Małżeństwo jak diament
Helena i Franciszek Pompowie obchodzili diamentowe gody, a więc 60-rocznicę swojego ślubu.
– Poznaliśmy się na zabawie w Radoszowach w 1947 roku. Nie miałem z nią nigdy kłopotów. Zawsze się jakoś dogadaliśmy. Ale, jak to mówią, nie chwal dnia przed zachodem, a żony przed śmiercią – śmieje się Franciszek Pompa. – To dobry mąż, inaczej nie żyłabym z nim tak długo. A jak było coś na ostro, to zawsze powiedziało się swoje i potem już zgoda. Kiedyś tego nie było, że się ludzie rozwodzili. Wszędzie trochę świeci słońce, trochę pada deszcz – mówi jego żona, Helena. A kto rządzi w tym tak trwałym małżeństwie? – Oboje! – mówią zgodnie. Pani Helena przez cały czas pełni rolę pani domu. Jej mąż pracował na kolei, najpierw przez 23 lata jako maszynista, a przez następne 17 jako instruktor. – Robota, robota i jeszcze raz robota. I tak jakoś te lata leciały – wspomina. Ale i dzisiaj nie siedzą bezczynnie. – Pomagamy się opiekować Bartoszem i Iwonką, naszymi prawnuczętami – tłumaczą. A prócz nich mają jeszcze 1 prawnuka, 1 wnuka, 3 wnuczki i 2 córki.
(kris)