameldowanie w tym mieszkaniu – mówi mężczyzna.
Stracił wszystko
W spółdzielni dowiedział się prawdy. Siostra sprzedała mieszkanie. – Nie wiem jakim cudem władze spółdzielni dały jej wiarę, ale faktem jest, że siostra je sprzedała i już tam nie mogę mieszkać. Nie znam się na prawie, ale tak chyba nie powinno być, że jednej osobie przyznaje się prawo, a innej nie. Siostra ponoć przekonała spółdzielnię, że po moim wyjściu sama zorganizuje mi jakieś lokum. Oczywiście tak się nie stało, przepadła z pieniędzmi i do dziś jej nie potrafię znaleźć – mówi Tadeusz.
Na krótko przed skazaniem mieszkał w Niedobczycach w mieszkaniu przyznanym mu przez Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Pobyt w więzieniu spowodował zadłużenie lokalu. Został eksmitowany. – Cały czas liczyłem na to, że będę mógł wrócić do mieszkania w Chwałowicach, zanim nie spłacę zadłużenia swoich czterech kątów. Niestety, teraz została mi już tylko noclegownia – tłumaczy Tadeusz.
Teraz kopie groby
To nie był pierwszy pobyt w zakładzie karnym. Jak sam mówi, teraz zmądrzał. Chciałby znaleźć stałą, legalną pracę. Dopóki nie spłaci zadłużenia, nie otrzyma innego lokalu. Pracodawcy boją się go zatrudniać. Wystarczy, że spojrzą na jego tatuaże. – Tłumaczę im, że to tylko rysunki. Bez rezultatu – mówi.
Tadeusz z rybnickiego OPS–u otrzymuje nocleg oraz jeden posiłek dziennie. To mu nie wystarcza. Próbuje dorobić. Czasem udaje mu się dorwać fuchę na cmentarzu. Za wykopanie grobu dostaje 30 zł. Potem musi go jeszcze zasypać. To nie jest regularna praca, bo i ludzie nie umierają regularnie, ale jedyna, jaką może dostać. Do kopania grobów brakuje ludzi, dlatego firmy biorą takich jak Tadeusz.
Dostał szansę
– Z tych marnych groszy nie jestem niestety w stanie spłacić zadłużenia mieszkania. Coś muszę przecież także zjeść i się ubrać. Wszystko kosztuje – powątpiewa rybniczanin. A jednak w tunelu pojawiło się światełko. Kurator załatwił Tadeuszowi pracę. Stałą pracę. Połowę zarobionych pieniędzy będzie odkładał sobie, druga połowa pójdzie na spłatę grzywien w sądzie, bo i tych jest niemało. – Może wreszcie mi się uda. Musi się udać – mówi z nadzieją w głosie Tadeusz.
Adrian Czarnota