Ratunek dla szpitala
Rybnicka izba przyjęć jako pierwsza powiedziała „stop” pacjentom zapychającym szpitalny oddział ratunkowy. Przyjmowani są tylko ci, u których nastąpiło nagłe pogorszenie stanu zdrowia lub zagrożenie życia. Pacjenci z drzazgą w palcu czy kleszczem są odsyłani do poradni rodzinnych. – Nie chcieliśmy, aby doszło do sytuacji, gdy coś się stanie pacjentowi, który cicho siedzi w kącie i czeka na swoją kolej, a wymaga szybkiej pomocy – mówi Rafał Woźnikowski, ordynator rybnickiego SOR-u.
Skończyły się kolejki w izbie przyjęć przy rybnickim szpitalu. Teraz pacjentów z wysypką czy reumatyzmem odsyła się do poradni rodzinnych.
Przez lata pacjenci traktowali izbę przyjęć jako miejsce, gdzie można zasięgnąć porady lekarskiej. Władze szpitala postanowiły z tym skończyć i informują, gdzie mają iść po poradę. Lekarze pomagają tylko ludziom w sytuacji, gdy istnieje zagrożenie życia lub nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia. Cała izba przyjęć została obklejona stosownymi informacjami. Wiele osób zawraca już po przeczytaniu kartki na drzwiach. – Rozmawiamy z pacjentami i staramy się ich namówić, by w przypadkach, gdy nie wymagają oni leczenia szpitalnego, poszli do swojego lekarza. Postępujemy tak, gdy mamy do czynienia z banalnymi przypadkami jak kleszcz, ból gardła, wysypka czy bóle reumatyczne. Jeżeli pacjent nalega, to oczywiście go przyjmujemy – tłumaczy Rafał Woźnikowski, ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego. Od pierwszego lipca, kiedy zawisły kartki, ilość pacjentów zmniejszyła się nawet o 80 proc. Na szpitalnym oddziale ratunkowym zawsze były kolejki, a w tych czekali ludzie zarówno poważnie chorzy, jak i ci z banalnymi schorzeniami, które tak naprawdę nie wymagały ani szpitala, ani nawet porady specjalisty. – Myślę, że wiele osób zrozumiało problem szpitala. Nie jesteśmy ani lokalowo, ani personalnie przygotowani do przyjmowania tak wielkiej ilości pacjentów z błahymi schorzeniami Nie chcieliśmy, aby doszło do sytuacji, gdy coś się stanie pacjentowi, który cicho siedzi w kącie i czeka na swoją kolej, a wymaga szybkiej pomocy. Najgłośniej krzyczą osoby, którym nic nie dolega lub są pod wpływem alkoholu. Zdarzało się, szczególnie w weekendy, że pewne osoby po wypiciu kilku piw postanawiały się podleczyć – wyjaśnia Woźnikowski. Decyzję ogłoszono już w lutym, żeby rybnickim poradniom dać czas na przygotowanie się do zmian. Te wybrały spośród siebie siedem, w których od 1 lipca są całodobowe dyżury lekarzy rodzinnych. – Te dyżury zawsze istniały, tylko wiele osób o nich nie wiedziało. Myślę, że teraz ludzie zrozumieli nasz apel i odwiedzą nas tylko w pilnych przypadkach – dodaje szef SOR-u.
Adrian Czarnota