Bez formy, bez pomysłu
Koszykarki UTEX–u ROW Rybnik przypomniały sobie, co znaczy smak zwycięstwa. Po serii pięciu kolejnych porażek (trzy ligowe i dwa w pucharze CEWL) nasze zawodniczki w ubiegłą środę odniosły wreszcie pierwsze od 16 lutego zwycięstwo. Niestety radość w naszej drużynie trwała zaledwie trzy dni, gdyż w ubiegłą sobotę po fatalnej wręcz momentami grze, przegrały już czwarty z rzędu mecz we własnej hali!
Zatańczyła na obręczy
W środę, 5 marca rybniczanki prezentujące ostatnio słabszą formę, pełne obaw wyjechały do Poznania na pojedynek z tamtejszym AZS–em, który w ligowej tabeli plasował się tuż za naszą drużyną. Początek tego meczu zdawał się potwierdzać te obawy, jednak ostatecznie dzięki dobrej grze Marquetty Dickens, ROW przegrał pierwszą kwartę tylko 12:15. Druga kwarta to w dalszym ciągu wyrównana walka zakończona remisowo, co w efekcie dało na przerwę prowadzenie poznanianek 29:26. Początek drugiej połowy spotkania to dominacja naszej drużyny, która w pewnym momencie wyszła już na sześciopunktowe prowadzenie. Ostatecznie przed ostatnimi dziesięcioma minutami tego pojedynku ROW prowadził 43:40. Ostatnia kwarta to był prawdziwy horror. Poznanianki na 17 sekund przed końcem meczu odzyskały jednopunktowe prowadzenie. 12 sekund później celnym trafieniem odpowiedziała jednak Nikita Bell i zrobiło się 57:56 dla rybniczanek. Gospodynie miały niecałe 6 sekund na przechylenie zwycięstwa na swoją stronę. AZS zdołał przeprowadzić akcję, jednak piłka po ich rzucie w ostatniej sekundzie meczu jedynie zatańczyła na obręczy i to rybniczanki po tym meczu mogły się cieszyć ze zwycięstwa.
Rosnąca przewaga
Niestety w sobotę, 8 marca już nie było tak dobrze. Nasze zawodniczki tego dnia podejmowały we własnej hali Dudę Leszno i zwycięstwo w tym meczu miało im otworzyć drogę nawet do trzeciego miejsca w ligowej tabeli. Początek spotkania zdawał się potwierdzać przypuszczenia, że będzie ono niezwykle wyrównane i emocjonujące. Przez pierwsze cztery minuty trwała walka kosz za kosz. Później jednak nasze koszykarki objęły prowadzenie 12:6 i trener leszczynianek wziął czas. Przyjezdne złapały oddech i w dwie minuty zdołały odrobić straty do dwóch puntów (12:10). Ostatecznie jednak pierwszą kwartę wygrał ROW 15:10. Po krótkiej przerwie przewaga naszej drużyny rosła z minuty na minutę. Na 25 sekund przed końcem pierwszej połowy sięgała ona już nawet trzynastu punktów (31:18) i wydawało się, że rybniczanki kontrolują wydarzenia na parkiecie i spokojnie dowiozą zwycięstwo do końca meczu.
Nieruchomy słup
Po zmianie stron wszystko się jednak zawaliło. Pierwsze punkty wprawdzie zdobyła Magdalena Skorek, jednak potem leszczynianki w pięć minut zdobyły pod rząd 12 punktów i zbliżyły się do naszej drużyny na jedno oczko (34:33). ROW pod koniec trzeciej kwarty złapał jeszcze raz oddech i głównie dzięki nie schodzącej z parkietu ani na chwilę Skorek, odskoczył Dudzie na dziewięć punktów (47:38). Chwilę później jednak już czwartą trójkę w tej kwarcie rzuciły leszczynianki i przed ostatnimi dziesięcioma minutami na tablicy widniał wynik 47:41. Początek ostatniej odsłony tego meczu obnażył wszystkie braki w naszej drużynie. Kolejna trójka Dudy, pięć akcji za dwa punkty i w połowie tej kwarty zrobiło się 54:47 dla zawodniczek gości! Trener ROW–u – Mirosław Orczyk wziął w tym czasie dwie przerwy na żądanie, jednak niewiele z nich wynikało. Rybniczanki nie miały zupełnie pomysłu, jak przeciwstawić się rywalkom, trener Orczyk bezradnie biegał wzdłuż linii bocznej boiska, a grupa leszczyńskich kibiców zaczęła powoli głośno świętować zwycięstwo w tym meczu. Fatalnie w tym czasie grały Amerykanki Nikita Bell i Hollie Merideth. Pierwsza wręcz raziła nieskutecznością (w całym meczu dwa celne rzuty z gry na czternaście prób i jedno trafienie na cztery próby z osobistych), a druga pełniła pod koszem funkcję nieruchomego słupa. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Dudy 62:52, a w naszej drużynie na pochwałę zasługują jedynie Skorek i Minja Siljegovic.
Chore grają, zdrowe siedzą
Orczyk po meczu jak zwykle tłumaczył porażkę brakiem sił i zdrowia Amerykanek. Tymczasem na ławce rezerwowych siedziały zupełnie zdrowiutkie Edyta Błaszczak i Joanna Górzyńska–Szymczak, które ani na sekundę nie zostały wpuszczone na parkiet... W sumie tego dnia w barwach ROW–u zaprezentowało się jedynie sześć zawodniczek! Powody porażek naszej drużyny zdają się być więc inne: słabiutka od dłuższego czasu gra w ataku, brak asekuracji przy rzutach rywali za trzy punkty, fatalna skuteczność rzutów osobistych i eksploatowanie do bólu coraz słabiej grających Amerykanek. Przed zbliżającymi się play–offami nie wróży to najlepiej.
Teraz Gorzów
Ostatni mecz rundy zasadniczej rybniczanki rozegrają 19 marca w Gorzowie z tamtejszym AZS–em. Gorzowianki są ostatnio na fali, wygrały ostatnich siedem meczów ligowych i trudno spodziewać się, aby nasza drużyna była w stanie nawiązać z nimi walkę. W przypadku porażki ROW–u, spadnie on najprawdopodobniej na szóste miejsce w tabeli i w play–offach zmierzy się z drużyną zajmującą trzecią lokatę. A tą drużyną będzie... AZS Gorzów.
INEA AZS Poznań – UTEX ROW Rybnik 56:57 (15:12, 14:14, 11:17, 16:14)
ROW: Marquetta Dickens 18, Minja Siljegović 17, Nikita Bell 11, Hollie Merideth 6, Magdalena Skorek 5, Olena Proszczenko 0.
UTEX ROW Rybnik – PKM Duda PWSZ Leszno 52:62 (15:10, 17:11, 15:20, 5:21)
ROW: Marquetta Dickens 12, Hollie Merideth 11, Magdalena Skorek 11, Minja Siljegovic 10, Nikita Bell 5, Olena Proszczenko 3.
Łukasz Kozik