Bracia, których Rybnik nie zapomni
Zapamiętałem Antoniego Szafranka z czasów swojego dzieciństwa jako jedną z bardzo jasnych postaci. Szafrankowie wracali razem z moimi dziadkami z Bottrop do odrodzonej Polski.
Słynna szkoła muzyczna braci Szafranków otworzyła swe podwoje w 1933 roku. Najpierw miała swą siedzibę w budynku drukarni (na ul. Kraszewskiego), a potem w lokalach „Polonii”, którą w przedwojennych reklamówkach możemy odnaleźć też jako „Dom Koncertowy Polonia”. Było to miejsce bardzo związane z muzyką. I to do tego stopnia, że powzięto decyzję, iż w miejscu znanej restauracji powstanie dla szkoły muzycznej budynek z prawdziwego zdarzenia. Nie doszło jednak do tego, bo wybuchła wojna. „Polonia” zaś mieściła się tam, gdzie dziś mamy skwer u zbiegu Chrobrego i 3 Maja. Po otwarciu szkoły muzycznej nie tylko znaleźli w niej stałe zatrudnienie nauczyciele rybniccy, ale zwiększyły się też obroty sklepu muzycznego Steuera na ul. św. Jana, który prowadził wcześniej w mieście swą małą orkiestrę.
Atmosfera koncertowa
Pani prof. Maria Warchoł, mimo iż jako pianistka bardziej pamięta z braci – Karola, to zachowała we wspomnieniach również postać Antoniego. Nieraz mu akompaniowała. Przypomina sobie np. koncert d-moll, J. S. Bacha z grudnia 1972 roku. Antoni Szafranek już na lekcjach wprowadzał koncertową atmosferę. Pani Maria akompaniowała na tych lekcjach i bardzo to lubiła. Mistrz najczęściej sam dla przykładu brał do rąk skrzypce, aby pokazać, o co mu chodzi. – To były bardzo twórcze spotkania. Zachęcał do współtworzenia – wspomina prof. Maria Warchoł. Szafrankowie nie tworzyli prowincjonalnej szkoły. Spełnili oni dużo większe ambicje. Jeszcze przed wojną sprowadzili specjalną aparaturę do nagrywania.
Rośli w słońcu pochwał
Kontakt z Antonim Szafrankiem był bardzo inspirujący. Po lekcjach często zapraszał na kawę do Stokłosy i tam dalej omawiał jakiś muzyczny temat. Był żywo zainteresowany wszystkim, co się działo w szkole muzycznej. Antoni zawsze omawiał występ ucznia. Siedział w pierwszym rzędzie i notował. Bardzo delikatnie pouczał – między pochwałami przemycał swe uwagi. Ówcześni uczniowie wspominają, że czuli się w ten sposób dowartościowani. Antoni Szafranek zwracał też uwagę na to, jak się kłaniać i jak koncentrować. Obaj bracia nie szczędzili pochwał, gdyż obaj byli świetnymi znawcami psychiki muzyków.
Malował i jeździł w góry
Antoni Szafranek poza szkołą i sceną był człowiekiem bardzo towarzyskim. Często jeździł w Beskidy. Dla innych doznań artystycznych, a i dla relaksu siadał przy blejtramie. Ze swą żoną, Dorą, mieli dwójkę dzieci. Braciom Szafrankom Rybnik pozostanie na zawsze wdzięczny.
Michał Palica