Własne zdjęcia zaskoczyły podróżnika
Galeria sztuki RCK już dawno nie przeżywała takiego oblężenia. Na wernisaż wystawy fotograficznej Wojciecha Cejrowskiego przybyły prawdziwe tłumy. Także na spotkaniu z podróżnikiem brakowało wolnych miejsc.
– Kiedy patrzę na jakieś zdjęcie to czasami nie pamiętam kraju albo miejsca, ale pamiętam entourage. Pamiętam sytuację, która była za moimi plecami. Pamiętam to wszystko, czego państwo nie widzą na zdjęciu i to jest też powód dla którego nigdy sam nie wybieram zdjęć do moich książek, bo mam do nich inny stosunek – przyznał podczas wernisażu autor fotografii.
Nie krył, że wystawa była i dla niego pewną niespodzianką. Po raz pierwszy miał okazję zobaczyć swoje zdjęcia w takim powiększeniu. Opowiedział też krótko historie kilku z nich.
– Zachęcam do oglądania i proszę pamiętać, że zaczynałem od fotografii i wbrew pozorom łatwiej mi się opowiada za pomocą zdjęć, niż za pomocą słów. Natomiast za pomocą słów więcej się zarabia – podsumował Cejrowski, zapraszając zarazem na drugą część spotkania.
Gość znany z upodabnia do chodzenia boso, zaskoczył publiczność pojawiając się na scenie RCK wprawdzie bez butów, ale w pasiastych skarpetach.– Jestem człowiekiem kompromisu. Zawarłem kompromis z klimatem – wyjaśnił, wzbudzając powszechny śmiech. Równie żywiołowe reakcje widowni wywoływały opowieści, jakie przez dwie godziny serwował znany z wielu telewizyjnych i radiowych programów podróżnik, popijając swoją ulubioną yerba mate. Ci, którzy spodziewali się usłyszeć historie o wyprawach w dalekie zakątki ziemi, mogli poczuć się nieco zawiedzeni. Tym razem Wojciech Cejrowski opowiadał znacznie więcej o swoim dzieciństwie, rodzinie, pracy w radio, niż spotkaniach z plemionami Amazonii. Zgodził się jednak odpowiedzieć na kilka pytań publiczności, które dotyczyły głównie jego wypraw. Przyznał między innymi, że zaczął podróżować, bo nienawidzi śniegu. – Nie chciałbym oglądać marca i listopada w Polsce. I od 20 lat mi się to udaje – podsumował.
Pytany zaś o smak zupy z małpy stwierdził, że smakuje jak pomidorówka jego mamy, która nie jest mistrzem w gotowaniu. – A sztuka polega na tym, żeby zupę z małpy nie było czuć małpą – zakończył rozważania kulinarne.
Publiczność interesowało też ile było słynnych kubków, które „występowały” w programie „WC Kwadrans”. – Około 2 tysięcy, bo ciągle ginęły. Ale ja posługiwałem się jednym. Stolik, w który uderzałem był z wikliny. Dlatego kubek się nie tłukł – wyjawił Cejrowski. Odpowiedział też na pytanie o to dlaczego tak wolno i rzadko pisze książki. – Słowa są jak ogórki w beczce. Nie mogą być małosolne. Muszą się przegryź, żeby były jak porządne ogórki kiszone – podsumował.
Zdjęcia autorstwa Wojciecha Cejrowskiego można podziwiać w galerii Rybnickiego Centrum Kultury do 5 listopada.
Beata Mońka