Dwaj żużlowcy na celowniku
Robert Miśkowiak przez ostatnie dwa lata startował w Unii Leszno.
Wcześniej był zawodnikiem WTS Wrocław i w barwach tego klubu zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Jednak trzy ostatnie sezony nie były dla niego zbyt udane – częściej startował w angielskim Ipswich Witches, niż w Polsce. Mało tego, na Wyspach Brytyjskich spisywał się zdecydowanie lepiej, niż na krajowych torach.
Kibice pamiętają ten upadek
Starty w Rybniku byłyby dla Miśkowiaka szansą na powrót do dobrej dyspozycji. Jednak już na początku czekałoby go trudne zadanie – musiałby przekonać do siebie rybnickich kibiców. Bo ci nie darzą go sympatią od 2002 roku – wtedy Robert spowodował poważny i pamiętny upadek Łukasza Romanka, po którym ten utalentowany zawodnik nie powrócił już nigdy do poprzedniej dyspozycji. Dwa lata później na torze w Rybniku miało miejsce kolejne spięcie obu zawodników, które nie skończyło się na szczęście tak tragicznie. – Owszem, rozmawiamy na temat Miśkowiaka, ale nie zapadły jeszcze żadne decyzje – wyjaśnia Aleksander Szołtysek, prezes RKM Rybnik, który w niedzielny wieczór negocjował z zawodnikiem. – Rozmawialiśmy, w wielu kwestiach się dogadaliśmy, jednak na ostateczną decyzję o jego startach w RKM trzeba poczekać dodał prezes RKM-u.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, problemem w tym przypadku może być fakt, że zawodnik jest wciąż związany kontraktem z Unią Leszno. I nie wiadomo, jaka suma będzie widnieć przy jego nazwisku, jeśli trafi na listę transferową. Natomiast Sebastian Alden chce jeździć w RKM, bo namawia go do tego... Daniel Jeleniewski, który, jak już pisaliśmy, będzie jeździł w Rybniku.
Gafurow do Lotosu, Gizatulin zostaje
W 2004 roku Szwed znakomicie prezentował się w Polsce w barwach Kolejarza Rawicz, ale od tego czasu nie startował w naszym kraju zbyt często. Ostatnio reprezentował barwy ZKŻ Zielona Góra. Wiadomo, że wcześniej dostał propozycję z Bydgoszczy, ale odmówił. Szwed chce bowiem startować w tym samym klubie, co Jeleniewski.
Dodajmy, że niezwykle widowiskowo jeżdżący Renat Gafurov, podpisał umowę z Lotosem Gdańsk. Potwierdziło się więc to, o czym pisaliśmy w „Tygodniku Rybnickim” dwa tygodnie temu. Do klubu powrócił natomiast Denis Gizatulin, który był już po słowie z działaczami ZKŻ Zielona Góra. Postanowił jednak jeszcze przez rok reprezentować rybnicki klub. Dlaczego? Wiadomo, że Gizatulin liczył na pewne miejsce w składzie zielonogórskiej ekipy. A po zakontraktowaniu Rafała Dobruckiego i decyzji Grzegorza Walaska o pozostaniu w zespole, byłby jedynie kandydatem do meczowego składu ZKŻ. I to z niewielkimi szansami na częste występy. To właśnie ostatecznie zniechęciło go do przeprowadzki...
Łatają skład
Inaczej sprawa wygląda z Renatem Gafurovem. Wydaje się, że działacze rybniccy przegapili szansę na zatrzymanie tego zawodnika (startował w RKM od trzech lat), koncentrując się na przegranym przeciąganiu liny z Chrisem Harrisem. Wszystkie zaległe pieniądze za sezon 2007 Gafurov otrzymał dopiero po krachu rozmów z Anglikiem. A tajemnicą poliszynela był fakt, że zawodnik nieco wcześniej podpisał już wstępną umowę z gdańskim Lotosem, choć wciąż rozmawiał z RKM. Trudno mu się jednak dziwić, bo przecież w minionym sezonie był jednym z najskuteczniejszych „Rekinów”. I na każdą złotówkę, jaką winny był mu klub, zapracował bardzo sumiennie... Tak więc działacze RKM–u są zmuszeni wciąż łatać skład. Na rozmowy w najbliższym czasie powinien stawić się też Niemiec, Martin Smolinski, który spędził w RKM ostatnie dwa sezony.
Tomasz Nowakowski