Dzieci na to patrzą
– Alkoholowe wybryki uchodzą płazem, a my czujemy się bezsilni – żalą się mieszkańcy osiedla Dąbrówki.
Mieszkańcy osiedla Dąbrówki mają dość pijackich burd. Rozgoryczeni są także rodzice dzieci, którzy chodzą tą drogą do jedynego w mieście żłobka. A wszystko przez bary, których w tej okolicy jest wyjątkowo dużo.
Dokładnie 22 czerwca minął rok, odkąd prezydent Adam Fudali wysłał pismo do Jerzego Kurpińskiego, reprezentującego Radę Osiedla. W piśmie chodziło o działalność barów „Rolo Pub” oraz „U Omy”, które dawały się mocno we znaki mieszkańcom osiedla Dąbrówki. Zgodnie z obowiązującym prawem, prezydent miasta ma możliwość cofnięcia lokalowi gastronomicznemu koncesji na sprzedaż alkoholu, jeśli w okresie sześciu miesięcy w miejscu sprzedaży lub jego najbliższej okolicy, co najmniej dwukrotnie powtórzy się zakłócanie porządku publicznego związane ze sprzedażą alkoholu w danym punkcie. W przypadku, gdyby tak się stało, właściciel lokalu dopiero po trzech latach od wydania takiej decyzji może ubiegać się o ponowne wydanie zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych. Rok temu prezydent Fudali stwierdził, że przeprowadzone kontrole nie wykazały żadnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu barów „Rolo Pub” oraz „U Omy”. Obiecał, że zobowiąże odpowiednie służby porządkowe do systematycznych kontroli tych barów.
Dzieci patrzą na pijanych
– Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. W dalszym ciągu często nie możemy spać po nocach, gdy imprezy w barze trwają do późnych godzin nocnych – ubolewa mieszkanka bloku nr 3 osiedla Dąbrówki. – Ulica Moniuszki, przy której stoją oba bary, nie jest oświetlona, co sprzyja chuligańskim wybrykom. Pijący śpią w krzakach, strach chodzić tamtędy po zmierzchu. Nie wspominając już o tym, ile śmieci zostaje po każdym weekendzie – dodaje ze zrezygnowaniem w głosie.
Najwięcej emocji budzi jednak niefortunne sąsiedztwo barów ze żłobkiem „Skrzat”. Jest to jedyny żłobek w Rybniku. Od najbliższego baru dzieli go kilkadziesiąt metrów. – W naszej placówce opiekujemy się około setką dzieci, które zmuszone są codziennie przechodzić obok tych barów. A są one otwarte już od wczesnych godzin porannych. Niektórzy klienci zachowują się skandalicznie. Leżą na ziemi, załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne, zaczepiają rodziców dzieci prosząc o drobne na alkohol – wylicza Irena Zasada, dyrektorka żłobka. Jak mówi, wystarczyłoby, aby lokale te otwierano o godz. 17.00, kiedy żłobek jest zamykany. Przydałoby się też oświetlić w końcu tę okolicę. Ciemności dają się we znaki zwłaszcza zimą.
Czujemy się bezsilni
Dlaczego miasto nie reaguje? – Bary kontroluje Straż Miejska. Często spory rodzą się za sprawą konfliktów sąsiedzkich, a nie z powodu głośnego baru – kwituje Prezydent Adam Fudali. A mieszkańcy coraz bardziej niechętnie wzywają na pomoc policję czy strażników. – Interwencje ograniczają się do pouczeń, a problem pozostaje. Niektóre nasze wezwania pozostają bez odpowiedzi, więc często odpuszczamy, czując się bezsilni w takiej sytuacji – wyznaje lokatorka bloku nr 3.
Andrzej Kieś