Dukaty szczęścia nie dają
Niespełna kilka tygodni temu Tomasz B, szef pierwszej prywatnej poczty w Polsce został skazany przez rybnicki sąd za wyłudzenia, a już posypały się kolejne akty oskarżenia. – Sprawa jest rozwojowa– mówią prokuratorzy.
O Tomaszu B. zawsze było głośno w mediach. Zakładając w 2005 roku Miejską Pocztę Doręczeniową, przetarł szlak dla prywatnych pocztowców. Mimo gigantycznych kar, jakie nakładał na niego Urząd Kontroli Elektronicznej, nie poddawał się i walczył z państwowym monopolistą – Pocztą Polską. Do szefa MPD zgłaszały się kolejne firmy, które chciały korzystać z jego usług. Prywatna poczta była tańsza, solidniejsza i przede wszystkim szybsza od państwowego konkurenta. Mimo, iż pocztowy interes Tomasza B. szedł coraz lepiej, nie zmieniało to faktu, że działał nielegalnie. Nie przejmował się jednak kolejnymi, nakładanymi na pocztę grzywnami, czekając do momentu uwolnienia rynku pocztowego. Licząc na szybki zysk, do B. zgłaszały się osoby chcące otwierać oddziały MPD. Wykupienie licencji kosztowało 2,5 tysiąca. Gdy osoby chciały zarejestrować firmę w urzędzie, okazywało się, że działa ona nielegalnie.
Media go lubiły
– Tomasz B. zbudował sobie bardzo pozytywny wizerunek medialny, jednak wiedza jaką posiadamy stawia go w zupełnie innym świetle. Dwie osoby z Rudy Śląskiej złożyły do nas zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez B. Pocztowiec zawarł z nimi w 2005 roku umowy zapewniając ich o legalności całego biznesu. Firma nie posiadała jednak wpisu do rejestru operatorów pocztowych. Taki wpis uzyskała dopiero 19 czerwca 2006 roku – wyjaśnia Bernadeta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury.
23 października rybnicki sąd skazał Tomasza B. za powyższe oszustwo na karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Wyrok nie jest prawomocny.
W toku śledztwa wyszło również na jaw, że Tomasz B. jest jedynie pełnomocnikiem MPD. Cały biznes jest zarejestrowany na jego ojca Antoniego B.
– Z danych przedstawionych nam przez Krajowy Rejestr Karny wynika, że był osobą karaną za oszustwa. Sąd w Katowicach w 2001 roku wymierzył mu karę bezwzględną dwóch lat pozbawienia wolności. Osoba karana, zgodnie z prawem pocztowym nie może uzyskać wpisu do rejestru – mówi szefowa rybnickich prokuratorów.
To dopiero początek
Śledczym trudno jest oszacować ile jeszcze osób zostało w ten sposób oszukanych przez B., który swojego czasu chwalił się, że sieć MPD cały czas otwiera nowe punkty. Kilka dni temu prokuratura skierowała kolejne karty oskarżenia w podobnej sprawie. Sam Tomasz B. twierdzi, że o żadnym oszustwie nie może być mowy, nie kryje się również z liczbą sprzedanych licencji.
– Ludzie nazywają mnie teraz oszustem i złodziejem a sami do mnie przychodzili wiedząc, że MPD działa nielegalnie. Wszystkie gazety pisząc o naszej poczcie to podkreślały. Odwołujemy się od wyroku. Jeśli przegramy, zwrócimy im pieniądze. Firma jest zarejestrowana na mojego ojca ze względu na opłaty ZUS-owskie. Podpisałem kilkadziesiąt podobnych umów i tylko dwie osoby zwróciły się do prokuratury oskarżając mnie o oszustwo. Kwotę, która spłynęła do mnie ze sprzedanych licencji szacują na 50 lub 70 tysięcy złotych – wyjaśnia Tomasz B. Pocztowiec równocześnie kategorycznie zaprzecza, jakoby kiedykolwiek odsiadywał wyrok w więzieniu a wcześniej w areszcie śledczym na przełomie 2001 i 2002 roku. – Gdybym siedział, pewnie bym coś o tym wiedział. Oczernić można każdego. Nie zdziwiłbym się gdyby za nagonką na mnie stała Poczta Polska – mówi pewnym tonem.
Pomysły pana Tomka:
- B.T – Post Elektronic – Opatentowany wynalazek jest połączeniem skanera, drukarki i telefonu komórkowego. Bez żadnych zbędnych kabli, zaraz po włączeniu do prądu pozwala odbierać i wysyłać listy. Autoryzacja użytkownika odbywa się za pomocą kluczyka. Za jego pomocą można przekazywać w formie elektronicznej wezwania do zapłaty, dokumenty zusowskie z urzędów skarbowych, wezwania do zapłaty, książeczki energetyczne i wiele innych dokumentów.
- Złoty Reński – Kilkadziesiąt tysięcy tzw. notgeltów czyli pieniędzy zastępczych trafiło na rynek kolekcjonerski. Było to możliwe dzięki umowie ze starostwem, które użyczyło swojego herbu. Wyprodukowano banknoty o nominałach 5, 10, 20 i 50 złotych. Poza banknotami nie zabrakło również monet. Dukaty wykonane zostały z tombaku. Początkowo właściciel myślał o mosiądzu, ale sztuczne złoto ma o wiele większy połysk. Każdy dukat i każdy banknot został wykonany w liczbie 20 tys. sztuk.
- Denary Gdańskie – Po wybiciu Złotych Reńskich, rybnicki pocztowiec podpisał umowę z władzami Gdańska na wybicie gdańskiej waluty zastępczej. Każda moneta zawiera fragment bursztynu by przypominać historię bursztynowego szlaku.
- Papierowe referendum – Właściciel poczty rozdawał wszystkim chętnym symboliczną rolkę papieru toaletowego. Na każdym odcinku papieru znajduje się notka: „Jeżeli jesteś za zlikwidowaniem monopolu Poczty Polskiej to wyraź swoją opinię używając tego papieru w momencie i miejscu najbardziej do tego odpowiednim. Zważywszy na długość rolki, możesz swoją opinię wyrażać wielokrotnie”.
Adrian Czarnota