Oskarżony o aborcje ginekolog nie przyznaje się do winy
Proces przeciwko rybnickiemu ginekologowi dobiega końca. Prokuratura zarzuca lekarzowi, że ten w swym prywatnym gabinecie miał przeprowadzić ponad 100 nielegalnych aborcji. Przesłuchano już prawie wszystkich świadków. Zdaniem prokuratury dowody są niepodważalne. Oskarżony Andrzej K. twierdzi jednak, że jest niewinny. Złożył już nawet skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu o nieuzasadnione oskarżenia i aresztowanie. – Nigdy w życiu nie przeprowadziłem ani jednej aborcji – broni się ginekolog.
To pierwszy taki proces w naszym regionie. Rybnicki lekarz w swym prywatnym gabinecie miał przeprowadzić ponad 100 nielegalnych aborcji. W procesie, toczącym się w wodzisławskim ośrodku Sądu Okręgowego w Gliwicach, przesłuchano już prawie wszystkich z 193 świadków. W niedługim czasie ma zapaść wyrok, jednak oskarżony lekarz nadal nie przyznaje się do winy. – Podczas procesu prokuratura nie przedstawiła żadnych konkretnych dowodów – broni się Andrzej K.
Proces przeciwko Andrzejowi K. rozpoczął się w kwietniu 2008 roku. Prokuratura oskarża 49-letniego ginekologa o przeprowadzenie do kwietnia 2007 roku ponad stu nielegalnych aborcji oraz wystawianie lewych zwolnień. Na ławie oskarżonych zasiada też odpowiadająca z wolnej stopy 34-letnia Elżbieta L., pielęgniarka i położna, która miała asystować przy większości zabiegów. Jeśli nie będzie większych opóźnień, wyrok powinien zapaść jeszcze w tym roku. Na zeszłotygodniowej rozprawie sędzia Ryszard Furman zdążył zadać pytania zaledwie jednemu świadkowi, ponieważ pozostała trójka nie pojawiła się na sali, za co na wszystkich nałożono po 1000 zł kary. Świadek opowiadał o zwolnieniu L4, jakie otrzymał w gabinecie lekarza. Przyznał, że praca szkodziła mu na i tak już uszkodzony słuch, jednak według danych prokuratury w zwolnieniu lekarz podał inne dolegliwości. Świadek przyznał, że nie pamięta, by cierpiał na cokolwiek podczas wizyty lekarskiej.
Ponad setka świadków
– Prokuratura nie ma absolutnie żadnych dowodów. Postawiono mi zarzuty i wsadzono na 600 godzin do klatki jak zwierzę, tylko na mocy słowa przeciwko słowu. Z gabinetu zabrano 15 tys. kartotek w sposób nielegalny, jednak nie wzięto pod uwagę dokumentów zabiegowych. Nigdzie nie ma wzmianki o rzekomo dokonanych aborcjach, bo takich nie było. W moim gabinecie dokonywało się zabiegów abrazji, czyli usuwania martwego płodu. Przecież to było od 10 do 20 procent pacjentek. Prokuratura nie przedstawiła innych dowodów jak tylko wymuszone zeznania świadków, którzy większości zdarzeń z tamtego okresu nawet nie pamiętają – przekonuje K. Od samego początku procesu lekarz nie przyznaje się do winy, pomimo że prokuratura powołała do tej sprawy aż 193 świadków. Lekarz zdecydował się nawet złożyć skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Jego zdaniem podczas śledztwa prokuratura naruszyła prawo, wymuszając zeznania. Ponadto nie zgadza się z koniecznością tymczasowego aresztu jaki wobec K. zastosował sąd.
Wysokie prawdopodobieństwo
Andrzejowi K. prokuratura postawiła 160 zarzutów. – Istotnie, jest to ciekawy przypadek, ponieważ pomimo obszernej dokumentacji, jaką udało się zgromadzić śledczym, oskarżony nie przyznaje się do winy, co wielokrotnie już podkreślał. Warto jednak zaznaczyć, że sąd zastosował wobec podejrzanego areszt tymczasowy, co oznacza, że w sprawie musi występować wysokie prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych mu czynów – podkreśla Jacek Sławik, szef rybnickiej prokuratury. Pomimo obciążających niektórych zeznań świadków, lekarz uważa, że jest niewinny, a prokuratura na siłę „próbuje go wrobić”. – Wszystko odcisnęło się nie tylko na życiu moim, ale i moich bliskich. Podczas aresztu podsuwano mi kolejne dokumenty, żebym tylko się przyznał. Siedziałem tam prawie dwa lata i niczego nie podpisałem, ponieważ wiedziałem doskonale, że to wszystko jest nieprawda. Jestem ginekologiem, zdałem państwowy egzamin i znam się na tym co robię. Nigdy żadnych aborcji nie przeprowadziłem – twierdzi stanowczym głosem lekarz i dodaje: – Jestem lekarzem, moją powinnością jest leczenie i pomaganie ludziom, i to robiłem przez całe swe życie.
Kartoteki czyste
W kartotekach gabinetu na przeprowadzane aborcje prokuratura nie znalazła żadnych dowodów. W dokumentacji medycznej nie było na ten temat adnotacji, bo wedle prokuratury ginekolog ją fałszował (po pierwszej wizycie miał nie wpisywać informacji o stwierdzeniu ciąży, lecz o obfitym krwawieniu z dróg rodnych). Dlatego większość materiału dowodowego opiera się na zeznaniach świadków. – Nawet jeśli w jakichś indywidualnych przypadkach zarzuty się nie potwierdzą, sądzimy, że większość dowodów, jakie zebrali śledczy, wystarczy, by udowodnić winę lekarzowi – wyjaśnia prokurator Sławik. Lekarz miał kasować za zabieg od 600 do 3 tys. zł. Za nielegalną aborcję (dokonaną za zezwoleniem pacjentek) lekarzowi grozi do trzech lat więzienia, natomiast za poświadczenie nieprawdy lat osiem. Andrzej K. zamierza jeszcze wnioskować o opinię biegłego.
Z danych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wynika, że w 2008 roku miało miejsce 499 zabiegów przerwania ciąży, jednak według szacunków Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny liczba może przewyższać 150 tys. rocznie. Zgodnie z polskim prawem kobieta, która wyraziła zgodę na aborcję nie ponosi kary.
Łukasz Żyła