Trzy dni fotografii w Rybniku
V edycja Międzynarodowego Festiwalu Fotografii w Rybniku dobiegła końca.
Była to nie lada gratka dla miłośników fotografii. W programie imprezy znalazły się wystawy grup fotograficznych i indywidualne. Można było także obejrzeć kilka niezwykle ciekawych prezentacji multimedialnych zaproszonych artystów.
To już piąta edycja festiwalu, i chociaż w porównaniu do lat ubiegłych, swoją twórczość zaprezentowało zdecydowanie mniej fotografów, zarówno amatorów, jak i profesjonalistów, poziom artystyczny pozostał bardzo wysoki. Na festiwalu można było zobaczyć prace oraz posłuchać prelekcji takich artystów jak Milan Biegoń czy Andrzej Kramarz i Weronika Łodzińska-Duda. Ci ostatni zaprezentowali swój projekt „Dom”, na który składa się kilkanaście cykli realizowanych w Polsce, Europie i wybranych miejscach na świecie. W myśl słów Tadeusza Nowaka „Dom, który jest zapisaną ksiegą” fotograficy starali się udowodnić, że we wnętrzu domu czy mieszkania jest zaklęta jakaś prawda o jego właścicielu. Zabrali zgromadzonych w bardzo osobistą podróż m.in. po nowohuckiej noclegowni dla mężczyzn (cykl „1,62 m2 domu”), a także pozwolili zajrzeć do niedostępnych zazwyczaj ludzkiemu oku podhalańskich białych izb (cykl „Białe izby”).
Także osoby amatorsko zajmujące się fotografią miały możliwośż zaprezentowania swoich prac w Galerii Otwartej, w sali widowiskowej Klubu Energetyka. Co roku swymi ekspozycjami wiele emocji wzbudza Sławomir Kubat, założyciel niezależnej grupy fotograficznej Psycho Terror Foto Brigade ’Postion 69’’. – W tym roku swą kolekcję nazwałem „Rzeźnia sztuki”, ponieważ jest w niej dużo noży. Kurczaki, które posłużyły mi do zeszłej kolekcji „Kuraki” zjadłem, ślimaków już chyba nie zjem, choć pojawiają się w tej serii – komentuje Kubat.
Tym razem miłośnicy fotografii spotkali się w Rybniku jesienią, a nie jak zazwyczaj w marcu, gdyż organizatorzy, Klub Fotograficzny Format i Fundacja Elektrowni Rybnik, mieli trudności z pozyskaniem sponsora. – Determinacja organizatorów z grupy Format jest imponująca, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku nie napotkamy na takie kłopoty. – mówi Stanisław Wójtowicz, prezes Fundacji ER. Na szczęście, choć późno, festiwal się odbył. W kalendarzu rybnickich imprez po prostu tego punktu nie mogłoby zabraknąć.
– Bez wątpienia festiwal zaistniał na fotograficznej mapie Polski i wypełnił lukę w systemie organizacyjnym polskiej fotografii. Usytuował się pomiędzy „oficjalną krytyką”, uprawianą przez środowiska akademickie w kraju, a często anonimową pracą kół i klubów fotograficznych, zagubionych na niepodległej prowincji i skazanych na własne siły i proces samokształcenia – tak napisał o rybnickim festiwalu jeden z najlepszych polskich pejzażystów, współzałożyciel Kieleckiej Szkoły Krajobrazu, Paweł Pierściński.
Łukasz Żyła