Cały ten jazz
– Pomysł każdego festiwalu jazzowego mi się podoba, bo wtedy jazzmani mają coś do roboty, a publiczność ma szansę posłuchać tej muzyki – przyznaje z uśmiechem Andrzej Schmidt, jeden z najlepszych znawców historii jazzu w Polsce. Jego wykłady w przerwach koncertów przybliżyły publiczności dzieje tego gatunku.
Międzynarodowa obsada
– Kilka dni temu uczestniczyliśmy w audycji w czeskim radio poświęconej muzyce dixielandowej i opowiadaliśmy o waszym festiwalu. Dużo ludzi było zainteresowanych imprezą i pytało, gdzie jest ten Rybnik. Mam nadzieję, że trochę Czechów tu przyjechało – opowiadał Standa Detský, dyrygent, trębacz, wokalista „Stanley’s Dixie Street Band”. Czeska kapela dixielandowa była jednym z muzycznych gości, którzy zaprezentowali się podczas pierwszego dnia imprezy. Ci, którzy odwiedzili tego popołudnia kampus mieli też okazję posłuchać „Nothing But Swing Trio” ze Słowacji oraz węgierski „Jazz Steps”. Drugi festiwalowy dzień należał do polskich tuzów sceny jazzowej. – Pamiętam, że jako uczeń katowickiej szkoły sportowej przyjechałem do Rybnika na jakiś turniej siatkówki. W drużynie przeciwnej czołowym siatkarzem był Czesio Gawlik, późniejszy ojciec i matka śląskiego jazzu. A z kolei od Saszy Abrahamczyka dowiedziałem się co to są kluski, rolada i modra kapusta – wspominał ze śmiechem weteran polskiego jazzu, saksofonista Przemek Dyakowski z „Take it easy”. Oprócz tejże formacji, grającej w stylistyce swingowej, publiczność oklaskiwała także: „Jazz Band Ball Orchestra” oraz „Siergiej Wowkotrub Trio”.
Można to tolerować
Choć festiwal miał w nazwie określenie: jazz tradycyjny, zagrały nie tylko dixielandowe formacje. – Nazwa tradycyjny jazz jest często nadużywana, ale można to tolerować. Jako tak zwany autorytet mówię, że można zaliczyć swing do tradycji. Dla nas, a szczególnie tych, którzy uznają tylko muzykę rockową, swing to i tak stara tradycja – uznał wykładowca Andrzej Schmidt. Przy okazji przypomniał też, że zespoły dixielandowe wywodziły się z nowoorleańskich orkiestr marszowych. Stąd w ich instrumentarium znajdowała się tuba. Wraz z nastaniem ery swingu, tuby zostały wyparte przez kontrabasy, które ma w swoich składach większość dzisiejszych formacji jazzowych. Podczas festiwalu nie zabrakło też rybnickich reprezentantów. Na zakończenie pierwszego dnia festiwalu, a także podczas jam session rolę muzycznego gospodarza pełnił „South Silesian Brass Band”. W jego składzie grają wspominani przez Przemka Dyakowskiego jazzmani. Zespół można też było spotkać w centrum Rybnika na trzy dni przed rozpoczęciem festiwalu. Byli jej muzyczną wizytówką. Przejeżdżając zaprzęgiem konnym przez rynek zachęcali do udziału w imprezie.
Beata Mońka