Pisma, które zmieniają świat
Jak raz się przyjdzie, to za rok trzeba wrócić. Bo pisanie tych listów po prostu wciąga – zdradza Karol Ostrowski, drugoklasista z V LO. W maratonie pisania listów wziął udział już po raz drugi.
Maraton to doroczna, międzynarodowa akcja zainicjowana przez Amnesty International. W drugą sobotę grudnia na całym świecie ludzie zaczynają pisać listy w obronie tych, których prawa są łamane. Pisanie trwa całą dobę, ale można też przyłączyć się na krócej. Ważne, by listów było jak najwięcej. – Początkowo nie wierzyłem w moc naszych listów, ale docierają do nas sygnały, że iluś osobom udało się pomóc. Dla takich wieści warto pisać – przyznaje Karol Ostrowski. – W tamtym roku pisaliśmy m.in. w sprawie młodego Białorusina. Potem dowiedzieliśmy się, że wprawdzie nie wyszedł z więzienia, ale złagodzono mu karę. Czyli nasze listy nie pozostają bez echa – stwierdza Barbara Padula, polonistka i opiekunka szkolnej grupy AI w Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 3, która po raz piąty zorganizowała maraton w Rybniku.
2681 listów w obronie kobiet
– Zobaczyłam w szkole ogłoszenie i postanowiłam się wybrać na maraton, bo to ciekawe przeżycie. I można komuś pomóc – mówi Małgorzata Zientarska, pierwszoklasistka V LO, która po raz pierwszy wzięła udział w akcji. Do uczniów tutejszej szkoły dołączyli też młodzi ludzie z I, II i IV LO oraz „ekonomika”. W tym roku pisano w obronie kobiet, których prawa są łamane, jak i tych, które walcząc o ich przestrzeganie, naraziły się decydentom. Jeden z apeli kierowano do władz rosyjskich, by doprowadziły do osądzenia winnych śmierci dziennikarki Anny Politkowskiej. Część listów trafi też do Arabii Saudyjskiej, gdzie 19-letnia dziewczyna została skazana na karę chłosty za przebywanie sam na sam z obcymi mężczyznami, choć w istocie została przez nich zgwałcona. W sumie uczestnicy rybnickiego maratonu napisali 2681 listów. Był to trzeci wynik w kraju. W całej Polsce powstało ponad 40 tysięcy listów.
Kawa i ćwiczenia ratowały przed zaśnięciem
Mogłoby się wydawać, że dla młodych ludzi z ery sms-ów, pisanie tradycyjnych listów to dość egzotyczne zajęcie. – Nie, dla humanisty to żaden problem – stwierdza Karol Ostrowski. – Mam koleżankę, do której regularnie piszę tradycyjne, papierowe listy – zdradza Małgosia Zientarska. Z pewnością ułatwieniem było też to, że listy pisano w języku polskim, według określonych schematów. Ważne było, by napisać do kogo adresuje się apel, w jakiej sprawie i kto jest autorem. Większym wyzwaniem była walka ze zmęczeniem. – Kawa i sport, a szczególnie siatkówka pozwoliły mi wytrwać do końca maratonu rok temu – mówi Karol. Nie zrażona 24-godzinnym pisaniem była też jego młodsza koleżanka. – Będę się ratować kawą, no i trzeba przebywać jak najwięcej z ludźmi – zdradza swoją receptę na przetrwanie Małgosia. Oczywiście uczestnicy maratonu nie pisali non stop. Były przerwy, chętni mogli poćwiczyć w sali gimnastycznej albo pooglądać filmy, zaś nad ranem, najbardziej zmęczeni mogli sobie uciąć drzemkę. Do końca akcji wytrwały 83 osoby. Dodatkowo szkołę odwiedziło 36, które po napisaniu kilku listów od razu wróciły do domu.
Beata Mońka