Złoty biznes pod szyldem PCK
Zaledwie ułamek odzieży trafia rzeczywiście do potrzebujących, większość zostaje sprzedana na Wschodzie z wielomilionowym zyskiem.
Charakterystyczne, metalowe pojemniki z logo PCK wydają się pozostawać bez jakiejkolwiek kontroli. Najczęściej przepełnione, czasem podpalane lub przewrócone czekają aż raz na kilka tygodni zostaną opróżnione. Napełniają się dość szybko, bo ludzie widząc logo Polskiego Czerwonego Krzyża chętnie wrzucają do nich odzież, wierząc, że trafi ona właśnie do tych najbardziej potrzebujących, najbiedniejszych. Nic bardziej mylnego.
Odpadki ze stołu
Zbiórką używanej odzieży do wolno stojących pojemników zajmuje się firma Wtórpol z siedzibą w Skarżysku Kamiennej. W samym Rybniku ma co najmniej kilkadziesiąt pojemników, w całej Polsce jest ich aż szesnaście tysięcy! Z tej ogromnej liczby Polski Czerwony Krzyż ma dostęp zaledwie do trzystu pojemników, skąd może swobodnie wybierać odzież dla ludzi potrzebujących. A cała reszta trafia do sortowni Wtórpol-u.
– Pojemniki oklejone są znakami i nazwą Polskiego Czerwonego Krzyża w wyniku podpisanych umów. Oprócz odzieży, Wtórpol przekazuje pieniądze uzyskane ze sprzedaży i przetworzenia pozostałej odzieży. Średnio co miesiąc wpłacamy na konto PCK i innych instytucji charytatywnych kwotę 168 tysięcy złotych – przekonuje Jan Maćkowiak, rzecznik prasowy firmy Wtórpol.
Wełna na dywany
Firma nie podaje konkretnych zysków, jakie osiąga na obrocie resztą odzieży, nie kryjąc równocześnie faktu, że sprzedaje większość po raz drugi z zyskiem w sklepach z używaną odzieżą. Rocznie Wtórpol pozyskuje na terenie Polski 24 tysiące ton odzieży używanej, z tej ilości zagospodarowywane jest aż 98 proc. surowca.
– Posortowana odzież, która zachowała walory użytkowe trafia na eksport do Afryki, Azji, Rosji i Ukrainy. Zniszczona odzież z wełny jest eksportowana do Indii. Z nie nadającej się do użytku odzieży bawełnianej Wtórpol produkuje czyściwo fabryczne. Pozostała odzież i odpady powstałe w wyniku wytwarzania powyższych asortymentów są wykorzystywane do produkcji paliwa alternatywnego – wyjaśnia Maćkowiak.
Lepszy rydz
Władze firmy nie kryły nigdy, że nie są firmą charytatywną i jakby nie patrzeć zarabiają na ludzkiej niewiedzy. Logo PCK na pojemnikach wzbudza zaufanie ludzi i generuje ponad 150 tysięcy złotych zysku dla Czerwonego Krzyża. Lepszy rydz niż nic. PCK nie jest jedyną instytucją charytatywną, która użycza swojej nazwy do firmowania biznesu drugiego obrotu odzieżą. Na taką współpracę zgodziły się: Polski Komitet Pomocy Społecznej, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Fundacja „Nasz Dar”, czy widniejące jeszcze do niedawna na rybnickich pojemnikach Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne.
Obracają milionami
Dla władz Wtórpolu odzież używana w świetle przepisów o ochronie środowiska jest odpadem komunalnym. Firma wie jak generować zyski, bo od niedawna posiada status Zakładu Pracy Chronionej. Zatrudnia blisko 800 osób, w tym ponad 600 osób niepełnosprawnych. Wokół firmy ze Skarżyska Kamiennej zawsze było głośno. Nie kryje się ona ze swoją działalnością i zarabia prawdziwe krocie. Jak podawały media, na początku roku pod samochodem właściciela firmy eksplodował ładunek wybuchowy. Podpalano firmowe budynki i samochody. Napastnicy ostrzelali również dom jednego z pracowników, po czym wrzucili na posesję granat obronny o dużej sile rażenia. Warto dodać, że Jan Maćkowiak z Wtórpolu jest jednocześnie przewodniczącym Rady Miasta w Skarżysku Kamiennej.
Adrian Czarnota