Dzieci nie wolno bić
Każdy ma swoją receptę na wychowanie dzieci, w żadnym wypadku nie może to być bicie.
– Bezstresowe wychowywanie dzieci to nie jest dobry pomysł. Trochę dyscypliny jest potrzebne. Co nie znaczy, że wolno bić dzieci. Jestem absolutnie przeciwniczką bicia dzieci – mówi Bożena Miczajka.
Babcia 5-letniego Kuby wychowała wcześniej dwójkę własnych dzieci. I jak podkreśla, nigdy ich nie biła. – Wydaje mi się, że stanowczość pozwala dobrze wychować, ale rodzic musi być cierpliwy – zauważa. Przyznaje też, że już jako babcia nieco rozpieszczała na początku swojego wnuka. – Szybko jednak zrozumiałam, że to zły pomysł. Dziecko musi poznać zasady – podsumowuje Miczajka, której wnuk biega właśnie wokół rynkowej fontanny. 5-letni Kuba nie za bardzo ma ochotę na rozważanie tak poważnych kwestii. Pytany o to, czy wolno bić dzieci, odpowiada, że tak. Szybko jednak zmienia zdanie, gdy słyszy, że to on mógłby być tym, który dostaje lanie. Ostatecznie stwierdza, że dzieci bić nie wolno. Tak też brzmiało hasło konferencji, w której wzięli udział przedstawiciele organizacji i stowarzyszeń zajmujących się pomocą społeczną, pracownicy policji i pedagodzy. Po co rozmawiać o czymś tak oczywistym? Przecież wiadomo, że dzieci bić nie wolno. – Naprawdę takie to oczywiste? I rzeczywiście dzieci się u nas nie bije? – odpowiada pytaniem Jolanta Spyrczak, konsultant Regionalnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli „WOM”, organizatorka konferencji. Szybko dodaje: – Wciąż nie wiemy jak sobie z tym radzić. Byliśmy wychowywani w systemie bicia. Do niedawna bito na przykład w szkołach, za karę. Dopiero w drugiej połowie XX wieku pojawiła się tendencja, że nie wolno używać agresji wobec słabszych.
– Mamy nadzieję, że dowiemy się jak radzić sobie z agresją wśród dzieci. I co począć z uczniem, do którego nic nie dociera, żadne rozmowy i jakiekolwiek argumenty – mówiły przed spotkaniem anglistka i nauczycielka chemii z Gimnazjum w Pszowie. – Gniew daje poczucie kontroli nad innymi, a brak poczucia własnej wartości często przeradza się w agresję. Gdy znam swoją wartość i akceptuję samego siebie, łatwiej mi kontrolować emocje i zapanować nad złością – tłumaczyła mechanizmy rodzenia się agresji dr Teresa Cechowska – Świtaj z Wyższej Szkoły Menadżerskiej w Warszawie. – Te najbardziej wściekłe dzieciaki, tak naprawdę są najbardziej wystraszone i niepewne siebie. Te, które czują się mocne, nie muszą demolować ani nikogo bić – potwierdziła wcześniejsze słowa Aneta Wiśniewska z Pracowni Alternatywnego Wychowania z Łodzi, która prowadzi świetlicę środowiskową i gimnazjum nazywane przez jego uczniów „szkołą ostatniej szansy”. Ona i jej koleżanka Sylwia Letko-Janczak nie przywiozły cudownej recepty na to, jak radzić sobie z agresją. – My stosujemy dość proste metody. Dajemy dzieciakom dużo uwagi i autentycznej sympatii. I staramy się nie uczyć ich tego, czego sami nie robimy. Stawiamy na to, żeby pracować nad sobą. Na przykład przed dyżurem „wyzłaszczamy” się, pozbywamy złych emocji, żeby ich nie przenosić na dzieciaki – tłumaczyła Wiśniewska. Do tej listy można też dorzucić przywołane przez dr Teresę Cechowską - Świtaj słowa Alberta Schweitzera: „Znam trzy metody skutecznego wychowania: pierwsza – własny przykład, druga – własny przykład, trzecia – własny przykład”.
Beata Mońka