Aptekarz, któremu przyjeżdżają leki
Edward Kasza mógłby już odpoczywać na emeryturze. Wciąż ma jednak wiele nowych pomysłów, które z Zapałem wciela w życie.
Jako chłopiec budował samoloty i latawce, potem pisał futurystyczne opowiadania o przeszczepie organów. Projektował damskie suknie i wymyślił system podajników ułatwiających pracę aptekarzom. Firmuje także kompozycję naturalnych olejków eterycznych, które wysłał m.in. Wacławowi Havlovi.
20 lat temu rybnicki farmaceuta Edward Kasza uruchomił w swojej aptece system specjalnych podajników na leki. Jubileusz świętowano symbolicznie w gronie rodziny i najbliższych pracowników. System podajników, który rozpoczął pracę w 1988 działa do dziś. – Część mechaniczna pracuje bezawaryjnie od 20 lat. Oczywiście wymieniliśmy komputery i oprogramowanie na bardziej nowoczesne. Niestety, podajniki były projektowane na ponad tysiąc leków, a dziś jest ich w sprzedaży kilka tysięcy – stwierdza E. Kasza, który doczekał się już sześciorga wnucząt i spokojnie mógłby przejść na emeryturę.
Apteka bez barier
A jednak nie dla niego ciepłe kapcie emeryta. Pan Edward od kilku lat walczy z dyskryminacją osób niepełnosprawnych na rynku pracy. – To jest barbarzyństwo, żeby ludzie zdrowi u władzy nie znaleźli środków dla tych, którzy już mają krzyż, bo urodzili się albo stali się niepełnosprawni. Oni chcą pracować, a nie siedzieć w domu. Przecież, gdyby te osoby pracowały, to tak jak my płaciłyby podatki – stwierdza zdobywca tytułu „Aptekarza bez barier” i właściciel „Apteki bez barier”. Marzy mu się, żeby tytuł ten oznaczał nie tylko miejsce przyjazne dla niepełnosprawnych klientów, ale i pracowników. A kluczem do sukcesu mogłyby być wymyślone przez E. Kaszę podajniki.
Bojki opowiadosz
Pomysł zrodził się, gdy pracował w Wodzisławiu. – Pomyślałem, że trzeba zrobić takie urządzenie, żeby nie pracownik chodził po aptece za lekiem, ale lek do niego przyjeżdżał – wspomina. I zaczęło się wymyślanie, rysowanie, budowanie papierowych modeli. – Od dziecka majsterkowałem. W szkole robiłem samolociki, latawce, które wymieniałem na kredki albo inne przybory – opowiada farmaceuta. Gdy pojechał zgłosić pomysł urządzenia do dyrektora Cefarmu, usłyszał od niego: „ Synek, ty mi bojki opowiadosz”. – To były czasy, gdy nikomu nie śniło się o komputerach w aptekach. Były tylko kartka i długopis – wspomina E. Kasza.
Przyjeżdżają oglądać
Potem rozpoczęły się wędrówki od zakładu do zakładu i wysyłanie pism. W końcu przez przypadek trafił do Żywca, do fabryki sprzętu medycznego. – Tam przez 2 lata budowano model mojego urządzenia, który miał być testowy i działać przez 8 miesięcy. A potem miał wejść do masowej produkcji – opowiada rybnicki aptekarz. W styczniu 1988 podajniki rozpoczęły pracę w „Apotheca Pacis” przy ul. Broniewskiego 23 (os. Nowiny). Otwarcie apteki z tak nowoczesnym urządzeniem wzbudziło ogromne zainteresowanie. – Długo po otwarciu nie mogliśmy normalnie pracować, bo wciąż przyjeżdżały do nas wycieczki i różne delegacje z kraju, a nawet z zagranicy – podsumowuje E. Kasza.
Wyprzedza historię o 50 lat
Do rybnickiego farmaceuty napisał nawet pacjent z Rumunii. Ponieważ sądził, że pomysłodawca nowoczesnego urządzenia wzbogacił się na nim, więc poprosił go o przysłanie leku. – Na szczęście lek, o który prosił nie był jak na nasze warunki bardzo drogi, więc mu wysłałem – przyznaje aptekarz, któremu pomagała w pracy i doradzała przy konstruowaniu podajników żona Wiesława, dziś już emerytowana farmaceutka. – Mój mąż całe życie wyprzedza historię o jakieś 50 lat – podsumowuje jego racjonalizatorskie pasje.
Lecznicze olejki
Rybnicki aptekarz jest autorem kilku opowiadań o przeszczepach organów, które wyhodowano z komórek chorego. Pisał o tym już w latach 60. O innych swoich pomysłach opowiada ze śmiechem. – Zaprojektowałem damskie suknie, po czym wysłałem te projekty do jugosłowiańskiego czasopisma. Niestety, ślad po nich zaginął. A szkoda, bo dzisiaj panie noszą bardzo podobne kreacje – podsumowuje. Kilkanaście lat temu zaczął produkować preparat składający się z naturalnych olejków eterycznych. I jak przekonuje, odkąd go stosuje nie przeziębia się, nie ma kataru i nie wie co to ból gardła. Jest jeszcze jeden pomysł, który próbuje wcielić w życie.
Otwórzcie drzwi
Chodzi o to, aby w aptekach mogły pracować osoby niepełnosprawne. Szansą dla nich mogłoby być wymyślone przez rybnickiego farmaceutę urządzenie. Żeby jednak je zmodernizować i przygotować stanowisko pracy dla osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim, trzeba przynajmniej 200 tys. zł. – Wszystkie instytucje poobchodziłem, gdzie byłaby możliwość otrzymania unijnych pieniędzy, zwracałem się do PFRON-u, ale nie ma siły – stwierdza. Wierzy jednak, że tak jak niegdyś trafił do fabryki w Żywcu, tak i teraz znajdzie osobę, firmę czy instytucję, dzięki której apteki będą mogły zatrudniać niepełnosprawnych ruchowo pracowników.
Beata Mońka