Biznes naszym kosztem
Prezydent oskarża, że upór jednego mieszkańca wstrzymuje rozwój Rybnika. Mieszkaniec odpowiada, że to prezydent nie respektuje prawa własności.
Na razie żaden nowy hipermarket obok Carrefoura nie powstanie. Miasto musiało anulować przetarg, bo sąd uznał, że plan zagospodarowania przestrzennego jest pełen błędów. Te wytknął urzędnikom Krzysztof Gromysz, który już od 2 lat walczy o respektowanie prawa własności.
Działalność na koszt mieszkańców
Dwa lata temu miasto zaczęło opracowywać nowy plan zagospodarowania przestrzennego. Założenie było takie, by teren obok Carrefoura przeznaczyć pod podobną inwestycję, a więc dla wielko powierzchniowych obiektów handlowych. I wydawało się, że nie będzie problemu, by na 8-hektarowej działce zmieścić kolejny hipermarket. Ale okazuje się, że to jednak zbyt mało miejsca i urzędnicy chcą wykorzystać dla tej inwestycji prywatne posesje! – Dlaczego ktoś chce prowadzić działalność gospodarczą na mój koszt? – pyta zdumiony Krzysztof Gromysz, jeden z właścicieli pobliskiej działki.
Przeszkodził rozwojowi
To właśnie Gromysz, poprzez skuteczną skargę do sądu administracyjnego, zablokował 3 tygodnie temu przetarg miasta na te tereny inwestycyjne. Prezydent jest tą sprawą rozżalony. – Szkoda, że upór jednego z mieszkańców blokuje rozwój miasta. A zainteresowanie tymi terenami było. Firmy dzwoniły, pytały się... – zdradza Adam Fudali. Gromysz oburza się na te słowa, twierdzi, że nie jest przeciwnikiem budowy hipermarketów, a już tym bardziej nie chce wstrzymywać rozwoju miasta. – Walczę, bo chcę swobodnie gospodarować własną nieruchomością – przekonuje i pokazuje, że pisma w tej sprawie podpisali wszyscy jego sąsiedzi, czyli 15 właścicieli terenów, którzy zostali poszkodowani w wyniku nowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Nie chce być zielenią
Według planu, który zakwestionował ostatnio sąd, połowa działki Gromyszów zmieniła swój charakter. Jeden kawałek zagrabiono do tak zwanych terenów inwestycyjnych dla obiektów handlowych o powierzchni powyżej 2 tysięcy metrów kwadratowych. Inny z kolei miał być częścią zieleni izolacyjnej, która chroniłaby mieszkańców przed hałasem. – Ja nie chcę być zielenią izolacyjną, a więc przejmować zadania, które musi wykonać supermarket. Tam jest 8 hektarów terenu, dlaczego wciska się tę zieleń na moją posesję, na której mieszkam wraz z rodziną? – pyta.
Pośpiech i niedbalstwo
Gromyszowie nie mieli zamiaru stać z założonymi rękami. Wraz z sąsiadami złożyli do planu zagospodarowania swoje uwagi. Nie uwzględniono ich, także tych, które dotyczyły najzwyklejszych błędów. Wezwali do usunięcia naruszenia prawa, a gdy i to zlekceważono, złożyli skargę do sądu. A ten 3 tygodnie temu orzekł, że uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego jest niezgodny z prawem. – Sąd stwierdził, że to wyraz niedbalstwa, i że wszystko robione było w pośpiechu. Wykazał też błędy merytoryczne. Na przykład przypisano mojej działce zbyt wysokie normy hałasu – relacjonuje uzasadnienie sądu właściciel.
Hipermarket ponad wszystko
Prezydent potwierdza, że plan nie był bez błędów. – Pracownia, która była za to odpowiedzialna, zobowiązała się poprawić błędy w ramach gwarancji, a więc bezkosztowo. Procedura potrwa rok, dopiero wtedy powrócimy do przetargu – tłumaczy Adam Fudali. Ale władze chcą jedynie poprawiać błędy formalne, nie mają zamiaru rezygnować z wyrysowanych granic nowej inwestycji. – Wszystko jest robione pod jakiegoś konkretnego inwestora, który wykazał zainteresowanie moim terenem. Stąd ten upór, który stawia mnie w sytuacji bez wyjścia. Gdy powstanie ten nowy plan, z pewnością nie będę bezczynny – zapowiada Gromysz.
Nadużycie władz
Prezydent jest zdziwiony oburzeniem mieszkańców. – Robimy wszystko zgodnie z prawem. Właściciele nie muszą się swoich terenów pozbywać. A co do zieleni izolacyjnej: jeśli w ogóle pojawi się jakiś inwestor, nie jest powiedziane, że nie przejmie kosztów utworzenia tego pasa. Wszystko jest do dogadania – tłumaczy Fudali. Ale jeśli mieszkańcom tak trudno dochodzić swoich praw przed urzędnikami, czy uda się w kontaktach z poważnym inwestorem? – Jeśli mam tak olbrzymie trudności w dochodzeniu swoich praw, to żaden właściciel nie może się czuć bezpiecznie. Prezydentowi fajnie by się tym miastem rządziło, gdyby nie ci rybniczanie, którzy chcą mieszkać, swobodnie gospodarować własnym terenem... – ironizuje i krytykuje władze miasta Gromysz.
Krystian Szytenhelm