W Wiśle fajnie, ale my co chwilę coś wygrywamy
Państwo Kumańscy wygrali w „Tygodniku Rybnickim” wycieczkę do Wisły. – Gdy zadzwonili z redakcji, pani przy telefonie bardzo się ucieszyła, bo już długo mnie niczym nie nagrodziła – uśmiecha się Adam Kumański.
Szczęście w konkursach
Wystarczyło wysłać sms-a z odpowiedzią na pytanie: w jakiej miejscowości znajduje się hotel „Przedwiośnie”. Adam Kumański napisał, że w Wiśle i tam też wygrał wycieczkę. – Czytelnikiem „Tygodnika Rybnickiego” jestem od samego początku. Interesują mnie informacje o Rybniku i sport. Wycieczka do Wisły to nie moja pierwsza u was wygrana. Były już płyty, wejściówki do kin... a gdy zadzwonili z redakcji, pani przy telefonie bardzo się ucieszyła, bo już długo mnie niczym nie nagrodziła – uśmiecha się Adam Kumański i tłumaczy, że to nie tylko nasz tygodnik jest dla niego taki szczęśliwy. – Ja w ogóle wiele rzeczy wygrywam, to zestaw do odbioru Polsatu z rocznym abonamentem, to zegarek. Teraz czekam na jakiś samochód – śmieje się.
Okazja do świętowania
Kumański wybrał się na 3-dniową wycieczkę wraz z całą swoją rodziną, czyli z żoną Kasią oraz dwiema córeczkami, Gosią i Julią. Jakie wrażenia? – Jak już gdzieś wyjeżdżamy, to właśnie w góry. Ludzi było tam wtedy masę, wszyscy chcieli jeszcze skorzystać z ostatnich dni wakacji. To był koniec sierpnia, pogoda ładna, no może w sobotę trochę popadało, ale ogólnie było bardzo przyjemnie. Zresztą akurat jak tam byliśmy, przypadła 5-rocznica naszego ślubu, urodziny męża, no i prawie że trafiliśmy jeszcze na pierwsze urodziny Gochy – zdradza żona.
Julka zgubiła bucik
Jak to na wycieczkach, prócz świętowania było również zwiedzanie. – W amfiteatrze odbywał się właśnie jakiś festiwal muzyki country. Byliśmy tam na próbach. Na występach już niestety nie, bo akurat zaczęło padać. Wjechaliśmy też na Czantorię i... bardzo pozytywnie byliśmy zaskoczeni. Wyciąg jest bardzo nowoczesny, pamiętamy go trochę innym. Gdy wjeżdżaliśmy w ubiegłym roku, Julka zgubiła na tym wyciągu but i mąż musiał po niego specjalnie wchodzić. Tym razem już bardziej ją pilnowaliśmy – uśmiecha się małżonka.
Krystian Szytenhelm