Wojsko polskie w przedwojennym Rybniku cz. II
Lotnictwo
- Rudolf Beck wykładał w Szkole Podoficerskiej Lotnictwa na warszawskim Mokotowie. Zginął... w Charkowie.
- Ryszard Figura ukończył dęblińską Szkołę Podchorążych. Zginął jako lotnik dywizjonu bombowego u wybrzeży Algierii w sierpniu 1944.
- Ryszard Koczor – jako pilot zginął w grudniu 1940 nad Bagington w czasie bitwy o Anglię. Tu przypomniało mi się jakie miałem pretensje, że z okazji kolejnej okrągłej rocznicy żadna polska telewizja nie pokazywała angielskiego filmu poświęconego tej bitwie, w którym niemało miejsca poświęcono polskim lotnikom i troszkę czeskim. Film ten jedyny raz oglądałem z ojcem w latach 70–tych. Na szczęście pierwsi przypomnieli ten film Czesi w tv „Nova”. No, ale to normalne, że mistrzostwa świata w piłce nożnej mogłem nieraz oglądać dzięki Czechom, bo nasi nie transmitowali.
- Herbert Noga – lotnik 316 dywizjonu myśliwskiego. Uczestnik walk, zginął nieszczęśliwie 29.07.1945 nad Hilltop opodal Darwin w Anglii w czasie lotu treningowego. Jego Mustang R411 rozbił się z niewyjaśnionych powodów. Miał zaledwie 24 lata.
- Brunon Janas ur.01.06.1915 w Niedobczycach, lotnik dywizjonu 301 zginął 02.01.1945 w bitwie o Ardeny na granicy Luxemburga i Francji wraz z sześcioma innym członkami Lancastera PB 823.
Fundusze na samolot
Trzymam w ręku jeden z listów Bolka do mej ciotki Marysi. Listy są z różnych przedwojennych lotnisk. Młody Bolek opisuje w jednym z nich z 1937 wrażenia z pierwszego lotu („jak w bajce”). Pochodził z mającego – podobnie jak Rybnik – wielkie szybowcowe tradycje Leszna. Najczęściej pisał ze Świecia nad Wisłą. Był kadetem Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich (1/I eskadra – 1 pluton). Inny list z 1939 od Mariana ze Szkoły Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Radomiu. Niebo przyciąga od najwcześniejszych lat. Z rozrzewnieniem czyta się o akcji sióstr urszulanek.18.06.1939 na błoniach krakowskich wielki człowiek – metropolita krakowski Adam Sapieha – poświęcił „św. Urszulę”, a był to samolot sanitarny RWD, który kosztował aż 136 tys. zł. Uczennice i ich rodziny i nauczycielki w całej Polsce, także w Rybniku prześcigały się w najrozmaitszych formach zbierania funduszy. W Poznaniu wycięto z blachy 300 broszek samolocików i sprzedawano po 10 groszy. W Rybniku sprzedawano palmy na Niedzielę Palmową, urządzano loteryjki, wreszcie występ w „Świerklańcu” z „Lilią Wenedą” przyniósł 300 zł. Potem urządzono wielki koncert, jeszcze dołożyli się rodzice i znów było 500 zł.
Na wojennych szlakach
Oczywiście nasza Marynarka Wojenna także miała wiele pożytku z rybniczan. Bartoniek kuł kotwice do „Burzy” i „Wichra”. Dzielnemu marynarzowi z „Garlanda” Jerzemu Luksowi poświęcono osobny materiał. Rybniczanie walczyli na Zachodzie, walczyli na Wschodzie. Także rybniczanin Alfons Mrowiec – prócz wielkiego Wańkowicza – opisał andersowski szlak w „Od Monte Cassino do Polski”, tyle że najwięcej tu o Ślązakach, o rybniczanach.
Niedźwiadek
Bez wątpienia bohaterską postacią związaną z historią Polski i bezpośrednio z naszym miastem jest generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” – ostatni dowódca Armii Krajowej. Legionista, uczestnik wojny z bolszewizmem 1920, na przełomie lat 1930/1931 dowodził rybnickim garnizonem. Potem obrońca Warszawy, szef sztabu armii polskiej w Związku Sowieckim, w latach 1942–1943 d–ca dywizji, uwięziony przez Rosjan po wrednym procesie, zamordowany w Wigilię 1946. Przed wojną zamieszkiwał w Rybniku opodal ulicy Rudzkiej. Moja babcia, akuszerka Franciszka Tatarczyk miała podpisane kontrakty (pierwszy z lat 20–tych ubiegłego wieku) na obsługę żon rybnickich oficerów, będących w połogu. Jeden z nich jest z 1931, ale podpisał go już inny dowódca rybnickiego garnizonu.
Społeczeństwo w służbie
Niegdysiejsi oficerowie młodsi, jak przedwojenny ppor. Otton Roczniok, adiutant majora Mażewskiego z 1939 dochodzili po wojnie do znacznie wyższych stopni. Skończył służbę jako gen.brygady. Był komendantem Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Katowicach. Dbano w Rybniku o obronność młodej państwowości. O wielkim zaangażowaniu cywili świadczą zapisy do przeróżnych organizacji związanych z obronnością np. pracowników Rybnickiego Gwarectwa Węglowego. Hojność społeczeństwa była wielka. Gwarectwo nawet ufundowało krakowskiemu batalionowi tankietkę. W podzięce otrzymało ryngraf, który jest w naszym muzeum. Od 1934 przy rybnickim TG „Sokół” zorganizowano Oddziały Przysposobienia Wojskowego, którymi kierowali kpt. Kwaśniewski i por. Tatarczyk. Leon Tatarczyk widoczny jest na fotografii prowadząc swój pluton od kościoła św. Antoniego na rynek. Szczególnie w latach bezpośrednio poprzedzających wybuch wojny kładziono nacisk na propagandę obronną. Przy Gimnazjalnej, naprzeciw banku KKO, gdzie lodziarze sprzedawali lody „pingwin” stała wielka atrapa bomby zwracająca uwagę na obronę przeciwlotniczą. Na rynku postawiono olbrzymią atrapę okrętu wojennego. Na zdjęciu widzimy małego Mariana Raka na tym „okręcie”. Żona pana Mariana zamieszkiwała przed wojną jako dziecko na terenie koszar w Przemyślu, bo jej tato był pancerniakiem i wraz z rodziną otrzymał mieszkanie kwaterunkowe na terenie koszar. Pani Rakowa znała więc żołnierskie życie przed wojną bardzo dobrze.
Wiele jest nazwisk żołnierzy na rybnickim cmentarzu. Pamiętajmy o nich nie tylko od święta. Pamiętajmy nie tylko o naszych, bo najczęściej to nie oni wybierali sobie drogę, którą musieli pójść. Pamiętajmy o rybnickich weteranach, bo z roku na rok ich coraz mniej.
Major Kordian
Major Kordian
Na koniec – dla zobrazowania jednego z żołnierzy w większym nieco wymiarze – cytat z noty biograficznej na temat Dominika Ździebło Danowskiego z „Rybniczanie Słownik Biograficzny” Longina Musiolika. „...ur.1914 r. w Jastrzębiu Dolnym.... Zdał w 1933 r. maturę w Rybniku. Studiował w Krakowie... Pełnił funkcję dowódcy 183 plutonu wchodzącego w skład SGO (tj. Samodzielna Grupa Operacyjna, przyp. MP) „Polesie” generała Kleeberga. Po kapitulacji wzięty do niewoli. Uciekł z obozu niemieckiego i wrócił na Śląsk. Później przeniósł się do Krakowa – zorganizował i dowodził największym na południu Zgrupowaniem AK „Żelbet”. Pseudonim „Major Kordian”. Wniósł duże zasługi w ochronie Krakowa przed przygotowywanym przez wycofujących się Niemców zniszczeniem miasta. W lutym 1949 r. aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Oskarżony przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie, w tzw. „procesie czterech”. Więziony przez siedem lat. Po zamknięciu śledztwa, ciężko chory wrócił do Katowic. Zmarł w styczniu 1962 r. Odznaczony m.in. Krzyżem Virtuti Militari....” Warto przyponieć, że SGO „Polesie” gen. Kleeberga była jedną z najbardziej zasłużonych na polu chwały jednostek polskich z 1939, bardzo długo walcząc.
Pamiętam słoneczny, ciepły dzień. Wyskoczyłem akurat z „plebiscytowej” kamienicy pani Winklerowej i na ul. św. Jana nagle ujrzałem piękną jak z obrazka parę. Młody żołnierz (MSW) o nienagannej sylwetce, w rogatywce, w odprasowanym mundurze, wysokich butach i trzymająca go pod ramię długowłosa – jak on młoda – blondynka. Roześmiana, w kwiecistej, letniej sukience. Widok rzeczywiście był nietuzinkowy. Pomyślałem sobie potem, gdyby Kossak to zobaczył mielibyśmy dziś o jeden „ułański” obraz więcej.
Michał Palica