Hop przez barierkę
Mieszkańcy ulicy Boguszowickiej na Raszowcu mieliby duże szanse w biegu przez płotki. Od kilku tygodni bowiem kilka razy dziennie przeskakują barierki, które zafundowano im w miejscu wyciętych drzew.
Naprzeciw jednego z domów barierka ciągnie się przez kilkadziesiąt metrów. Mieszkańcy są zmuszeni do przekraczania barierek lub przejście spacerem po samej jezdni na niebezpiecznym łuku.
– Skoro projekt był opracowywany przez 2 lata dlaczego poprowadzono bariery ochronne tam, gdzie już ścięto drzewa w sposób absolutnie zaprzeczający bezpieczeństwu? – pytają mieszkańcy.Część z nich odebrała to jako złośliwość po oprotestowaniu drzew na wspomnianej ulicy. – Nie wyobrażam sobie nadchodzącej zimy, gdy na poboczu drogi będzie zalegał śnieg. Już teraz starsi ludzie z zakupami nie są w stanie pokonać barierek jakie zafundowano im w miejscu dawnego przejścia. Przecież wystarczy przeciąć barierkę na długości jednego metra i sprawa załatwiona – mówi Teresa Danyłko, której miasto zamontowało barierkę tuż przed posesją. – Po jednej stronie drogi nie ma chodnika, a po drugiej nie można na niego wejśc przez barierki – dodaje.
Mieszkańcy pisali w tej sprawie pisma do urzędu, ale jak mówią, byli zbywani. Sprawa trafiła do prezydenta, a ten zapewnił, że zajmie się tym osobiście. – Chciałbym uspokoić mieszkańców. W terenie odbyła się wizja lokalna, podczas której polecono przerwanie bariery na wysokości przejścia – mówi Adam Fudali. O ulicy Boguszowickiej pisaliśmy kilka tygodni temu, gdy mieszkańcy skarżyli się na kontrole urzędników i straży miejskiej. Magistrat zapewniał, że kontrole nie miały nic wspólnego ze wstrzymaną wycinką drzew i złożeniem przez mieszkańców zawiadomienia do prokuratury. Urzędnicy twierdzą, że mieszkańcy nadinterpretują kolejne poczynania urzędników, biorąc je za złośliwość.
Adrian Czarnota