Swój skarb znaleźli pod ziemią
W 1903 wielki baron węglowy, który miał nawet pałac na placu Paryskim w Berlinie, założył Rybniker Steinkohlen Gewerkschaft, czyli Rybnickie Gwarectwo Węglowe.
Jeszcze w czasach plebiscytu, czyli niecałe sto lat temu, o ziemi rybnickiej mówiło się jako o obszarze rolniczym. W dziejach wiek to nie tak wiele. Potem był boom węglowy, którego szczyt przypadł na lata siedemdziesiąte. Teraz wszystko wskazuje na to, że historia właśnie zatacza koło i być może Ziemia Rybnicka ponownie stanie się zieloną krainą i zasłynie z turystyki, a Rybnik wyjdzie z cienia Katowic...
Przejął interesy i się ochrzcił
W 1903 Fryderyk Friedleander, wielki baron węglowy, który miał nawet pałac na Placu Paryskim w Berlinie, założył Rybniker Steinkohlen Gewerkschaft, czyli Rybnickie Gwarectwo Węglowe. Friedleander budował swą fortunę – tak jak ojciec – na hurcie węglem. Można rzec, że RGW stanowiło jedynie dodatek zabezpieczający jego interesy. Fryderyk był synem Emanuela, wnukiem Moryca, którego ojciec Szymon zaczynał jako karczmarz i gorzelnik. Fryderyk, który miał koneksje z dworem cesarskim, otrzymał w 1906 tytuł barona i odtąd tytułował się von Friedleander Fuld. Dodatek Fuld pochodził od nazwiska rodowego żony. Bez wątpienia pomógł mu także chrzest. Przejął interesy po zmarłym ojcu w wieku 22 lat. Żył w latach 1858 – 1917. Interesy po nim przejęła jego córka jedynaczka urodzona w 1892, baronowa Anna Maria von Goldschmidt – Rotschild.
„Anna”, „Emma” i „Szczęśliwa Beata”
W skład RGW weszły z najważniejszych kopalnie: „Anna”, „Emma” i „Roemer”, a potem na krótko „Beatenglueck”, czyli „Szczęście Beaty”. Siedzibą RGW początkowo był Berlin, potem Biertułtowy, a od 1925 – Katowice. Kapitał zakładowy na starcie wynosił 2,5 mln. marek. Gwarectwo nie było spółką akcyjną. Było podzielone na imienne udziały, czyli tzw. kuksy i składało się z osób prawnych. Wydobycie zakładów RGW rosło systematycznie dając zysk aż po 1923 rok, chociaż początkowo był on niewielki. Od 1907 szefem RGW był Rudolf Wachsmann. Kupiona w 1913 za 4 mln. mk. „Szczęście Beaty” w Niewiadomiu Górnym nie pracowała zbyt długo, bo zamknięto ją w 1919. Friedleander z własnych pieniędzy i kredytów na 12,5 mln. mk. z miejsca zaczął modernizować kopalnie Rybnickiego Gwarectwa. Przy „Emmie” w Radlinie otwarte zostały koksownia i brykietownia.
Węgiel, czyli nowe możliwości
Friedleander – człowiek mądry i nowoczesny interesował się chemiczną przeróbka węgla. Zamiast tylko wydobywać i martwić się o sprzedaż, chciał jak najwięcej przerabiać, bo wiedział, że zbyt na pochodne węgla będzie zawsze. Rozumiał, że węgiel daje mnóstwo możliwości. RGW na szeroką skalę zajmowało się też produkcją uboczną: benzolu, smoły, amoniaku, paku, oleju, itd. Wypalało własne cegły. Miało swe grunta rolne, swoje bydło i mleczarnie. Unowocześniano wydobycie. Nowoczesne szyby np. na kopalni „Emma” sięgały nawet 400 m głębokości. W okresie 1903 – 1913 maszyn parowych przybyło tylko ok. 30, ale ich moc wzrosła sześciokrotnie, a ilość maszyn elektrycznych zwiększyła się dziesięciokrotnie.
Epoka koni
Ciekawostką jest, że wzrastała także wtedy liczba koni. Najwięcej było ich na kopalniach starych np. na „Emmie–Rymerze” (wtedy stanowiły całość) było 100 koni, a na „Annie” – 40. W latach 1861 – 1910, dzięki kopalniom w rękach Friedleanerów ludność Biertułtów wzrosła aż 6 razy, Radlina – 5 razy Niedobczyc – również 6 razy, Pszowa – 2 razy, a Pszowskich Dołów – 3 razy. Nie zapominano o pracownikach i budowano wygodne osiedla mieszkaniowe. Kiedy Fryderyk zmarł w 1917 mając 59 lat wszystko przejęła jedynaczka Anna Maria, która zgodnie z ostatnią wolą ojca ufundowała we Wrocławiu Instytut Węglowy.
Brali węgiel, płacili statkami
Po odrodzeniu Polski cały majątek RGW znalazł się po stronie polskiej. Stanowiło to gwarancję, że kapitał nie zostanie wywieziony do Niemiec, jak było w przypadku innych wielkich firm górnośląskich mających część majątku w Polsce, a część w Niemczech. W takich przypadkach ewidentnie tracił na tym skarb państwa polskiego. Gwarectwo niewątpliwie wzbogaciła I wojna światowa. W 1924 (po inflacji) majątek Gwarectwa przeliczono na 30 mln. zł., a w 1928 podwyższono do 50 mln. Mniej więcej w tym okresie zakupem kuksów RGW interesował się kapitał włoski . Węgiel rybnicki szedł do Włoch, a Włosi budowali dla Polski statki. Powstała nawet Societa Italo –Polacca Miniere Rybnik. W 1930 RGW dokonało fuzji z czernickim „Gwarectwem Węglowym Charlotte”. Moment okazał się niefortunny ze względu na kryzys światowy.
Miał dwie kliniki i kopalnię
Jeszcze w 1843 kopalnię „Charlotte” za 73 tys. talarów nabył wrocławski lekarz Karol Kuh. Miał swe dobra m.in. w powiecie rybnickim. Mimo, że prowadził dwie swoje kliniki chirurgiczne ( jedną we Wrocławiu) i był posłem do prowincjonalnego sejmu śląskiego, czynnie zajmował się górnictwem i geologią. RGW miało w dwudziestoleciu międzywojnia lata strat i lata zysków. Nie przestawano jednak nigdy inwestować i modernizować. Jeszcze w 1937 otwarto w Jedłowniku nowoczesny szyb. Gwarectwo miało swe elektrownie, którymi zasilało nie tylko swe kopalnie, kolejki, ale i inne zakłady. Nagradzano racjonalizatorów jak np. Jana Langosza z „Emmy” czy Alojzego Juzka z „Rymera”. Fundowano także stypendia studentom na AG w Krakowie, w Szkole Górniczej w Katowicach czy na uczelni lwowskiej. Kształcono uczniów na terenie samego Gwarectwa.
Tak się kręcił interes
Zbytem węgla zajmował się „Robur” kierowany przez inż. Alfreda Faltera. „Robur” jako polska filia berlińskiej „ Emanuel Friedleander” powstał w 1921 i miał siedzibę w Katowicach. W 1928 utworzył filię „Polskarob”. Firma Faltera miała nawet własne statki – węglowce.
Michał Palica