Listy do redakcji
Prezydent Adam Fudali zarzucił posłowi Markowi Krząkale plagiat konkursu na projekt deptaku. W związku z tym pojawiła się natychmiastowa reakcja ze strony Platformy Obywatelskiej.
Duma i uprzedzenie prezydenta
U prezydenta do głosu dochodzą kompleksy. Nie rozumie, że nie ma monopolu na dobre inicjatywy. Gdy poseł Marek Krząkała zorganizował w lipcu w swoim biurze poselskim akcję krwiodawstwa, prezydent Adam Fudali w październiku uczynił to samo. Nigdy mu tego nie wyrzucaliśmy, bo popularyzacja tego typu inicjatyw jest bardzo ważna. Ale teraz smuci nas to, że do głosu coraz częściej dochodzą u niego kompleksy. Nie zarzuciliśmy mu wtedy plagiatu, bo idea krwiodawstwa (tak jak i konkursów!) nie należy do niego, poza tym jest dobra sama w sobie. Ale prezydent nie jest w stanie pogodzić się z tym, że istnieją również inne, niezależne od niego pomysły na rozwój miasta i zagospodarowanie cennej energii młodych rybniczan. Trudno mu zrozumieć, że nie posiada monopolu na dobre inicjatywy. A tak jest prawdopodobnie dlatego, że przez wiele lat, gdy opozycja nie była w radzie miasta słyszalna, prezydent przyzwyczaił się, by każdą inicjatywę uważać jako swoją.
Piotr Kuczera
Na dziki nie kuchcik dobry, ale generał
Jeden z radnych wysłał niedawno do „Tygodnika Rybnickiego” list. Wyjawia w nim, jak rozwiązać problem nadmiernej populacji dzików. Według niego, nie organizuje się niezbędnych odstrzałów nie tylko dlatego, że dziki panoszą się zbyt blisko domostw. Problem leży gdzie indziej. Otóż... nie ma popytu na to mięso! Benedykt Kołodziejczyk, chcąc spopularyzować dania z dzika, przywdział więc fartuch szefa kuchni i podał przepis na comber z dzika pieczony ze śmietaną.
Nie sądzę jednak, by kuchcik Benek zdołał rozwiązać ten problem. Potrzebna jest tutaj bardziej mocarna postać. Nieskromnie więc zaproponuję swoje usługi, ja, generał Łysy. Tak, skoro na Rybnik najechały hordy „dzikich” dzików, nie odeprzemy tego ataku za pomocą samej tylko brytfanny. Dajcie mi pełnomocnictwa naczelnego wodza. Już ja tam na nich znajdę bardziej skuteczną broń, by nie powiedzieć: broń masowej zagłady. Trzeba tym szkodnikom przeciwstawić inne obmierzłe nam stworzenia, równie odrażające i niechciane. Otóż napuśćmy na te dziki naszych długoletnich już wrogów: gołębie. Oczami wyobraźni widzę już te gówienkowe i obrzeżkowe naloty... A taki rozjuszony kałem na ryjku Pumba z pewnością nie pozostanie im dłużny i pogoni je o wiele skuteczniej niż nasze głośniczki, które emitują dźwięki pseudosokoła. Walka będzie zacięta, a widowisko bardziej dla gawiedzi interesujące, niż na montowanym przy Ekonomiku lodowisku. Niech wyrżną się więc nawzajem, te dwie grupy obmierzłych nam stworów. I nie będzie już żadnego problemu, a wtedy ja... ja przejmę władzę.
Spocznij, generał Łysy skończył