Karting znaczy bezpieczeństwo
Rybniccy kartingowcy podsumowali sezon.
Miniony rok był bardzo udany dla polskich zawodników, jeżdżących w turniejach kartingowych. Reprezentanci Polski wywalczyli drużynowy puchar świata w klasie Rok 125 we włoskim Lonato. Choć na Śląsku nie ma profesjonalnego toru do jazdy, to jednak w Rybniku mamy zawodników, którzy startują w międzynarodowych imprezach.
Jednym z najmłodszych uczestników międzynarodowych zawodów jest Szymon Studnik, który ma dopiero 5 lat! Jednak w środowisku kartingowym nie budzi to zdziwienia, ponieważ w tym sporcie można startować już od 4. roku życia. – Syn od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie wszystkim, co związane jest z motoryzacją. Kiedyś mój kolega kupił małego karta i pojechaliśmy na tor. Pierwsze kroki Szymona wyglądały tak, że wzięliśmy go na linę i ciągnęliśmy za sobą. Po tej jeździe wyszedł z pojazdu i stwierdził, że mu się nie podobało. „Dlaczego? Zapytałem. Bo nie mogłem tego pana wyprzedzić – odpowiedział mój syn” – wspomina ze śmiechem Krzysztof Studnik, ojciec Szymona. Jak przyznaje, syn od samego początku potrafił trzymać się trajektorii jazdy, choć na początku bał się ryku silnika. Zaczął jednak jeździć z innymi kartami, podejmując walkę na torze. Po kilku godzinach jeździł już profesjonalnie, z wyczuciem. W zeszłym roku Szymon wystartował w klasie easykart 50 o puchar Janusza Kuliga w Europejskim Finale Pucharu Easykart. Ta kategoria dopiero od niedawna jest obecna w Polsce, a zawodnicy, którzy biorą w niej udział mają od czterech do ośmiu lat. – W zeszłym roku wrzuciliśmy Szymona na głęboką wodę, a w tym chciałbym by wystartował w całym cyklu. Ponadto będzie zapoznawać się z większym kartem, na którym może startować w przyszłości. Planujemy też sporo wyjazdów do Czech i przede wszystkim Włoch – przyznaje Krzysztof Studnik. Szymon jeździ na zawody z tatą, czasami z mamą. Ojciec jest jednocześnie jego mechanikiem. Choć chłopcy na zawodach są zdyscyplinowani i potrafią walczyć na torze, to jednak po jeździe bawią się raczej samochodzikami, niż zajmują sprzętem. – Gdy jest z nim mama, wtedy chce jej wszystko pokazać – maszyny, kolegów, tor. I zawsze mówi jej: „Mamo, wygram dla ciebie” – śmieje się Krzysztof Studnik. Na Śląsku nie ma profesjonalnego toru do jazdy. Najlepsze tory, takie jak na Zachodzie, powstały już jednak w Zielonej Górze, Radomiu czy Kielcach. – Najważniejszym czynnikiem w kartingu jest to, że daje sprawność. Dzieci, które jeżdżą na kartach później przesiadając się do samochodu nie mają problemów z bezpieczną jazdą. Inwestując w karting, inwestujemy w naszą przyszłość, w bezpieczeństwo na drogach – wyjaśnia Janusz Gładysz, również czynny zawodnik. W zeszłym roku po 30 latach przerwy wrócił do jazdy na kartach, obecnie jest najstarszym czynnym zawodnikiem w Europie, a trzecim na świecie (po Kanadyjczyku i Amerykaninie włoskiego pochodzenia). I w zeszłym roku wystartował w Mistrzostwach Świata w Lonato. – Postanowiłem spróbować swoich sił w rywalizacji z innymi zawodnikami. Oczywiście, że nie liczyłem na żadne mistrzowskie tytuły, w tym sporcie mistrzostwo można zrobić do 20. roku życia. Mnie jednak euforia opanowała w chwili, gdy dostałem się do finału i dojechałem do mety. A nie jest to takie proste, ponieważ w kartingu jest tak, że zdublowany zawodnik musi zjechać z toru. W tym roku również wystartuję w mistrzostwach, bo to daje wielką frajdę – przyznaje Gładysz, który skończył 56 lat. Okazało się, że po zawodach, w których wystartował, nagle ujawniło się wielu innych zawodników w dojrzałym wieku. – W Polsce powstanie grupa dla zawodników, którzy skończyli już 25 rok życia.
– Na początku myśleliśmy, że będzie to po prostu zabawa, Szymon się pobawi i odpuści. Okazuje się jednak, że nie wyobraża już sobie swojego dzieciństwa bez kartingów. To bardzo bezpieczna dyscyplina sportu, choć pojazdy potrafią mknąć z prędkością 70 km na godzinę – wyjaśnia.
Marcin Mońka