Uwierz w Mikołaja
W czerwcu mam zawsze ostatnie golenie - mówi Aleksander Wielgus z Rybnika.
Żeby być św. Mikołajem nie kupuje sztucznej brody w sklepie. Co roku zapuszcza po prostu swoją. I tak od siedemnastu lat.
Gdyby św. Mikołaj nagradzał dorosłych za poświęcenie na rzecz grudniowego święta, Aleksander Wielgus z Rybnika, na co dzień kierownik techniczny w Wodzisławskim Centrum Kultury, na pewno dostałby od niego wielki, świąteczny prezent! Bo chyba niewielu jest ludzi tak oddanych mikołajkowej tradycji, jak on. – Ostatnie golenie mam w czerwcu. Zapuszczam mikołajową brodę przez pół roku – mówi o sobie pan Olek. Natapirowana i odpowiednio pomalowana pasuje do stroju św. Mikołaja, jak żadna inna.
Ciągną go za brodę, a tu nic!
Dzieci które powątpiewają w prawdziwość postaci Mikołaja, nieraz ciągną go za brodę. Chcą się utwierdzić w przekonaniu, że to zwykly przebieraniec, tak jak w sklepie czy telewizji. Ciągną też za brodę pana Olka i ...nieco wystraszone puszczają. Broda jest jak najbardziej prawdziwa! Ale Mikołaj wcale się nie gniewa za ten sprawdzian. Spogląda dobrotliwym wzrokiem zza okrągłych, srebrnych okularów. - Okulary te dostałem w prezencie od wodzisławskiego optyka - wspomina. – Długo szukałem odpowiednich, które by pasowały do wizerunku i wreszcie znalazłem. Wszedłem do sklepu i poprosiłem, żeby „wybili mi w nich szybki”. Kiedy powiedziałem, po co mi takie okulary, pani zawołała w stronę zaplecza: „Tomek, załóż tu panu „zerówki!”. I dostałem okulary od firmy – opowiada Aleksander Wielgus.
Strój uszyty z flagi
A wszystko zaczęło się w 1980 roku. Rok wcześniej Aleksander Wielgus przyjechał na Śląsk z Torunia i zamieszkał w Rybniku. – Nasi znajomi mieli czteroletnie dziecko, które marzyło, żeby przyszedł do niego Mikołaj. W sklepach nic wtedy nie było. Kupiłem materiał na flagi i z tego uszyliśmy strój – wspomina pan Olek. Potem przychodził do swoich córek, o mikołajkową przysługę prosili go także znajomi. Z roku na rok lista dzieci do odwiedzenia wydłużała się i wydłużała. Kiedy w 1991 roku zaczął pracę w Wodzisławskim Centrum Kultury, został Mikołajem już na dobre. – Chciałem wyglądać profesjonalnie, dlatego zacząłem zapuszczać brodę – mówi Aleksander Wielgus. Jego mikołajkowy wizerunek pojawił się też kiedyś na świątecznych czekoladkach „Mirany” z Gorzyczek.
Telefony się urywają
Początek grudnia jest dla niego chyba najbardziej pracowitym okresem w roku. Odwiedza dzieci od Wodzisławia aż po Cieszyn. Zawodowo i prywatnie. – Zapisy mam już od listopada. Telefony się urywają – śmieje się pan Olek. 6 grudnia wyrusza w teren koło południa, a wraca do domu około godz. 21. W pracy Mikołaja pomaga mu żona Mirosława. – Zawsze na koniec trasy odwiedzamy nasze córki, Anię i Agnieszkę. Obie mają już ponad dwadzieścia lat, ale do dzisiaj kochają Mikołaja - uśmiecha się pan Olek.
Iza Salamon