A zabił ....
Teatr Kwadrat zagrał dwukrotnie przed rybnicką publicznością sztukę „Szalone nożyczki”.
Jakie pytanie jest najważniejsze w kryminalnej opowieści? Oczywiście: Kto zabił? Tę zagadkę usiłowali rozwikłać bohaterowie spektaklu „Szalone nożyczki” przy pomocy rybnickiej publiczności.
„Szalone nożyczki” to nazwa salonu fryzjerskiego powadzonego przez Tonia (Jacek Łuczak) o kocich ruchach i powłóczystym spojrzeniu, którym obdarza w szczególności panów. W zakładzie pracuje także Barbara Markowska (Lucyna Malec), dość tajemnicza blondynka. Tego dnia do salonu przychodzi się ostrzyc Edward Wurzel (Maciej Kujawski), handlarz antykami. Nową fryzurę przed wyjazdem do Paryża chce mieć pani Dąbek (Ewa Wencel), która pytana o to czym zajmuje się jej mąż, zauważa: „Co robi? Mój mąż jest posłem, nic nie robi”. Do salonu trafiają jeszcze dwie postacie, udające klientów. Szybko okazuje się, że są to: policjant Tomasik (Andrzej Nejman) i inspektor policji – Kowalewski (Grzegorz Wons). Sprawy się komplikują, gdy mieszkająca nad zakładem, słynna niegdyś pianistka zostaje zamordowana. W kręgu podejrzeń znajdują się klienci i pracownicy „Szalonych nożyczek”. Każdy z nich ma wystarczający motyw, by pozbyć się pianistki. Rozpoczyna się śledztwo. Inspektor Tomasik próbuje odtworzyć przebieg wydarzeń. – Proszę państwa, teraz kolej na was. Jeżeli ktoś z was zauważy, że jakaś okoliczność nie miała miejsca, proszę podnieść rękę, a ja zatrzymam akcję – usłyszeli widzowie z jego ust. Tym samym publiczność przyjęła rolę świadków. Każdy z widowni mógł zgłosić zastrzeżenia do wersji wydarzeń przedstawianej przez podejrzanych. Okazało się, że teatr odwiedziło wiele spostrzegawczych osób, które mogły wymienić uwagi z inspektorem policji także podczas przerwy. – Są takie sceny, które się zapamiętało, ale dużo szczegółów ucieka i dopiero, gdy ktoś o nich opowiada, przypominają się – relacjonuje Beata Konkol. – Koleżanka i tak jest bardzo spostrzegawcza – zdradza jej znajoma Aleksandra Uherek. Obie panie przyznają, że po raz pierwszy mają okazję uczestniczyć w spektaklu, w którym tak ważną rolę odgrywa publiczność. – Świetnie się bawimy – dodaje Konkol. – Bardzo nam się podoba, że twórcy włączyli tyle rybnickich akcentów. Handlarz antykami ma sklep na Sobieskiego, a mieszka na Lompy, zaś pani Dąbek na Wierzbowej. Z kolei inspektor policji, z którego pozostali trochę się naśmiewają, pochodzi z Marklowic – wylicza Uherek. A ponieważ kryminały bywają przewrotne, obie koleżanki typują, że w zbrodnię może być zamieszany któryś z policjantów. O tym jednak kto zabił, zdecydują pod koniec spektaklu świadkowie, czyli publiczność. Zanim to jednak nastąpi, śledztwo trwa. Szczególnie skrupulatnie wypytuje o szczegóły, siedząca w pierwszym rzędzie, pani Gabriela. W końcu zostaje poproszona o wejście na scenę i wykonanie telefonu, by sprawdzić wiarygodność słów pani Dąbek. Podejrzana zostaje oczyszczona. – Nie, to nie było umówione – zdradza po spektaklu pani Gabriela, którą do przyjścia na przedstawienie namówiła koleżanka. Jednak nie zdradziła zakończenia, więc rybniczanka mogła uczestniczyć w zabawie w śledztwo. – Skąd ta moja dociekliwość? Może stąd, że studiuję prawo – przyznaje ze śmiechem. Choć nie zgadza się z werdyktem publiczności. Urok sztuki „Szalone nożyczki” polega na tym, że za każdym razem zabójcą może okazać się ktoś inny. Wszystko zależy od świadków, czyli widzów. Publiczność pierwszego ze spektakli granych w Rybniku zdecydowała w głosowaniu, że mordercą jest handlarz antykami.
Beata Mońka