Nasza wychowawczyni
Łzy na jej twarzy w Auschwitz mówiły nam więcej o ludzkich losach i człowieczej tragedii, niż lekcje w szkole.
63 lata temu w Warszawie toczono zaciekłe boje. Jedną z uczestniczek tych pamiętnych wydarzeń była nasza wychowawczyni ze Szkoły Podstawowej nr 9 – Modesta Próchnicka z domu Ligacz. Sprawiała ona wrażenie osoby konkretnej i oschłej. Respektem darzyli ją nawet starzy wyjadacze, którzy „garowali” w tej samej klasie drugi lub trzeci rok.
Pozostanie w sercu ślad
Dopiero po latach zdałem sobie sprawę, że najważniejsza jest edukacja w szkole podstawowej, bo właśnie tutaj budują się podstawy przyszłego licealisty czy studenta. Ze szkoły średniej pamiętam niezapomnianych profesorów: Godlewską, Kozaka, Fojcika czy Sobczyńskiego, ale dziś najczęściej wspominam naszą wychowawczynię z podstawówki. Była surowa, gdy coś się przeskrobało, ale potrafiła okazać też uczniom wiele serca. Pozostawiła po sobie w sercach i umysłach niezatarte ślady, którym nieodmiennie towarzyszy szacunek.
Miłość jej życia
Modesta Próchnicka urodziła się 6 marca 1905 w Kuźni Raciborskiej. Młoda Ligaczówna uczestniczyła już w III Powstaniu Śląskim. Po ukończeniu studiów pedagogicznych wyszła za Mieczysława Próchnickiego, rówieśnika urodzonego w Sanoku, który stał się wielką i jedyną miłością jej życia. Jako nauczyciel pracował w Szkole Handlowej i SP nr. 5 w Rybniku. Jako oficer Wojska Polskiego brał udział w kampanii wrześniowej. Nie chciał jednak zakończyć walki niewolą w oflagu, co przypłacił życiem. Jako aktywny bojownik ruchu oporu został aresztowany w Krakowie i zamknięty na Montelupich. Stąd przewieziono go do Auschwitz, gdzie 11 lutego 1942 r. został zamordowany.
Łzy pod ścianą śmierci
Uczyła nas przede wszystkim historii, ale też m.in. języka polskiego i chemii. Ludzie znali ją jako osobę impulsywną, o twardym charakterze, nie poddająca się, przynajmniej na zewnątrz, wzruszeniom. Wielkie więc było nasze zdumienie, gdy ujrzeliśmy ją zapłakaną pod ścianą śmierci w Auschwitz. Łzy na jej twarzy mówiły nam więcej o ludzkich losach i tragedii, niż lekcje. Nasza wychowawczyni w czasach okupacji brała udział w walce o wolność w Szarych Szeregach i AK. Na lekcjach mówiła nam o heroicznym czynie Powstania Warszawskiego: o sanitariuszkach, łączniczkach, o dziewczynach i chłopcach, z których wielu nie przeżyło. W naszej szkole pracowała aż do emerytury. Nie myślała o karierze i kierowniczych stanowiskach. Oddana dzieciom i młodzieży przybliżała im historię i współczesność. Znali ją dobrze w PTTK. Była przewodnikiem beskidzkim.
Mapa nad płaszczami
Zawsze będę pamiętał pierwszą wyprawę do Krakowa. Nasza wychowawczyni miała w jednym palcu Warszawę, Kraków i wiele innych. Cenię jej wiedzę, ale jeszcze bardziej odwagę. Nie zapomnę lekcji historii o wrześniu 1939. Nie zapomnę jak wszyscy patrzyliśmy za nią, gdy przechodziła między ławkami do mapy, która wisiała za naszymi plecami nad naszymi kurtkami i płaszczami. Zbliżała wskaźnik do przedwojennych polskich wschodnich rubieży i opowiadała nam o 17 września. Wspominała układ Ribbentropp – Mołotow, mówiła o wcześniejszym Rapallo, o tym jak Mołotow i jego towarzysze nazywali naszą dopiero co odrodzoną ojczyznę “bękartem Wersalu”.
Szkoła odwagi
Płynęła z tego nauka: wybaczać trzeba, zapominać nigdy. Ona nie bała się – wtedy! mówić o Katyniu i innych „nieprawomyślnych” historiach. Było to w latach sześćdziesiątych. Jej odwaga budzi do dziś szacunek. Wielu z nas słyszało o tragedii katyńskiej, ale od rodziców wiedzieliśmy, że mówić o niej możemy tylko w zaufanym gronie, a nie publicznie, jak to czyniła nasza wychowawczyni. Prócz odwagi uczyła nas również uczciwości, w tym tej najważniejszej – wobec siebie. Ona uczyła nas ile zależy od decyzji przez nas podejmowanych. Jej przykłady uczyły myślenia i rozbudzały wyobraźnię.
Uczniowie pamiętają
Wśród jej uczniów i wychowanków jest wiele znanych i mniej znanych osób. W umysłach nas wszystkich pozostawiła trwały, dobroczynny ślad. Zawsze pamiętała o swoich uczniach. Pytała o nich, wstawiała się za nimi, zapewne i modliła się. Zmarła 17 listopada 1988 r. Spoczywa na rybnickim cmentarzu w pobliżu bramy głównej. Odznaczona została m.in. Krzyżem na Śląskiej Wstędze Waleczności I klasy, a także Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Notka o Modeście Próchnickiej znajduje się w „Słowniku Biograficznym Rybniczan” Longina Musiolika. W 2005 minęła setna rocznica jej urodzin.
Jedno małe „nie”
Do tekstu „Szalom, Rybnik, Szalom” nie z winy autora Michała Palicy, wkradł się mały, ale znaczący błąd. Chodzi o jedno z pierwszych zdań: „Ale tereny Rzeczpospolitej bądź dawnego Królestwa Polskiego w tradycji niestety nie były dla synów Syjonu aż tak bezpieczne, szczególnie w porównaniu z Francją, Hiszpanią czy Rosją. Powinno być oczywiście na odwrót: „Ale tereny Rzeczpospolitej bądź dawnego Królestwa Polskiego tradycyjnie były dla synów Syjonu bezpieczne, szczególnie w porównaniu np. z Francją, Hiszpanią czy Rosją”.
A całe to zamieszanie spowodowało jedno małe słówko „nie”... Dziękujemy naszym Czytelnikom za zwrócenie uwagi na tę istotną informację.
Michał Palica