Badacz i popularyzator nagrodzeni
W rybnickim kampusie wręczono statuetki „Górnośląskiego Tacyta".
- Górny Śląsk zasługuje na swoją Jolę Rutowicz - mówił prof. Wojciech Kunicki z Uniwersytetu Wrocławskiego, laureat nagrody „Górnośląski Tacyt".
Jego słowa padły podczas debaty, odbywającej się pod hasłem: „Górnośląskość w dyskursie publicznym". Towarzyszyła ona uroczystości wręczenia nagrody „Górnośląski Tacyt", którą ustanowił trzy lata temu Ruch Autonomii Śląska. Statuetki autorstwa rzeźbiarza Augustyna Dyrdy są przyznawane w dwóch kategoriach: badacz oraz popularyzator dziejów Górnego Śląska. W pierwszej otrzymał ją germanista, prof. Wojciech Kunicki za książkę „Śląsk. Rzeczywistości wyobrażone", zawierającą tłumaczenia niemieckojęzycznych tekstów źródłowych, pochodzących z okresu od Oświecenia po początek naszego stulecia. - Pewnie optyka, którą reprezentuję, czyli spojrzenia z zewnątrz, jest pomocna w podejmowaniu próby zrozumienia problematyki Górnego Śląska. Ale potrzeba i z zewnątrz, i z wewnątrz podejmować takie próby zrozumienia tego, co się tutaj dzieje - mówił prof. Kunicki. Drugą statuetkę otrzymał publicysta i krytyk literacki Krzysztof Karwat za cykl „Górny Śląsk. Świat najmniejszy", organizowany w chorzowskim Teatrze Rozrywki. - Od dzisiaj mogę się zaliczać do popularyzatorów dziejów Górnego Śląska, bo wcześniej pojęcie: „popularyzator" niezbyt mi się dobrze kojarzyło. W poprzednich edycjach wyróżnienie to otrzymali: Małgorzata Szejnert i Henryk Waniek. Dołączyć do tego grona, to prawdziwy zaszczyt - wyjawił Krzysztof Karwat. Obaj laureaci wzięli też udział w dyskusji o tym, jak postrzegany jest Górny Śląsk i jak my sami go widzimy. - Dla mnie Górny Śląsk oznacza życie w rozmaitych przestrzeniach kulturowych, głęboko zakorzenione „dyscyplinowanie", czyli m.in. kult pracy oraz przestrzeń „niegotową". Górny Śląsk jest niczym Ameryka z mnóstwem szans - podzielił się Kunicki. - Jest niczym dziecko, czysty i otwarty na przyjęcie czegoś nowego - kontynuował myśl dr Zbigniew Kadłubek z UŚ. - Obawiam się, że cechuje nas takie rozpięcie między pychą i przekonaniem o swojej wyjątkowości, a kompleksem chłopca, który był, jest i będzie bity - dodał Karwat. - To coś, co zamyka się w coraz mniejszym obszarze. Ale z drugiej strony coraz więcej ludzi docenia swoje korzenie, postrzega je jako skarb, a nie skazę. Często dzieje się tak, gdy wyjeżdżają ze Śląska. W sumie to lepiej, żeby było 100 dobrych Górnoślązaków, niż 2000 nijakich - stwierdził prof. prof. Ryszard Kaczmarek z Uniwersytetu Śląskiego. - Czy nie boicie się mody na Śląsk? - pytał rozmówców student historii. - Nie boję się, a nawet jej sobie życzę. Mnie nie gniewa nawet ta śląskość ludyczna na poziomie gulika. Niech różne poziomy promowania naszej tradycji się mieszają - mówił Karwat, a drugi z laureatów dorzucił postulat, że Górny Śląsk zasługuje na swoją Jolę Rutowicz.
Patronem nagrody jest pionier górnośląskiej historiografii, wieloletni proboszcz parafii w Tworkowie ks. Augustin Weltzel (1817-1897), nazywany „górnośląskim Tacytem". Jego publikacje uznano za przykład naukowej rzetelności i braku narodowych uprzedzeń, które często cechowały późniejszą historiografię tego regionu. Dwa lata temu wyróżnienia otrzymali: historyk sztuki prof. Ewa Chojecka oraz pisarz i malarz Henryk Waniek, zaś w ubiegłym roku - historyk Jerzy Polak oraz dziennikarka i pisarka Małgorzata Szejnert.
(bea)