Dom i rodzina Byśków
Najstarszym z istniejących rybnickich domów mieszkalnych jest prawdopodobnie kamienica Byśków na rynku.
Kamienica stoi w głębi ulicy Raciborskiej, gdzie kiedyś graniczyła z piekarnią mistrza Wiktora Mandrysza. Gdzieś pomiędzy mieścił się garaż pana Zdzisława Byśka. Od tej strony też były przed wojną lokale handlowe np. sklep papierniczy. Podobnie było w stojącej vis a vis kamienicy Sladky’ego.
Przed wojną od strony rynku mieściła się znana apteka, a na lewo od niej oddzielony głównym wejściem do budynku znajdował się lokal, w którym najemcy się zmieniali. Najbardziej chyba zapamiętany został sklep radiowy. Aptekę prowadził dyplomowany farmaceuta Zdzisław Bysiek. Nosiła ona miano „Starej”.
Wykształcony i obyty
Zdzisław Bysiek urodził się 4 listopada1904 roku w Dąbrówce. Z rysopisu wynika, że był wysoki, o włosach ciemnoblond i niebieskich oczach. Był człowiekiem nie tylko po wyższych studiach z tytułem magistra, ale i człowiekiem obytym. Znał angielski. Często w latach trzydziestych wyjeżdżał do Włoch i Jugosławii. Jego żona Eryka nie używała tego imienia, ale imienia Jadwiga. Pochodziła z rodziny Banertów i żyła w latach 1915–1991. Jadwiga w czasie wojny i po niej prowadziła drogerię w lokalu po lewej stronie kamienicy Byśków, o której już pisaliśmy omawiając domy i sklepy na rynku. Przed wojną w tym lokalu mieścił się m.in. sklep radiowy. Co się tyczy Banertów – rodziców Jadwigi, to przez pewien okres ojciec prowadził administrację szpitala Spółki Brackiej na ul. Rudzkiej.
Z łańcuszkiem przy kostce
Jadwiga słynęła w Rybniku z elegancji. Jak mówi jej wnuczka Tamara Wojaczek o jej wyrafinowanym – jak na tamte czasy i małe miasto – stylu świadczy np. fakt, że na kostce nogi nosiła złoty łańcuszek. Zawsze zakładała najmodniejsze kapelusze i sukienki, aby móc co pokazać podczas przejażdżki bryczką po mieście lub gdy konno robiła wypad za miasto. Na jednej z fotografii z lat młodości datowanej na 1937 roku widać dedykację: Kochanemu Zdzisiowi Jadzia. Pewnie było to jeszcze przed ślubem. Państwo Byśkowie mieli dwójkę dzieci: córkę Barbarę ur. 19 maja 1939 roku (zmarła w 1993 roku) i syna Andrzeja urodzonego w 1941 roku (zmarł w 1990 roku).
Ścigał się na motocyklach
Stryj pani Tamary przejął w genach po ojcu zapał do motocykli. Ostało się kilka dyplomów. Zdzisław Bysiek nie tylko ścigał się przed wojną na motorach, ale także świetnie się na nich znał. Posługując się angielskim, był na bieżąco z nowinkami technicznymi. Owocowało to przekazywaniem rybnickim zapaleńcom motoryzacji wielu nowości. Szczególnie było cenne dla członków, a zwłaszcza zawodników RKM-u. Zdzisław Bysiek był w latach 1932–1939 prezesem klubu, który powstał w Rybniku wiosną 1932 roku w lubianej restauracji „Polonia”, którą zlikwidowali podczas wojny okupanci. Znał się na motorach na tyle, że jego listy doceniała nawet fachowa prasa i zamieszczała w formie artykułów, jak np. publikację o nowym polskim silniku do motobike’a SM–500. Artykuł ukazał się w numerze piątym „Motocykl i Cycelecar” w maju 1933 roku. Małe treningi motocyklowe odbywał na podwórzu za domem.
Ogród w centrum miasta
Dom Byśków słynął z gościnności. Pani Krystyna Wojak pamięta wspaniałe meble gdańskie, a na szczególną uwagę zasługiwał tzw. błękitny salon. Ściany były niebieskie, podobnie obicia – również niebieskie oraz niebieski dywan. W takim otoczeniu żyło się jak w niebie. Byśkowie zasłynęli także jako bibliofile i dorobili się wielkiej biblioteki. Szczególnie znana stała się po wojnie, gdy wszystkiego brakowało. Obecny właściciel domu powiedział, że w pewnym okresie czasu w domu Bysków było więcej książek niż w rybnickich księgarniach. Szczególnym miejscem świadczącym o wszechstronności zainteresowań Zdzisława Byśka był olbrzymi ogród w środku miasta. Rosły tu nie tylko drzewa i krzewy owocowe, lecz również typowo leśna roślinność, a pośród niej przechadzały się łanie, sarny, oswojone dziki, zające itp. Rozmaite gatunki ptactwa znalazły tu swój dom.
Ładował strzelbę solą
Pani Wojak dodaje, że właściciel zajmował się nawet pszczelarstwem. Ponoć Zdzisław Bysiek skrzyżował dzika z domową świnką. Do opieki nad tą „puszczą” w środku miasta specjalnie wynajmowano leśniczego. Jeden z przedwojennych rybniczan opowiadał, że działo się tu coś, co dzieje się wszędzie na świecie. Otóż do wspaniałego ogrodu zaglądali także amatorzy smacznych darmowych owoców. Ów rybniczanin mówił mi, że właściciel, który chodził również na polowania, na widok owych amatorów ładował strzelbę solą i czekał. Kiedy „wizytujący” mieli już pełne saki, pociągał za cyngiel i powiadał: „ I po co ja mam wynajmować ludzi do zbierania...” Ogród był naprawdę imponujący. Za domem Byśków wszerz ciągnął się aż ku tyłom Hotelu Polskiego, a wzdłuż po samą Nacynę, czyli za domami ciągnącymi się ulicą Raciborską (w stronę skrzyżowania) do mostu.
Zostało kilka pamiątek
Zdzisław Bysiek zmarł w 1966 roku. Zapamiętany został jako znakomity fachowiec–farmaceuta. Przedwojenny wspaniały leśny sad po wojnie zmienił się w dziko rosnące chaszcze będące oazą dla bezdomnych i mętów wszelkiej maści. Biblioteka gdzieś zniknęła... Dawny wspaniały świat odszedł w przeszłość. Pani Tamarze Wojaczek udało się zachować dwa meble z domu dziadków m.in., wspaniałą komodę, na której przy krzyżyku stoją zdjęcia kochanych najbliższych.
Michał Palica