Barwny żywot kilku kamienic
Wacław Żaczek, który od lat mieszka w Niemczech, aż krzyknął ze zdumienia, kiedy pokazałem mu archiwalne zdjęcie z jego rodzinnym domem w albumie Marka Gruszczyka. Niemniej zdziwiona była jego siostra pani Zeman.
Zacznijmy od „kamienicy plebiscytowej" – tak ją nazywam, bo tu miał swą siedzibę Komitet Plebiscytowy w 1921. Budynek ten kupił pan Winkler od Danzingerów. Wanda Winkler-Dudek urodziła się w 1923. Jej siostrą była żoną kapitana Kotucza, zmarła niedawno w wieku 97 lat. Jej brat Eryk przeżył Mauthausen, aby zginąć po wojnie z rąk UB. Eryk był lekarzem. Poznał go w obozie koncentracyjnym inny lekarz, który potem ożenił się z jego i pani Wandy siostrą. W czasie wojny Niemcy na tej właśnie kamienicy napisali smołą: Polen nach Dachau. Z jej okien patrzono na sowieckie czołgi, które w 1945 pojawiły się u wylotu ul. Rudzkiej. W czasie walk wpadła w podwórze bomba zapalająca. Dwaj bracia Winklerowie zdążyli ją wynieść i uratowali budynek. Inna niestety zniszczyła domek z jadłodajnią Żaczków. Przed wojną w kamienicy była restauracja, a głównie sklep meblowy.
Lizaki za grosze
Na południowej stronie ulicy św. Jana są tylko dwie kamienice: Winklerów – sięgająca aż po ul. Kościelną i Świerklaniec, którego fronton wylega na ul. Sobieskiego. Natomiast po stronie północnej jest sześć domów oraz domek z kioskami. Dziś mało kto już pamięta, że właśnie naprzeciw ul. Plebiscytowej stał domek Niśkiewiczów. Opowiedziała mi o nim pani Urszula Baron z domu Niśkiewicz, rocznik 1937. Dziadek pani Urszuli, Bronisław, urodził się w 1868 w Ociążu koło Inowrocławia, gdzie wyuczył się zawodu piekarza – cukiernika. W Rybniku piekarnia znajdowała się w podwórzu ich domu. Dziadek wyrabiał nawet lody. Z relacji rybniczan urodzonych przed wojną wiem, że jako dzieci chętnie zaglądały do sklepu Niśkiewiczów ze słodyczami. Dużą popularnością, jak wynika z relacji pana Żaczka, cieszyły się tzw. „farby”, czyli lizaki za grosze.
Pierniki z Rybnika
„Bronis” – taką nazwę miała rybnicka fabryka piernikow założona w 1915 roku przez Niśkiewicza – reklamowana jako pierwsza na Śląsku. Piekarz dorobiwszy się wybudował w 1937 obecny dom. Wynajął w nim lokal na sklep z akcesoriami szewskimi pana Kominka, który z rodziną mieszkał na drugim piętrze. Bronisław Niśkiewicz miał siedmioro dzieci: trzy córki i czterech synów. Irena to matka pani Urszuli. Babcia pani Urszuli zmarła wkrótce po urodzeniu Ireny. Pan Bronisław ożenił się drugi raz. Zmarł mając 94 lata. Obecnie we wspomnianym domu mieści się elegancka perfumeria pani Aurelii Burzan. Warto też pamiętać, że w kamienicy Glasnych obok Niśkiewicza mieścił się pierwszy polski Bank Spółdzielczy w Rybniku.
Z tego co dowiedziałem się od pana Frydeckiego – spadkobiercy Glasnych – jego dziadek prowadził w tym domu rzeźnictwo. Obok stał dom Machulców, gdzie znajdował się przypuszczalnie sklep z obuwiem Skorupów lub Szewczyka. A w jego sąsiedztwie kamieniczka Dietmanna, gdzie był znany sklep muzyczny Steuera, który mieszkał na piętrze. Zaraz obok na tej samej posesji była jadłodajnia Żaczków.
Gdzie znaleźli małego Wacka?
Z relacji pana Wacława Żaczka wiem, że Steuer był typem wolnomyśliciela. Miał psa Princa i lubił dzieci. Zawsze pamiętał o urodzinach małego Wacka. Kiedy raz zdawał się zapomnieć, skonsternowany malec zaczął w końcu wołać: „Herr Steuer Ich hab’ geburstag!” A ten stał za firanką i chichotał. Urodziny zawsze obchodzono uroczyście u Dietmannów i z tej okazji angażowano fotografa. Może nawet samego Otto Liebecka, który miał jakiś czas zakład na tej ulicy. Kiedyś długo szukano małego Wacusia, aż wreszcie ktoś go znalazł śpiącego... w budzie Princa.
Dom następny należał do Nowaków i mieściło się tam rzeźnictwo, podobnie jak w sąsiednim, należącym do Machulców. Nastepny był własnością Brauerów i znajduje się on już przy ul. Sobieskiego.
Michał Palica