Sympatyczna ferajna z fryzurą na federata
Jak w domu jest tyle psów, to nie potrzeba dzwonka przy drzwiach ani budzika. Żywiołowe pudelki zrywają się rano punktualnie o 6.15, kiedy sąsiad wychodzi do piekarza. Przy okazji robią pobudkę swoim gospodarzom.
Nasz Amor ma taką potencję, że jakby nam uciekł, to jego dzieci latałyby pewnie po całych Gotartowicach – żartują Izabela i Piotr Tkoczowie o jednym z swoich pupili. Od jedenastu lat hodują pudle. Jeżdżą z nimi na wystawy, zdobywają nagrody, wymieniają doświadczenia z innymi hodowcami z Raciborza czy też czeskiego Bohumina. – Nie mamy z tego zysków. Pieniądze przeznaczamy na witaminy, odżywki i kosmetyki dla psów – przyznają rybniccy hodowcy. Mieszkają na piętrze jednorodzinnego domu, na parterze swoje królestwo mają pudle. Rybniccy hodowcy radzą sobie z hałaśliwą ferajną doskonale. Uczą nawyków, pielęgnują, otaczają fachową opieką. – Pudle to inteligentne, błyskotliwe psy. Bardzo szybko się uczą – mówi pani Izabela.
Jedenaście lat temu kupili pudla swojej dwuletnej córce Darii. Suczka wabiła się Beti i to od niej wszystko się zaczęło. Od tego czasu przez dom Izabeli i Piotra Tkoczów przewinęło się już około czterdziestu pudli. Niektóre powędrowały do Niemiec, czy Austrii. Kiedy w hodowli pojawiła się urokliwa i zdolna Cisi, Tkoczowie postanowili spróbować sił na wystawie psów. Przygotowanie psa wymaga wielu zabiegów, a przede wszystkim potrzebny jest bardzo dobry fryzjer. – Znaleźliśmy takiego w Czechach, a spotkaliśmy go na wystawie w Raciborzu – wspominają rybniczanie. Kolejna wystawa w 2003 roku okazała się przełomowa. Cisi otrzymała złoty medal. Od tamtej pory rybniccy hodowcy zdobyli wiele podobnych nagród. Osiągnięcia nie przychodzą jednak same. Zabiegi pielęgnacyjne – mycie, suszenie i prostowanie psich włosów wymagają poświęcenia i czasu. Nagrodą jest radosne „dziękuję” wyszczekane przez puszystą ferajnę.
Iza Salamon