Warto rozmawiać
Władze miasta, ludzie kultury, dziennikarze uczestniczyli w debacie.
Ubiegłoroczna, 40 edycja Rybnickich Dni Literatury była bardzo nieudana, co wywołało falę krytyki w lokalnych mediach. Głosy dziennikarzy okazały się iskrą, która sprowokowała do zorganizowania debaty, poświęconej rybnickiej kulturze. Wzięli w niej udział przedstawiciele ośrodków kultury, twórcy i dziennikarze.
– Rybnik był kiedyś znany z trzech rzeczy: węgla koksowego, drużyny Mistrza Polski na żużlu i właśnie Rybnickich Dni Literatury, ale impreza ta już nie będzie taka jak kiedyś, bo się przejadła. Ale mam nadzieję, że wy, młodsi wymyślicie jak ją zmienić – mówił Wojciech Bronowski, współtwórca RDL. Za podtrzymaniem tradycji opowiedział się również Krzysztof Popek, muzyk jazzowy. – O wiele trudniej jest zbudować markę nowej imprezy. Warto popracować nad zmianą formuły RDL, a nie wyrzekać się tradycji – zauważył. Podobną opinię wyraził na temat Silesian Jazz Meeting. – Problem tego festiwalu polega na tym, że jest średniakiem. Mamy dwa wyjścia: albo zamienić go w imprezę dla młodych muzyków, połączoną z warsztatami, co nie kosztuje tak wiele, albo iść drogą Jesieni Jazzowej w Bielsku, na którą przyjeżdżają tacy muzycy jak Wayne Shorter, czyli ekstraliga jazzowa – stwierdził Popek. – Skąd na to wziąć pieniądze? – dramatycznie zapytał Adam Świerczyna, dyrektor Rybnickiego Centrum Kultury, które organizuje dwie wspomniane imprezy. – Na tym polega rola menadżera, bo przepis na zorganizowanie udanej imprezy jest banalny: dobry pomysł, środki i promocja – zauważył Stanisław Wójtowicz, prezes Fundacji Elektrowni „Rybnik”, która organizuje m. in. Ryjka oraz OFPA. I są to przedsięwzięcia tylko w części finansowane przez rybnicką elektrownię. Zabrakło jednak czasu, by porozmawiać o tym, skąd zdobywać pieniądze na kulturę.
Ta dyskusja będzie trwała
Kolejnym problemem bywa niska frekwencja na imprezach. – Może po prostu to są złe imprezy albo jest kiepska promocja. Kultura to towar, który potrzebuje reklamy – skwitował Wójtowicz. – Żyjemy w takich czasach, w których nawet najciekawsza impreza niczym produkt musi być ładnie opakowana w ozdobny papier z piękną kokardką. A im więcej mówi się o imprezie w mediach, najlepiej ogólnopolskich albo regionalnych, tym większa szansa zainteresowania nią ludzi – wtórował Bogdan Wita, muzyk i menedżer grupy „Carrantuohill”. Żeby jednak rybnickimi imprezami zainteresowały się ogólnopolskie media, potrzebne są albo zwariowane, zaskakujące pomysły, albo przedsięwzięcia o dużym rozmachu. Środki z miejskiego budżetu z pewnością nie wystarczą na ich realizację. Powraca więc pytanie: skąd na to wziąć pieniądze? Odpowiedzi jak na razie brak. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że promocja rybnickich imprez będzie skuteczniejsza dzięki wspólnej stronie internetowej, na której będą pojawiały się informacje o wszystkich przedsięwzięciach kulturalnych w mieście. To nienowy pomysł, ale dopiero teraz jest szansa zdobycia środków na ten cel, o co zabiega Wydział Promocji UM. – Ta dyskusja będzie trwała, bo kultura to niezwykle ważny temat. Może będziemy spotykać się w innym, mniejszym gronie, ale z pewnością warto rozmawiać – podsumował Adam Fudali, prezydent Rybnika.
Komentarz
Debata nie przyniosła gotowych recept, ale dobrze, że przy jednym stole zasiadło tak wiele osób, które wpływają na kształt kultury w mieście. Szkoda, że niektórym wciąż najłatwiej jest obwiniać media za brak wystarczającej promocji imprez, czy za kiepską frekwencję. Nie warto też – wzorem jednego z uczestników – marnować czasu i energii na tworzenie sztucznego podziału: „my” i „oni”, gdzie „my” to eksperci mający prawo do dyskutowania na temat kultury, a „oni” to dziennikarze, którzy nie powinni w ogóle otrzymać zaproszenia na debatę. Z pewnością warto rozmawiać, nawet jeżeli mamy inne spojrzenie na pewne sprawy. Nawet, gdy dziennikarze mówią o wykreowaniu spójnej polityki kulturalnej i marzy im się w Rybniku impreza na miarę mysłowickiego „Off Festivalu”, a jeden z dyrektorów domu kultury zarzuca nam, że nie piszemy o ich pracy „u podstaw”, o prowadzonych dla dzieci kółkach i zajęciach. Doceniam robotę, którą wykonują wszystkie placówki kultury w mieście, bo to one kształtują przyszłych widzów i słuchaczy. Ale spróbujmy czasami wychylić wyżej głowę... poza ten nasz, rybnicki grajdołek i mierzyć wyżej.
Debata nie przyniosła gotowych recept, ale dobrze, że przy jednym stole zasiadło tak wiele osób, które wpływają na kształt kultury w mieście. Szkoda, że niektórym wciąż najłatwiej jest obwiniać media za brak wystarczającej promocji imprez, czy za kiepską frekwencję. Nie warto też – wzorem jednego z uczestników – marnować czasu i energii na tworzenie sztucznego podziału: „my” i „oni”, gdzie „my” to eksperci mający prawo do dyskutowania na temat kultury, a „oni” to dziennikarze, którzy nie powinni w ogóle otrzymać zaproszenia na debatę. Z pewnością warto rozmawiać, nawet jeżeli mamy inne spojrzenie na pewne sprawy. Nawet, gdy dziennikarze mówią o wykreowaniu spójnej polityki kulturalnej i marzy im się w Rybniku impreza na miarę mysłowickiego „Off Festivalu”, a jeden z dyrektorów domu kultury zarzuca nam, że nie piszemy o ich pracy „u podstaw”, o prowadzonych dla dzieci kółkach i zajęciach. Doceniam robotę, którą wykonują wszystkie placówki kultury w mieście, bo to one kształtują przyszłych widzów i słuchaczy. Ale spróbujmy czasami wychylić wyżej głowę... poza ten nasz, rybnicki grajdołek i mierzyć wyżej.
Beata Mońka