Szkoła uratuje bazylikę
Co tydzień proboszcz Franciszek Musioł spaceruje wokół bazyliki, aby skontrolować obsypujące się mury świątyni. Sytuacja stała się na tyle poważna, że wyłączono z użytku jedno z wejść, pod południową wieżą.
Proboszcz bazyliki może mówić o prawdziwym pechu. Specjalnie opracowany projekt renowacji bazyliki, nie otrzymał odpowiedniego poparcia i nie zostanie zrealizowany za unijne pieniądze. Koło nosa przeszło milion euro. Kiedy pojawi się kolejna szansa na takie środki – nie wiadomo.
Czyścili kwasem
Tymczasem bazylika się sypie. – To cud, że jeszcze nikomu tu nic na głowę nie spadło – mówią parafianie. Choć tego typu budowle bez problemu wytrzymują kilkaset lat, cegła, z jakiej została wybudowana bazylika nie należy do najlepszych. – Choć wygląda jak klinkierka, w rzeczywistości nią nie jest. Ma tylko takie lico. W środku to tzw. dziurawka. Woda, która się zbiera w otworach zamarza rozsadzając cegłę. W latach powojennych do czyszczenia cegieł używano kwasu solnego. To też wpłynęło na kondycję materiału, z jakiego jest zbudowana bazylika – tłumaczy ks. Franciszek Musioł.
Wieże się sypią
Mimo braku pieniędzy probostwo stara się naprawiać najbardziej zniszczone elementy budowli. Z pomocą świątyni po raz kolejny przyszło miasto. O cegłę bazylika się już martwić nie musi. Przed wybudowaniem sądu okręgowego musimy oczywiście rozebrać starą szkołę. Cegła z której zbudowana jest szkoła jest w bardzo dobrym stanie. Można ją wykorzystać ponownie. Posłuży nam ona właśnie do naprawy elewacji bazyliki – tłumaczy Adam Fudali, prezydent Rybnika. Ksiądz proboszcz z pomysłu magistratu bardzo się cieszy. Równocześnie jednak przyznaje, że sama cegła to nie jedyny problem. – Na wszystko trzeba ogłaszać przetarg. Tak więc sama cegła nam nie pomoże. W najgorszym stanie są wieże i tył prezbiterium. To, co zostało do tej pory wyremontowane miało zapobiec rozsypaniu się kościoła. Nie ma sensu łatać tylko trzeba do sprawy podejść kompleksowo. Trzeba wyczyścić i zaimpregnować cegłę, wtedy ta woda do środka już się nie dostanie. Ze wstępnych szacunków wynika, że na renowacje jednej wieży musielibyśmy wydać ponad 200 tysięcy złotych – wylicza proboszcz.
Nie zbliżaj się do świątyni?
Z wieloletnich obserwacji księży wynika, że w zimie, dzięki działaniu mrozu, bazylika jest w pewien sposób zakonserwowana i prawie nic z góry nie spada. Najgorzej jednak jest wiosną, gdy przychodzą roztopy. Warto wspomnieć, że bazylika to nie jedyne zmartwienie proboszcza. W fatalnym stanie jest również ogrodzenie wokół świątyni. Powoli zagraża ludziom korzystającym ze ścieżki rowerowej od strony północnej. Niewykluczone, że i tu wkrótce pojawią się taśmy uniemożliwiające zbliżanie się do murów.
Brakuje parafian
– W ciagu ostatnich lat, wielka emigracja dotknęła również naszą parafię. Liczba parafian zmniejszyła się o połowę. To z kolei przekłada sie na ilość pieniedzy z ofiary. Sami nie damy sobie rady. Serce pęka gdy się widzi jak bazylika się sypie, ale nie mamy wyjścia. Musimy czekać – tłumaczy ksiądz. – Bazylika jest symbolem miasta, powinniśmy o nią zadbać – dodaje duchowny.
W najgorszym stanie jest południowa wieża świątyni. Właśnie w nią najczęściej uderzają pioruny. Zaledwie kilka tygodni temu udało się naprawić instalację odgromową, która uległa całkowitemu spaleniu.
Adrian Czarnota