Nocny patrol
Praca policjanta nie jest lekka. Tym bardziej nocą.
Wyjazd
Piątek, godzina 22.30. Policjanci z komendy miejskiej policji kończą odprawę i ruszają na nocny patrol. Towarzyszy im strażnik miejski. Panowie znają się i szanują nawzajem. – To koledzy. Nie ma jakiegoś wywyższania się. Nasze służby się uzupełniają. Czasem jednak brakuje tych uprawnień, które posiada policja – tłumaczy strażnik, który chce się zapisać do szkoły policyjnej, by móc w przyszłości zasilić szeregi stróżów bezpieczeństwa.
Fałszywy sygnał
W radiowozie cichutko gra muzyka, przez którą przebija się co jakiś czas głos z dyżurki i raporty innych patroli. – Uwaga, skradziono samochód marki Volvo... – rozpoczyna komunikat oficer dyżurny. Jeden z patrolujących spisuje wszystkie dane do notesu. Objeżdżamy wyznaczony w cedule teren. Na parkingu pod klubem Imperium pojawia się coraz więcej aut. – Powoli się zjeżdżają. SWD, SG... – rozgląda się za samochodami policjant Adam. Ważniejsze od tablic rejestracyjnych są wnęki między pojazdami. W ich cieniu można wiele ukryć. – Siedzi tam jakaś grupa. Podjedź do nich – mówi do kierowcy policjant Michał. Tym razem intuicja wypuściła fałszywy sygnał. – Piesek na smyczy, nocny spacer młodzieży. Tutaj nic się nie dzieje. Jedziemy dalej – postanawia.
Tapetują mandatami
W pobliżu Plazy natrafiamy na grupkę przechodzących przez pasy młodych ludzi. Najprawdopodobniej wyszli właśnie z Żabki. Mignęli gdzieś po lewej, ale policjanci zdołali dostrzec otwarte puszki z piwem. – Bierzemy ich. Zawróć tam dalej. Zdążymy – stwierdza policjant Adam. Radiowóz podjeżdża do rozbawionej grupy. Chłopcom zrzedła mina. – Ja nie piję, ja tylko niosę – zaczął się migać od mandatu jeden z nich, ale szybko odpuścił, widząc bezsens takiego tłumaczenia. Patrol legitymuje zdezorientowanych chłopców, którzy oczekują na dalszy ciąg wypadków. Jeden z policjantów podchodzi do radiowozu i chwyta za radio. – 20 12 do 20 50. Mam cztery peselki do sprawdzenia – zgłasza do centrali Michał. Jego koledzy pilnują zatrzymanych. Po wypisaniu mandatów, jeden z ukaranych rzuca na odchodnym, że będzie miał czym w piecu palić. – Zdarza się. Jedni dostają mandat i to im daje do myślenia. Inni sobie tymi druczkami ściany tapetują. Tak to już jest – tłumaczy w radiowozie policjant Adam.
Siła spojrzenia
Przejeżdżamy przez plac Wolności. Ludzie stoją na przystankach autobusowych i bacznie nam się przyglądają. Jedni z ciekawości: a może kogoś wylegitymują? Drudzy z lekkim zdenerwowaniem: cholera, oby nie było jakiejś zadymy. W oczach innych uderza nienawiść. Swoim wzrokiem krzyczą: psy! Policjanci ze spokojem przyglądają się ich zachowaniu. – Do tego trzeba się przyzwyczaić. To właśnie osoby, z którymi najczęściej mamy do czynienia. Niektóre twarze już znamy, kojarzymy z różnych interwencji. Zwykłe wykroczenia, rozboje... różnie jest. Jesteśmy tymi, którzy ich ścigają, więc to spojrzenie jest naturalne. Inni natomiast nie mieli jeszcze z nami do czynienia, ale modnie jest teraz rzucić za naszymi plecami HWDP – tłumaczy policjant Adam.
Nie można się bać
Ostre spojrzenie, jakim niektórzy rzucają w stronę radiowozu, z pewnością nie zachęciłoby nikogo do nawiązania rozmowy. Policyjny mundur działa na niektórych jak czerwona płachta na byka. Między innymi i do takich spojrzeń trzeba się w tej pracy przyzwyczaić. Na początku trudno sobie z tym poradzić. – Wszystko zależy od danej osoby. Niektórzy muszą na początku walczyć ze strachem i z czasem dopiero czują się w tej pracy lepiej. Gdybym ja się bał, nie wstąpiłbym do policji – zdradza policjant Michał i nagle przerywa, opuszcza szybę i zwraca się do dwóch przecinających jezdnię pieszych. – Panowie, to nie jest dobre miejsce na przechodzenie przez ulicę. Mieliście 20 metrów do pasów – poucza. Przyłapani tłumaczą, że szli tylko do samochodu, ale szybko rezygnują z wymówki. – Dobrze, przepraszamy. Dobranoc – rzucają na odchodnym.
Redakcja dziękuje Komendzie Miejskiej Policji w Rybniku za możliwość towarzyszenia policjantom w ich nocnym patrolu.
Krystian Szytenhelm