Żyjemy jak ludzie z Trzeciego Świata
Kanalizacja: duma Rybnika? To chyba żart! Mieszkańcy Gotartowic mają już dość ciągłego zalewania ich posesji i wykopów, przez które nie mogę dojechać do swoich domów. Budowa kanalizacji miała tam być zakończona dwa lata temu. Niestety horror trwa nadal.
Dwa lata poślizgu w budowie kanalizacji. Nie brzmi tak strasznie, jak koszmar, który dzień w dzień przeżywają mieszkańcy ulic Niskiej i Bagnistej w Gotartowicach. Z każdym większym deszczem dochodzi do zalewania posesji, a niektórzy i przez pół roku nie mogli dojechać do domu.
Trzeci świat
Gotartowice. Ulice Niska i Bagnista (a nazwa ta nie odbiega od jej stanu). Kałuże wody i wykopy. Wiadomo dlaczego: kanalizacja. Ten odcinek miał być oddany do użytku już w listopadzie 2007 roku. Ale prace trwają do dziś. I do dziś wszyscy okoliczni mieszkańcy skarżą się na związane z tym niedogodności, a nawet straty, które powstają wraz z każdą większą ulewą. – Jesteśmy cały czas w tym samym miejscu – skarży się Kazimierz Szweda, który już wielokrotnie interweniował w tej sprawie w urzędzie miasta. – Odpowiedzieli, że mam czekać cierpliwie na zakończenie prac, i że wszystko idzie zgodnie z terminami. Tyle, że najpierw ten termin to był listopad 2007 roku. Mają więc już 2 lata poślizgu. A my żyjemy jak ludzie z Trzeciego Świata! – skarży się mieszkaniec Gotartowic.
Koparki w bramie
Mieszkańcy rozumieją, że budowa kanalizacji musi się wiązać z niedogodnościami. Ale takiego horroru się nie spodziewali! – Użyczyłem im nawet terenu, przesunąłem swój płot o 1,5 metra w głąb, bo robotnicy nie mogli tędy przejechać cięższym sprzętem. A oni nam tu zrobili 3 metrowe wykopy. Dojazd do posesji całkowicie tarasowały koparki. Nie mogliśmy stąd wyjechać! – skarży się Szweda, i bynajmniej nie jest w swych utyskiwaniach osamotniony. – Sąsiad przez pół roku nie miał auta w domu, tak tutaj wszystko było rozkopane – dopowiada Krzysztof Dziwoki.
Zalewa posesje
Ale ostatnio 3-metrowe wykopy w końcu znikły i mieszkańcy mogą żyć w miarę normalnie. To znaczy: mogą dojeżdżać do swoich domów. Ale gdy tylko spadnie trochę deszczu, niech nie próbują dostać się na piechotę. „Ulica” zamienia się w jedno wielkie rozlewisko. – A, w tym miejscu to się wczoraj utopiłam, tyle wody tu znów leżało – skarży się Stefania Oleś. – Jak tylko spadnie deszcz, do godziny mamy tutaj staw. To z tej studzienki wylewa się wtedy tak dużo wody, i to brudnej! – tłumaczy Szweda i pokazuje na niepozorną studzienkę, która jest źródłem tylu kłopotów dla mieszkańców ulicy Bagnistej. – No wylewa ta studzienka prosto na moją posesję. Tak poważnie to mnie już dwa razy zalało – skarży się Dziwoki na straty.
Walka z wodą
To jednak nie firma temu winna. – Z tą ulicą są duże problemy, bo znajdują się tam żyły i kurzawy wodne. Te powodują, że wszystkie studzienki się zapadają. Weszła tam już teraz czwarta firma, bo poprzednie nie radziły sobie z tymi warunkami – tłumaczy Leszek Kuśka, przewodniczący zarządu dzielnicy. Mieszkańcy przyznają, że pracownicy starają się jak mogą, ale walka z wodą przypomina walkę z wiatrakami. – Odwadniają ten teren przez dwa tygodnie i maszyny buczą wtedy non stop. Potem rusza robota, ale za kilka dni znów muszą odwadniać, i tak w kółko – relacjonuje Szweda.
Kiedy koniec horroru?
W kółko nie w kółko, koszmar ulicy Bagnistej musi się kiedyś skończyć. Kiedy to nastąpi? Urzędnicy tłumaczą, że opóźnienia w budowie kanalizacji w Gotartowicach wynikają z konieczności zerwania umowy. Kontrakt wygrało najpierw konsorcjum, którego liderem była firma Tchass. Ale prace szły tak opornie, że miasto musiało tej firmie podziękować. Pod koniec lipca podpisano nową umowę. Tym razem przetarg wygrała Hydrobudowa, która zapewnia, że dokończy budowę kanalizacji do 24 lutego. Czy również mieszkańcy ulicy Bagnistej mogą liczyć na zakończenie się ich koszmaru? – Na ulicy Bagnistej trwają obecnie roboty poprawkowe po poprzednim wykonawcy. Po zakończeniu prac kanalizacyjnych wykonawca odtworzy nawierzchnię ulicy oraz doprowadzi teren do stanu pierwotnego. W związku z tym rozwiązany zostanie również problem zalewania prywatnych posesji przez wody opadowe – zapewnia Lucyna Tyl z wydziału promocji i informacji urzędu miasta.
Krystian Szytenhelm