W najbliższym czasie w Stanowicach pojawią się inspektorzy
Po naszej interwencji Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach zajmie się sprawą przejścia dla pieszych na niebezpiecznej ulicy Wyzwolenia.
O sprawie pisaliśmy w poprzednim numerze tygodnika. Właściciele posesji przy drodze wojewódzkiej nr 924 skarżą się na samochody jeżdżące z nadmierną prędkością. Najgorzej jest na granicy Stanowic i Czerwionki. Mieszkańcy od lat walczą o postawienie tu znaków ograniczających prędkość oraz wyznaczenie przejścia dla pieszych. Po wspomnianym artykule skontaktował się z nami Ryszard Pacer, z katowickiego ZDW. Rzecznik wyjaśnia, że zarząd wcale o mieszkańcach Stanowic nie zapomniał. – Do Referatu Inżynierii Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach nie wpłynął żaden wniosek o ustanowienie przejścia dla pieszych na drodze 924 w Stanowicach – informuje Ryszard Pacer. – Chcę podkreślić, że nasi specjaliści ds. inżynierii ruchu stale monitorują natężenie ruchu na drogach wojewódzkich i przejścia dla pieszych są tworzone wszędzie tam, gdzie tego wymaga sytuacja na drodze. Dodatkowo reagujemy na sygnały mieszkańców, jeśli ci czują dyskomfort z powodu braku przejść dla pieszych czy też szerzej rozumianej organizacji ruchu drogowego. Organizowane są wtedy spotkania z władzami gmin i mieszkańcami i szukamy najwłaściwszych rozwiązań postulując często umieszczenie w planach budżetowych inwestycji nie planowanych wcześniej – wyjaśnia Pacer. Zdaniem mieszkańców już od kilku lat dawali oni znać urzędnikom, że wyjazd z posesji graniczy z cudem. Jak się okazuje, do ZDW żadne pismo nie dotarło. Powód? – Prawdopodobnie nie były to pisma kierowane do ZDW w Katowicach. Nie otrzymaliśmy także sygnałów od policji, ani „miejscowego” Zarządu Dróg i Służb Komunalnych. Chcę jednocześnie zapewnić, że nie czekając na dodatkowe sygnały, nasi inspektorzy zapoznają się w najbliższych dniach z sytuacją opisaną w artykule – zapewnia przedstawiciel ZDW. Mieszkańcy z przymrużeniem oka patrzą na reakcję zarządu dróg. – Uwierzę dopiero wtedy, gdy zobaczę znaki i przejście dla pieszych – mówi Kazimierz Godziek, jeden z mieszkańców. – Boimy się o nasze dzieci, które każdego dnia muszą pokonywać tę ruchliwą drogę. Ja sam codziennie muszę poświęcić kwadrans, by włączyć się do ruchu. Mówiłem policjantom, że udostępnię im nawet wjazd na posesję, by mogli stanąć tu z radarem. Skończyło się na rozmowach – mówi rozgoryczony mieszkaniec.
(acz)