Nerwowy pojedynek
Energetyk ROW Rybnik lepszy w meczu wyjazdowym od Startu Namysłów.
Piłkarze ROW-u Rybnik po dwóch remisach znów zwyciężają. Mecz w Namysłowie miał niebywałą dramaturgię, a równie ciekawie jak na murawie było i poza boiskiem.
ROW zagrał dwie zupełnie różne od siebie połowy. W pierwszych 45 min z większą determinacją grali zawodnicy Startu, a szybko strzelona w 15 min przez Patryka Pabiniaka bramka jeszcze bardziej ich umotywowała. ROW nie mógł przejąć inicjatywy, a dodatkowo grę utrudniał padający deszcz i grząskie boisko. Już w pierwszej połowie boisko po brutalnym faulu przeciwnika musiał opuścić Rafał Mitura (podejrzenie urazu żeber). Do przerwy gospodarze prowadzili 1:0. – W przerwie dokonaliśmy pewnych roszad w ustawieniu jak i zmian personalnych. Największa jednak zmiana nastąpiła w nastawieniu do meczu: my również wyszliśmy na „piłkarską wojnę”. I okazało się, że nie tylko jesteśmy w stanie dorównać przeciwnikowi w determinacji i walce, ale przede wszystkim udowodnić swoją wyższość piłkarską – przyznał Dariusz Widawski, trener Energetyka ROW. Rzeczywiście, ROW drugą część rozpoczął z animuszem i szybko doprowadził do wyrównania. Gola z rzutu karnego, po faulu na Mateuszu Szatkowskim, zdobył Paweł Krzysztoporski. Rybniczanie stwarzali więcej sytuacji od rywala, kolejne gole mogli zdobyć Żyrkowski, Dzięgielowski i Krótki. Jednak zwycięskiego gola zdobył Marcin Grolik, strzelając nie do obrony z ponad 20 metrów. Niestety, mecz był nerwowy w końcówce, drugą połowę przedłużono o 10 min. Wszystko za sprawą odpalonych rac przez kibiców gospodarzy i kompletnego „zadymienia” boiska. – Chciałbym jednak podkreślić, że kibice zachowywali się bardzo poprawnie tworząc ładną oprawę meczu. Dotyczy to również naszych fanów, którzy w liczbie około 150 przyjechali na ten mecz. Co prawda oni również odpalili race, ale nie skutkowało to przerwaniem meczu. Warto nadmienić, że jednym z głównych argumentów jakimi motywowali się piłkarze ROW-u w przerwie meczu, była gra dla tej grupy kibiców. W końcu w ten zimny, szary i deszczowy dzień wybrali się w 200-kilometrową podróż, by nas dopingować. Mam nadzieję, że w drugiej połowie zaspokoiliśmy ich oczekiwania – dodał trener Widawski. – Niestety, paradoksalnie do postawy kibiców obu drużyn, nie dostosowali się ludzie, przebywający na ławce rezerwowych gospodarzy. O ile z „przepychankami” słownymi miałem już wątpliwą przyjemność się spotkać, to trener uderzający z całej siły piłką w zawodników na ławce rezerwowej przeciwnika, do dla mnie nowość. Jeśli do tego dołożymy kilkakrotne „wpadanie” w naszą strefę działaczy i piłkarzy gospodarzy i „szarpaniny” to jest po prostu skandal. Szkoda, że w wyniku tego czerwoną kartkę zobaczył przebywający na ławce rezerwowych Kapinos, a prowokator całego zamieszania, jeden z piłkarzy gospodarzy nawet nie został napomniany. Sędziowie niestety nie poradzili sobie z skandalicznym zachowaniem sfrustrowanych gospodarzy – wyrzucenie na trybuny ich trenera nic nie zmieniło. Nerwówka trwała do samego końca, a czerwona kartka dla zawodnika z Namysłowa w 93 minucie meczu za kolejny brutalny faul była pokazana zdecydowanie za późno – mówi Widawski.
Po zakończeniu spotkania to jednak rybniczanie odtańczyli taniec radości, i odnosząc siódme zwycięstwo w sezonie zachowali pozycję lidera. Teraz przed zawodnikami ROW-u dwa bardzo trudne pojedynki, z Rozwojem Katowice i Ruchem Zdzieszowice. Mecz z Rozwojem rozpocznie się w sobotę 17 października o godz. 15.30 na stadionie przy ul. Gliwickiej.
Marcin Mońka