Jak „Przygoda” to tylko w Rybniku, w Rybniku...
Gdyby „Przygodę” oceniać w kategoriach rynkowych, to bez wątpienia jest firmą o uznanej marce i ustabilizowanej pozycji, z której „usług” korzysta aktualnie ponad 800 młodych ludzi!
Najmłodsi mają kilka lat, najstarsi członkowie zespołu są maturzystami, czasem już studentami. Część z nich trafiła do grupy, bo to już rodzinna tradycja, a w „Przygodzie” tańczy i śpiewa kolejne pokolenie.
Tańczą pokolenia
Mnie zapisała mama – przyznaje 15-letni Mateusz Preś. O rok młodszego Pawła Konieckiego namówiła koleżanka. Ani jeden, ani drugi nie żałuje swojej decyzji. Pierwszy z nich tańczy już cztery lata, drugi – trzy. Z zespołem byli m.in. we Francji, Portugalii, Hiszpanii, na Węgrzech i Ukrainie. Nie dają się sprowokować stwierdzeniem, że bycie tancerzem w zespole ludowym to mało męskie zajęcie. Przecież mężczyźni tańczą też w balecie – ripostuje Paweł Koniecki.
Festiwale i sukcesy
Starsze grupy zachwyciły publiczność swoim profesjonalizmem, co czynią od wielu lat. W 1999 rybnicki zespół wygrał na Światowym Festiwalu Folkloru w Peru. W 1994 przywiózł trzecie miejsce, a w 2005 – pierwsze z festiwali w Turcji. Wcześniej w RPA główną nagrodę wywalczyła grupa dziecięca. Miarą zespołu jest liczba festiwali, w których uczestniczy, bo żeby pojechać trzeba się na nie zakwalifikować. Lista festiwali i wyróżnień, które „Przygoda” ma na swoim koncie, jest bardzo długa. – Jestem zachwycony tym, co robią. Śledzę w internecie wszystkie nowiny o „Przygodzie” – przyznał Janusz Sporek, goszczący w lipcu w Polsce założyciel grupy „Bosmanki”, który od 20 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych.
Pogubili buty
Siłą „Przygody” jest nie tylko dobre przygotowanie techniczne tańców, ale i dbałość o stronę wokalną. Oprócz ćwiczeń tanecznych, członkowie zespołu biorą też lekcje śpiewu. Wszystkie te atuty grupa zaprezentowała w trackie jubileuszowego występu. Uroku spotkaniu dodały też prezentacje najmłodszych tancerzy. Mali artyści mylący kroki i gubiący buty, ale pełni energii, podbili serca publiczności. Niektórzy nawet po występie nie byli w stanie usiedzieć na widowni, tak jak 3-letnia Maja. Nogi same rwały się jej do tańca. – Niemal od urodzenia lubi tańczyć – zdradzają Ewa i Marcin Kaczmarkowie, rodzice małej artystki.
Medale dla przyjaciół
Ale bez przyjaciół i wielu życzliwych ludzi „Przygoda” nie świętowałby dzisiaj 35-lecia. To wyjątkowe spotkanie było dla „Przygody” szansą, by podziękować wszystkim osobom, które od lat wspierają grupę. Po raz pierwszy wręczono Medale „Przyjaciel Przygody”. Trafiły one do przedstawicieli władz samorządowych, radnych, sponsorów i rodziców.
W „Przygodzie” oprócz grup tanecznych działają także grupy wokalne, kapele ludowe, prowadzone są lekcje gry na instrumentach i zajęcia plastyczne. Obok siebie funkcjonują tak skrajnie różne rzeczy, na przykład „Bez Nazwy”, który jest zespołem jazzująco-rozrywkowym i grupy ludowe. W „Przygodzie” jest też miejsce dla osób niepełnosprawnych. Jest ich ponad 50 – dwa koła taneczne, plastycy, wokaliści. W sumie Zespół „Przygoda” to 650 młodych ludzi, razem z uczestnikami pozostałych zajęć liczba ta wzrasta do 800. A pracowników jest 20.
Trzy pytania do Anity Gieratowskiej
– Jakie są jubileuszowe życzenia „Przygody”?
– Przydałyby się trochę lepsze warunki. Nie chcielibyśmy się wyprowadzać z naszej siedziby w dzielnicy Smolna, bo czujemy się z nią związani. Marzy nam się rozbudowa naszego lokum. A z resztą sobie poradzimy. No i to co gnębi chyba wszystkich, żeby nie zjadła nas biurokracja. Żeby urzędnicy mieli trochę więcej serca dla nas.
– A wszystko zaczęło się od harcerskiego zespołu wokalnego „Bosmanki”. Kiedy grupa przekształciła się w Zespół Tańca Ludowego „Przygoda”?
– „Bosmanki” to był zespół założony przez Janusza Sporka na wzór „Gawędy”. Ponieważ chciał on wprowadzić także ruch sceniczny, nawiązał współpracę z choreografem – Renatą Hupką, moją mamą. Zaczęły powstawać przedstawienia, w których były i taniec, i piosenki. Cały czas był to jednak zespół harcerski. Lecz moja mama, która była miłośniczką folkloru, jak tylko mogła, wprowadzała ludowe tańce. Z czasem było ich coraz więcej. Przełomem okazał się 1984 rok, kiedy „Przygoda” otrzymała zaproszenie do Francji. Ponieważ mieliśmy reprezentować nasz kraj, nie było mowy, żebyśmy występowali w harcerskich mundurkach. Dzięki wsparciu sponsorów i rodziców udało się uszyć ludowe stroje. I wtedy to wlasnie „Przygoda” stała się w pełni zespołem ludowym.
– Zespół miał promować przede wszystkim śląskie tradycje?
– Taka idea przyświeca nam od zawsze. Podstawą całego repertuaru jest Śląsk. Tak było kiedyś, gdy zespół prowadziła moja mama, tak jest i dziś.
Beata Mońka