Cegły patrzą na nas
Tomasz Ziętek, historyk: Przechodzimy obok nich niemal każdego dnia. Patrzymy, a czasem mimo to nie zauważamy. Może dlatego, że już tak bardzo wrosły w nasz krajobraz. A być może to one go tworzą? Gotyckie katedry i zamki zachwycają czerwoną cegłą na swoich elewacjach. Tymczasem wokoło nas ciągle jeszcze stoi nasz mały „Śląski Gotyk” z cegieł.
Dom z czerwonej cegły ma w sobie coś wspaniałego. Cegły, które go stworzyły, ułożone są w nienagannym porządku. Jedna na drugiej, od fundamentów aż po poddasze. Pieczołowicie i strarannie układane są piękne. Oprócz tego, że znakomicie wyglądają, dają też świadectwo kunsztu budowniczych. Rzadko zastanawiamy się nad tym, że każda mała cegiełka, która tworzy śląskie domy, przeszła przez ręce budowniczych. W czasie budowy choćby największego budynku, każda z nich miała swoje „pięć minut” – właśnie wtedy, kiedy do rąk wziął ją murarz. Bo taka już natura tego typu domów – nie da się zbudować ich przy pomocy nawet bardzo nowoczesnego sprzętu. I tak z wielu tysięcy cegieł i pracy rąk wielu ludzi powstał śląski krajobraz. Wyobraźmy sobie, jak efektownie wyglądał jeszcze sto lat temu! Szczególnie podczas śnieżnej zimy... Wtedy nie było jeszcze ociepleń ze styropianu, a i kolorowe tynki nie były tak popularne.
Kiedy spacerujemy rybnickimi ulicami w centrum Rybnika, czasem natkniemy się jeszcze na taki dom. Niestety, już coraz rzadziej. Kolejne stare budynki ustępują miejsca nowym. Częściej na ten śląski typ architektury można trafić w dzielnicach. Te mniejsze, jednorodzinne domy są często swoistymi „perełkami” śląskiego budownictwa mieszkalnego. Wystarczy spojrzeć na zaokrąglone okna, spadziste dachy, strychy i poddasza, ganki. Żal, gdy kolejne z nich zasłaniane są tynkami albo malowane.
Domy z czerwonej cegły urastają do rangi symbolu, odnoszą się do tożsamości Śląska i Ślązaków. Przybrudzone nalotem z sadzy węglowej zdradzają charakter tej ziemi. Przez wiele lat przecież Górny Śląsk znaczył tyle, co wydobywany tu węgiel. Dziś tak na czerwonych elewacjach, jak i na Ślązakach, osadziło się to kopalniane dziedzictwo. Warto też uświadomić sobie niepowtarzalność naszych zwykłych, śląskich familoków. Cegły, które tak pięknie komponują się w ścianach, to obraz pracy wielu pokoleń mieszkańców naszej ziemi. Od fundamentów, które stawiali nasi przodkowie, kiedy obsiewano pierwsze rybnickie pola, kiedy zakładano rybne stawy, kiedy karczowano dziewiczy las. Kolejne piętra stawiali ci, którzy wykopali pierwsze bryły węgla, którzy pracowali w hutach, którzy układali pierwsze szyny kolejowe. Ostatnie piętra i dach położyli nasi dziadkowie i rodzice – budowali, mimo wojen i realnych socjalizmów. Do dziś można znaleźć w ścianach dziury po wojejnnych pociskach i nabojach. Tak jak i w naszych rodzinach – niektóre cegiełki zostały brutalnie rozbite. Teraz, kiedy przyszedł czas na nas, powoli to dziedzictwo burzymy. Do akcji wkraczają buldożery, koparki. To żadna sztuka, bo z burzyć najłatwiej. Oby za kolejnymi familokami nie poszła nasza wspólna, śląska społeczność.