Śmierć pod drzwiami lekarza: będą zarzuty?
Prawdopodobnie doszło do błędu lekarskiego.
Rybnicka prokuratura sprawdzi kto zawinił. Biegli sądowi nie mają wątpliwości, że śmierć Janusza w przychodni w Leszczynach nie była przypadkowa.
Janusz S., mieszkaniec Leszczyn, zmarł pod drzwiami lekarza w miejscowej przychodni 27 sierpnia. W tej sprawie ciągle jest wiele wątpliwości. Cień błędu lekarskiego wisi nie tylko nad lekarzem z przychodni z Leszczyn, ale i rybnickim szpitalem. Dzień przed swoim ślubem, 22 lipca, w wyniku wypadku drogowego, do jakiego doszło w Stanowicach, Janusz trafił do szpitala w Orzepowicach. W trakcie przeprowadzanych badań, lekarze stwierdzili u niego wstrząśnienie mózgu oraz krwiaka. Po wyjściu ze szpitala Janusz z bólami głowy udał się do lekarza z miejscowej przychodni. Ten odesłał go do domu. Dzień później ponownie poszedł do przychodni. Tam też zmarł praktycznie pod drzwiami lekarza.
Sprawę badali biegli ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. W swych wnioskach stwierdzili, że „istnieje prawdopodobieństwo związku pomiędzy wypadkiem a zgonem”. Dlatego prokuratura będzie sprawdzać teraz wszelkie nieprawidłowości zarówno w szpitalu, jak i w przychodni w Leszczynach. Jak wyznała nam matka Janusza, syn po zrobieniu matury przez 15 lat pracował. Nigdy nie chorował. Ani razu nie brał chorobowego. Nigdy nawet nie był w szpitalu.
(luk)