Czar prysł jak bańka mydlana

Cudu nad Wartą nie było.W trzecim decydującym meczu półfinału play–off „Rekiny” gładko uległy Stali Gorzów Wlkp. 35:56.

Dość późno do Gorzowa dotarła trójka Rosjan broniących barw RKM–u Rybnik. Roman Povazhny, Renat Gafurov i Denis Gizatullin, którzy w sobotę w rosyjskim Togliatti ścigali się w Mistrzostwach Rosji Par Klubowych. Długą podróż odbył także Chris Harris, który ścigał się w sobotę w Grand Prix Łotwy w Daugavpils.

Tradycji stało się zadość

RKM przegrywając ostatni mecz potwierdził regułę, że na gorzowskim torze rybniccy żużlowcy nie czują się pewnie. Historia spotkań nie jest łaskawa dla Rybnika. Na rozegranych 39. spotkań w trzydziestu „Stalowcy” kończyli zwycięsko, padł jeden remis, w ośmiu przypadkach górą byli rybniczanie, a wygrane przypadły na okres, kiedy Rybnik w latach sześćdziesiątych i początkowych siedemdziesiątych ubiegłego stulecia „rządził i dzielił” w polskim żużlu. W tym sezonie oba zespoły miały okazję rywalizować z sobą już czterokrotnie. Trzy razy górą byli zawodnicy gorzowskiej Stali, a raz „Rekiny” w pierwszym meczu półfinału play–off (46:44).

Stylem rozpaczliwym

Gorzowianie, podobnie jak przed tygodniem, dominowali od początku spotkania. – Już po trzecim biegu wiedziałem, że nie może nam się dziś stać żadna krzywda. Pewny zwycięstwa byłem, jak Rybnikowi nie wyszła złota rezerwa – powiedział po meczu trener stalowców Stanisław Chomski.

Stal wygrała pewnie, ale zawody dostarczyły sporo emocji. Pojedynki liderów gorzowian – Magnusa Zetterstroema (na rzecz tego meczu zrezygnował z występu w Anglii), Jespera B. Jensena, czy Mateja Ferjana z najszybszymi Rekinami – Chrisem Harrisem i Renatem Gafurowem były najwyższej miary. Całkowicie zawiodła para Rory Schlein – Denis Gizatullin, a styl jazdy „Kangura” delikatnie można określić jako rozpaczliwy. Kompromitująco wypadli juniorzy. W trójkę wywalczyli tylko jeden punkt – w biegu, w którym startowali młodzieżowcy; przy trzynastu punktach pary Hlib–Jonasson.

Obnażył bezradność

Po ośmiu wyścigach gorzowianie prowadzili już z „Rekinami” w stosunku 32:16. W tym momencie trener Mirosław Korbel zdecydował się na tzw. złotą rezerwę taktyczną. W miejsce Gizatulina pojechał Chris Harris. Manewr ten tylko obnażył bezradność drużyny rybnickiej, bowiem wyścig wygrał Matej Ferjan przed Niklasem Klingbergiem, wspomnianym Harrisem oraz Rorym Schleinem. Gospodarze wygrali bieg w stosunku 5:2 i w tym momencie chyba także całe spotkanie (37:18).

Wyścigi nominowane były już rywalizacją praktycznie o nic. Przebiegały one jednak pod dyktando upadków. W biegu czternastym z nawierzchnią gorzowskiego toru zapoznał się na drugim łuku Roman Povazhny. W powtórce wygrał Paweł Hlib przed Denisem Gizatullinem oraz Magnusem Zetterstroemem, który, dopingowany przez cały stadion, dopchał swój zdefektowany motocykl przez prawie jedno okrążenie do mety. Ostatni wyścig dnia na osłodę wygrali podwójnie rybniczanie. W podobnych okolicznościach jak dwa tygodnie temu w Rybniku, Renat Gafurov i Chris Harris przywieźli za plecami na linię mety Mateja Ferjana.

Zmęczony Harris

– Na pewno drużyna gorzowska przewyższała nas we wszystkich elementach. Przewaga dziesięciu punktów po czterech biegach mówiła otwarcie kto będzie zwycięzcą tego meczu. Niestety nie wyszła złota rezerwa, czekałem długo aby wpleść gdzieś Harrisa. Było widać, że jest zmęczony podróżą z Daugavpils. Myślałem, że w dziewiątym biegu da radę z Klinbergiem, niestety przyjechał na trzeciej pozycji. Gratuluję drużynie z Gorzowa i mam nadzieję, że to oni awansują do Ekstraligi, ponieważ są bardzo dobrym zespołem. Trójka Rosjan wcześnie rano wyleciała z Togliatti. Gizatulin z Gafurovem zaliczyli w rosyjskich zawodach kolizję i nie było wiadomo w jakiej będą dyspozycji. Rozczarowany jestem dyspozycją Schleina. Miał być kluczowym zawodnikiem. Do tej pory nie jeździł w Gorzowie, ale uważam, że zawodnik tej klasy powinien poradzić sobie nawet na tak specyficznym torze jak właśnie Gorzów – powiedział po zawodach trener Mirosław Korbel.

Wyleczeni ze złudzeń

Tak więc dla „Rekinów” ligowy sezon dobiegł końca. Ostatecznie w Drużynowych Mistrzostwach I ligi RKM zajął czwartą pozycję. Pewne jest, że koncepcja budowy zespołu na obcokrajowcach nie sprawdziła się. Jedynie Chris Harris nie zawiódł, ale czy pozostanie w Rybniku trudno w tej chwili wyrokować – Chris jest niesamowity w tym sezonie. W Grand Prix udowodnił już, że może przystosować się i pojechać na każdym torze, gdyż on nie ma żadnych obaw. Na pewno jest oczywistym celem wielu zespołów, które chcą być w przyszłym roku silne. Szczególnie, że teraz startuje w zespole z I ligi – powiedział Marek Cieślak, trener Atlasu Wrocław i zarazem selekcjoner reprezentacji Polski.

Na dzień dzisiejszy Harris nie komentuje wszelkich dyskusji na temat jego osoby. Ostatnio zapytany o klub, w którym będzie startował w 2008 roku, odpowiedział – Jeżdżę dla RKM–u i na tym się obecnie skupiam.

(AK)