Lokatorzy najpierw podrzucają świnię, a potem wyciągają pomocną dłoń?
Prezydent nie jest w stanie odgonić się od natrętnej muchy, jaką jest Tadeusz Dybała.
Stowarzyszenie Obrońców Praw Lokatorów znowu zarzuca swoimi postulatami władze miasta. Jego członkowie chcą być konsultantami przy tworzeniu lokalnego prawa, by w przyszłości nie musieli wytykać błędów przed wojewodą i sądami, co miało miejsce w związku z uchwałą mieszkaniową. Prezydent propozycję odrzuca.
Swoje już namieszali
Stowarzyszenie Obrońców Praw Lokatorów zrobiło już w mieście wiele zamieszania. Jego członkowie byli wielokrotnie siłą wyprowadzani z obrad rady miasta. Są znakomicie znani większości rybnickich urzędników, których nachodzą w imieniu poszkodowanych, ich zdaniem, rybniczan. Głośna jest również wyraźna niechęć między prezesem Tadeuszem Dybałą a prezydentem Adamem Fudali, którzy składali na siebie nawzajem doniesienia do prokuratury. A teraz stowarzyszenie chce, by prezydent traktował ich już nie jako wroga, ale jako... konsultanta podczas tworzenia lokalnego prawa!
Wytykają im błędy
Stowarzyszenia ubolewa, że zarówno urzędnicy jak i radni nie są w stanie zrozumieć trudnej sytuacji lokatorów, a tworzone prawo pełne jest błędów. Jako przykład podaje zasady bezprzetargowej sprzedaży mieszkań ich najemcom, które radni uchwalili w styczniu. – Zarzuciliśmy bezprawność tej uchwały. Głównym jej mankamentem jest nierównoprawne traktowanie najemców – tłumaczy Ernest Porwoł, sekretarz stowarzyszenia, które zgłosiło swoje uwagi do wojewody. I okazało się, że stowarzyszenie zostało wysłuchane! Wojewoda wniósł o unieważnienie uchwały, bo ta ma być niezgodna z ustawą o samorządzie gminnym oraz z ustawą o gospodarce nieruchomościami. – Wojewoda zdziwił się, że to my musimy jeździć i skarżyć uchwały, podczas gdy radni nie zauważyli żadnych błędów. Przyjął większość naszych zarzutów i wniósł skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – mówi z satysfakcją Dybała.
Zmiana uchwały
Na skutek tej skargi na wrześniowej sesji rady miasta do uchwały o sprzedaży mieszkań trzeba było wprowadzić zmiany. Trudno tu jednak mówić o sukcesie stowarzyszenia. Wykreślono tylko kilka zapisów i postanowiono, że wprowadzi je w życie nie uchwała, a zarządzenie prezydenta. – Uchwała będzie teraz prostsza, ale w zasadach sprzedaży niczego to nie zmieni – tłumaczyła wtedy wiceprezydent Joanna Kryszczyszyn, a w uzasadnieniu czytamy, że zmiany te potrzebne są nie ze względu na wytknięte przez stowarzyszenie błędy, ale z powodu „najnowszej linii orzekania sądownictwa administracyjnego”.
Kolejne skargi
Fakt faktem, że gdyby nie skarga stowarzyszenia, wojewoda nie zgłosiłby tej sprawy do sądu, uchwała funkcjonowałaby więc w pierwotnym brzmieniu. Ale stowarzyszenie ma jeszcze inne do niej uwagi. – Uchwała nie pozwala na wykup mieszkania przez najemców, którzy pobierają dodatek mieszkaniowy. To niezgodne z ustawą. Ten zarzut wojewoda pominął, będziemy to jeszcze skarżyć. Mamy również uwagi do zapisu, że nie ma sprzedaży mieszkań w budynkach do 5 lokali. To nierówne traktowanie lokatorów, które ogranicza na przykład moje prawa, bo i ja mam mieszkanie w takim budynku – krytykuje Dybała i czeka na rozprawę sądu, która odbędzie się 19 listopada.
Razem nie napiszą
Stowarzyszenie mówi jednak: po co się tak szamotać, pisać do wojewody czy sądów? Lepiej niech władze zaproszą nas stołu podczas tworzenia prawa! – Powinni się konsultować z naszym stowarzyszeniem, by wyłapać błędy na etapie tworzenia prawa. Nie trzeba by się wtedy spotykać w sądzie – mówi prezes stowarzyszenia, do którego zapisało się już ponad 100 członków. Dybała wyciąga więc swoją „pomocną dłoń”. Ale po dotychczasowych doświadczeniach z „lokatorami” prezydent raczej nie przyjmie tej propozycji. – Robimy wszystko zgodnie z prawem. Konsultacje są prowadzone ze związkami zawodowymi. A jeżeli Dybała chce prowadzić kampanię wyborczą, niech sobie znajdzie inny temat – radzi Fudali. – A tak w ogóle, to prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie mojego rzekomego grożenia Dybale (po jednej z akcji stowarzyszenia prezydentowi puściły nerwy i powiedział do niego w urzędzie „To koniec Dybały w Rybniku” – red.). On skierował to do sądu rejonowego, a potem jeszcze odwołał się do sądu apelacyjnego. Teraz musi zapłacić 760 złotych kosztów postępowania. Zresztą po co ja w ogóle o nim dyskutuję... – stara się lekceważyć swojego oponenta prezydent.
Krystian Szytenhelm