Złoty medal dał mi kopa
W Rybniku rozegrany zostanie finał MIMP 2008. Kibice zapewne liczą na występ i dobre lokaty „Rekinów” – Pawlaszczyka i Mitko. Jest jednak ktoś jeszcze, kto chce zaskoczyć kibiców swoją jazdą w przyszłym sezonie – Bartosz Szymura.
Jak Nicki Pedersen
Mistrz Świata jest idolem od początku kariery sportowej Bartka. Zetknęli się w roku 2003, gdy Duńczyk reprezentował rybnickie barwy i zdobywał swój pierwszy, indywidualny tytuł mistrzowski. – Podpatrywałem jego manewry na torze. Jeździł dynamicznie, ostro bez ustępowania i głupiego usprawiedliwiania się po biegach – wspomina młody zawodnik – W tym roku był klasą sam dla siebie. W rozmowie nie ukrywał, że właśnie taki styl jazdy najbardziej go pociąga – ostro i dynamicznie. Stanowczo stwierdził, że w przyszłym sezonie właśnie tak będzie jeździł. Całe swoje obecne życie podporządkował temu celowi. Nie oszczędza się na treningach, by w sezon wjechać z jak największym „kopem”. Ten złoty medal uświadomił mnie całkowicie i dał mi „kopa”. Teraz muszę zacząć jeździć ostrzej, bardziej zdecydowanie to kibice na pewno mnie zapamiętają. Asekuruje się jednak kolejnym stwierdzeniem: Niestety trzeba jeszcze wliczyć niespodziewane kontuzje…
Zaistnieć to za mało
Styl jazdy to jedno, a cel sportowy to drugie. Ujął mnie mój rozmówca jasno sprecyzowanymi zamiarami. Nie mydlił oczu tekstami: chcę wystartować w turniejach młodzieżowych, Brązowym i Srebrnym Kasku, MIMP, IMEJ, IMŚJ. Same chęci i wojownicza postawa to za mało – ripostował szybko, że interesuje go podium w każdych indywidualnych zawodach, a zwłaszcza młodzieżowych. Każde niższe miejsce będzie mniej zadawalające. Natomiast w lidze chce jeździć równo przez cały sezon, zdobywając na początek osiem punków, a potem komplety. Takich jak on będzie pewnie więcej – juniorów z głowami pełnymi marzeń i fantazji.
Sport sposobem na życie
Żużel to osiemdziesiąt pięć procent mojego życia. Jestem w ten sport bardzo zaangażowany i nie wyobrażam sobie życia bez żużla – wyznał szczerze i dobitnie Bartosz. Przyjemność, jaką czerpie z uprawiania tej dyscypliny dodatkowo motywuje go do większego wysiłku na treningach, by w ten sposób przybliżyć się do sukcesów, o których marzy. Uwielbia zwycięstwa, ale z porażek nie robi tragedii. Stara się natomiast wyciągać z nich wnioski. Jak sam twierdzi: gdy wyciągnę wnioski, co zrobiłem źle, to wiem, że jestem lepszy niż byłem.
Marek Miketa