Przytul nas, życie
Nie gramy w karty na pieniądze, bo byśmy jeszcze przegrali nasz dom. A tu się super mieszka – opowiada z uśmiechem Hildegarda Kołatek. Rybniczanka ma 72 lata, za sobą kilka operacji. W Miejskim Domu Pomocy Społecznej mieszka ponad rok.
Gdy Hildegarda Kołatek gorzej się czuje, spędza więcej czasu w swoim pokoju. Ale nie narzeka na nudę. – Mam książki, radio, telewizję i krzyżówki – wyjaśnia. Odwiedzają ją także inni mieszkańcy i często grają razem w karty.
– Nasz dom jest otwarty. Mieszkańcy mogą przyjmować gości. Są nawet osoby, które wyjeżdżają na weekendy do swoich rodzin – opowiada Danuta Wimmer, dyrektor MDPS.
Do dyspozycji mieszkańców są: świetlica, kawiarenka, sklepik, fryzjer, kaplica i ogród. Oprócz opieki lekarskiej, korzystają oni z rehabilitacji i terapii zajęciowej.
Wielu mieszkańców dopiero tutaj odkrywa swoje talenty plastyczne, literackie czy muzyczne. Dla niektórych pobyt w MDPS to okazja, by po raz pierwszy w życiu odwiedzić teatr, muzeum, kino, czy duże centrum handlowe.
– Staramy się te osoby uaktywniać, aby ich świat nie kończył się na domu pomocy. Dlatego zabieramy ich na wycieczki, by nie spędzali czasu w czterech ścianach. Organizujemy też zabawy taneczne, konkursy – podsumowuje dyrektor MDPS.
Niestety, z tej oferty korzysta tylko część spośród 150 mieszkańców. Około 80 procent podopiecznych jest schorowanych i nie opuszcza pokojów.
W opiece nad mieszkańcami pomagają wolontariusze z Medycznego Studium Zawodowego. – Oni zawsze czekają na naszą młodzież – przyznaje Danuta Poczopko, nauczyciel psychologii. Te wizyty to także ważny test dla młodych ludzi, którzy zamierzają zostać terapeutami lub opiekunami. – Tu na miejscu mogą przekonać się, czy jest to zawód dla nich – stwierdza psycholog.
W tym roku MDPS obchodzi 15-lecie istnienia. Jubileuszowe uroczystości odbyły się niedawno, we wrześniu.
– Przez te 15 lat mieszkało tu wiele osób, zmienił się wizerunek domu, a po gruntownym remoncie polepszył się standard obiektu – podsumowuje dyrektor placówki.
Tylko niekiedy trudno poradzić sobie z mijającym czasem. Zdarza się i tak, że 80-letni mieszkaniec nie chce iść na spacer do ogrodu. – Co, mam tam patrzeć na stare baby? – kwituje swój opór.
Beata Mońka