W 70 tysięcy kartek dookoła świata
– Pamięta pan swoją pierwszą widokówkę?
– Oczywiście, mam ją do dzisiaj. Jest to wieloobrazkowa widokówka z Ostrawy, a dostałem ją, gdy byłem w pierwszej klasie podstawówki. Moje hobby już trwa ponad czterdzieści lat.
– Ile ich jest teraz?
– Zrobiłem niedawno selekcję, bo niestety już się ze wszystkimi krtakmi nie mieszczę. Staram się teraz ograniczyć do stu widokówek z danego kraju, według mnie najładniejszych. Obecnie w domu mam sześć tysięcy dziewięćset pięć z dwustu krajów, a do piwnicy wyniosłem ponad sześćdziesiąt tysięcy.
– Ilu krajów jeszcze brakuje?
– Brakuje mi jeszcze trzydziestu siedmiu. Ktoś może powiedzieć, że nie ma tylu krajów na świecie, z ilu mam widokówki. Jednak ja podzieliłem sobie na przykład Wielką Brytanię na Anglię, Walię, Szkocję, Irlandię Północną, a nawet na wyspy kanałowe. Skoro mają swoje prawo, podatki, wydają swoje znaczki i swoje widokówki, to dlaczego nie miałbym traktować ich indywidualnie?
– W jaki sposób pan je przechowuje?
– Kupuję hurtowo albumy i w każdym zaczynam układać od stolicy, a następnie alfabetycznie kolejne miasta.
– Zbiera pan widokówki tematyczne, czy wszystkie jak leci?
– Nie zbieram widokówek z okrętami. Interesują mnie pejzaże, zabytki danego kraju. Staram się zbierać widokówki w standardowych wymiarach, ale niestety czasami trzeba jakieś przyciąć.
– Największy egzotyk w zbiorach?
– Największym egzotykiem w zbiorach jest bardzo ciekawa, milenijna widokówka z wyspy Tonga. Dla mnie jest ona szczególna, dlatego, że jej mieszkańcy jako pierwsi witali trzecie tysiąclecie, gdyż wyspa ta jest najbardziej wysuniętą na wschód. Posiadam także bardzo ciekawe trzy sztuki z Papui Nowej Gwinei, które dostałem od misjonarza z naszych okolic, który tam był. Są one także pamiątką po nim, podobno zjedli go ludożercy.
– Blisko siedemdziesiąt tysięcy widokówek to chyba jeden z większych zbiorów w Polsce?
– Więcej ma pewna kobieta z Krakowa.
– W jaki sposób powiększa pan swoje zbiory?
– W powiększaniu zbiorów pomagają mi koledzy, przewodnicy, znajomi, internet i przypadkowi ludzie. Co drugi dzień obserwuję aukcje internetowe i wyszukuję to co mnie interesuje. W tym roku kupiłem już ponad dziewięćset widokówek, w tym ciekawe egzotyki jak Wyspy Tokelau. Dzień bez widokówki jest dniem straconym.
– Przypadkowi ludzie?
– Na osiedlu ludzie wiedzą, czym się zajmuję i zdarza się, że idąc do sklepu po bułki jestem zaczepiany pytaniem, czy chcę widokówkę z jakiegoś kraju, którą ta osoba ma. W zbiorach posiadam takie, które przysyłali mi koledzy sportowcy. Bokser Zbyszek Raubo z autografami reprezentacji i bokserów Legi Warszawa, Józef Szmid z olimpiady z Rzymu w 1968, czy też od siatkarza Pawła Rusko, który mieszka w bloku obok.
– Zwiedza pan kraje i miejsca, które teraz oglądamy na widokówkach?
– Pracowałem na kopalni, ale nigdy to nie była moja miłość. Moją miłością jest geografia. Moją pasję podziela żona, z którą byłem w trzydziestu dziewięciu krajach. Począwszy od Tadżykistanu, Kazachstanu, Pakistanu, a skończywszy na Portugalii. Kraje, byłe republiki Związku Radzieckiego odwiedziliśmy lecąc samolotem. Natomiast po Europie podróżujemy samochodem. Nasze wczasy wyglądają tak, że wynajmujemy na lato dom i spędzamy w nim dwa tygodnie. Następnie przenosimy się dwieście, trzysta kilometrów dalej i zwiedzamy okolice nowego miejsca. Oczywiście zażywamy także relaksu, czyli przemiennie plaża i zwiedzanie.
– Przypuszczam, że największą satysfakcję dają widokówki z miejsc, w których pan gościł?
– Wiele ciekawych sytuacji wiąże się z widokówkami, które sam kupuję. Jeżdżąc poznaję mnóstwo ciekawych ludzi. Znajomości te owocują kolejnymi widokówkami, które ci ludzie przysyłają. Będąc w Chorwacji mieszkałem u sympatycznego człowieka niedaleko Splitu. Pewnego dnia powiedziałem mu, że chcę jechać do Bośni zobaczyć Sarajewo, Mostar, Medżugorje... Przeraził się, gdy to usłyszał i zapytał, czy ja radia nie słucham, bo tam przecież strzelają. Udało mi się kupić kilka widokówek - trzy euro za sztukę. Mam do nich duży sentyment, bo pojechałem po nie do kraju, w którym toczyła się wojna.
Rozmawiał: Marek Miketa