Bajkowe jasełka
Pinokio, Czerwony Kapturek i Pszczółka Maja przychodzące pokłonić się Dzieciątku? Gdy spektakl jasełkowy przygotowują przedszkolaki, którym bliski jest świat bajek, pojawienie się takich postaci, wcale nie dziwi.
– Już po raz piąty organizujemy jasełka, na które zapraszamy rodziców. Oczywiście zawsze staramy się przygotować coś innego, stąd w tym roku bajkowe postacie – tłumaczy Pelagia Cyrulik, dyrektor przedszkola nr 21 w Rybniku – Kłokocinie. Jednak rodzice przyszli nie tylko popatrzeć. Dzięki ich pomocy stworzono kolorowe stroje, w których wystąpiły dzieci. Starsza grupa, 5 i 6-latków zaprezentowała spektakl z udziałem znanych bohaterów bajek, którzy odwiedzali stajenkę i każdy ofiarowywał coś Dzieciątku. Pinokio oddał na przykład swój nos. Młodsze przedszkolaki przedstawiły jasełka przygotowane metodą dramy.
Opowieść bez słów
W metodzie tej wykorzystano naturalne reakcje 3 i 4-latków na muzykę, jaką są taniec i ruch. Po czym do utworu Enyi powstała świąteczna opowieść bez słów, w której pojawił się zastęp aniołów, pastuszkowie i Trzej Królowie. Nie zabrakło oczywiście Świętej Rodziny. – Podczas przygotowań był czas, żeby opowiadać dzieciom o poszczególnych postaciach, ich roli oraz ogólnie o świątecznych tradycjach – przyznaje Karina Dąborowska, wychowawczyni grupy 3 i 4-latków, czyli „Krasnoludków”. Dodaje, że w przedszkolu dzieci nie miały żadnej tremy przed występami. – Jednak tutaj w remizie OSP przed tak dużą publicznością dla niektórych przedszkolaków to był duży stres – zauważa Dąborowska. Zaraz dodaje, że wszystko wypadło świetnie i jest dumna ze swoich wychowanków.
Czapka grzała w głowę
Występy dzieci napawały dumą niejednego rodzica. – Oczywiście, że jestem dumna, ale miałam też małą tremę i obawy, czy wszystko dobrze wypadnie. Ale było super – mówi Edyta Szymura, mama 4-letniego Bartka, który w jasełkowym spektaklu był pastuszkiem. Mały aktor kiwnięciem głowy potwierdza, że mu się podobało i wcale się nie bał. Jedynym problemem była czapka z futrem, która trochę grzała w głowę. – Ale pastuszek musi mieć czapkę – kwituje ze śmiechem mama chłopca. Dodaje, że syn przeżywał występ podwójnie. W spektaklu grała także jego ulubiona koleżanka, więc chłopiec denerwował się też za nią. Zaś cała rodzina Bartka, jeszcze w trakcie przygotowań do jasełek, ćwiczyła w domu śpiewanie kolęd. Z pewnością warto było, bo jasełka to nie jedyna okazja do wspólnego zaśpiewania bożonarodzeniowych pieśni.
Beata Mońka