Miliony w zalewie
Czym tak naprawdę jest rybnicki zalew? Jeziorem, zbiornikiem przemysłowym czy może wodą płynącą? To istotna róznica, gdyż w grę wchodzą duże pieniądze.
Nad tym pytaniem głowią się władze miasta oraz największy zakład przemysłowy w regionie. Zarówno magistrat jak i Elektrownia Rybnik S.A. mają chrapkę na 24 miliony złotych. Taka w przybliżeniu kwota jest przedmiotem sporu podatkowego pomiędzy zakładem a miastem.
– Przyznam szczerze, że nie wiem, czy elektrownia ma rację – stwierdził na ostatniej sesji prezydent Adam Fudali, przy okazji omawiania nowych faktów dotyczących kłopotliwego podatku. Stwierdzenie prezydenta dotyczyło kwalifikacji prawnej zbiornika, a co za tym idzie płacenia od gruntu pod nim podatku. Suma jest duża, bo rybnicki zalew ma powierzchnię około 450 hektarów. Roczne podatki tylko z tego tytułu to około 6 milionów złotych. Gra jest warta świeczki tym bardziej, że trwający od 2005 roku spór dotyczy zapłaconego przez elektrownię podatku za kilku lat.
SKO przyznaje rację
Na początku grudnia do rybnickiego magistratu przyszło długo wyczekiwane pismo ze stolicy województwa. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Katowicach stanęło po stronie rybnickiego urzędu miasta i uznało, że pieniądze wpłacane przez ostatnie lata przez zakład, powinny zostać w miejskiej kasie. Gra toczy się o potężną stawkę 24 milionów złotych, czyli podatku od części nieruchomości, jakie elektrownia karnie płaciła przesz szereg lat. Okazało się, że nie musiała tego robić.
Grosik do grosika
Zaskoczenia decyzją SKO nie kryje sama Elektrownia Rybnik, która za zwrócony podatek chce wykonać modernizację zakładu. Zaostrzające się normy ekologiczne oraz konieczność wymiany wysłużonych urządzeń zmuszają zakład do wykładania ogromnych pieniędzy. W tym wypadku każdy milion się przyda. Elektrowni przysługuje odwołanie się od decyzji kolegium do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Katowicach.
– Spodziewaliśmy się, że nasze liczne i podparte wieloma ekspertyzami argumenty przekonają Samorządowe Kolegium Odwoławcze do rozstrzygnięcia na naszą stronę. Jesteśmy więc zdziwieni takim stanowiskiem. Obecnie analizujemy treść otrzymanych od SKO dokumentów. Decyzja o tym czy będziemy skarżyli stanowisko SKO czy nie, zapadnie w najbliższych dniach. Na złożenie skargi do instancji sądowej mamy 30 dni czasu tj. do 19 grudnia – wyjaśnił Adam Garlak, główny księgowy zakładu.
Skąd ten spór?
W 2005 roku, rybnicka elektrownia złożyła niższą niż w latach poprzednich deklarację podatkową, dotyczącą nieruchomości. Postępowanie wyjaśniające wykazało, że w porównaniu z latami poprzednimi zakład nie zadeklarował gruntów pod zbiornikiem wodnym oraz części budowli elektrofiltrów i instalacji odsiarczania spalin. Zdaniem podatnika, czyli Elektrowni Rybnik grunty te i budowle nie podlegały i nie podlegają opodatkowaniu podatkiem od nieruchomości. Tak twierdziły w 2005 roku władze zakładu, tłumacząc, że woda w zbiorniku została zakwalifikowana jako woda płynąca i jako taka należy do państwa. – Równocześnie z przedstawieniem swojego stanowiska, elektrownia złożyła korekty w deklaracjach podatkowych złożonych w latach 2002, 2003 i 2004. Zakład zażądał zwrotu naliczonej nadpłaty za te lata – wyjaśnił prezydent.
Miliony czekają na decyzję
W sierpniu 2005 roku zmieniły się przepisy podatkowe, zwalniając tym samym elektrownie od płacenia podatku za grunt pod zalewem. Pozostała jednak kwestia zwrotu nadpłaty za wcześniejsze lata. Mimo poważnych wątpliwości elektrownia wpłaciła w ubiegłym roku sześć milionów złotych tytułem podatku za sporne grunty za rok 2005. Dlaczego tak się stało? Elektrownia powołała się na przepisy, według których, jej zdaniem, podatków tych płacić nie musi. Wobec tego miasto wystawiło elektrowni tzw. decyzję podatkową, w której wpisana została kwota należnego podatku. Na tej właśnie podstawie elektrownia wypłaciła całe zaległe pieniądze, czyli 6 milionów zł. Pieniądze do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości zostały zamrożone na koncie urzędu miasta. Na razie widnieją na koncie jako nadwyżka i nie można ich wydać.
Adrian Czarnota