Św. Antoni potrzebuje cudu
Ksiądz proboszcz szuka milionów złotych.
Renowacja bazyliki to ogromne i kosztowne zadanie, tym bardziej, że obiekt jest zabytkiem. – Z pieniędzmi jest cienko. Wieża południowa od kopuły do wysokości zegara jest już odnowiona. Trzeba było te stare cegły kuć aż do zdrowego muru. To zabytek, musieliśmy sprowadzić kształtki na specjalne zamówienie, a to oczywiście kosztuje. Jeśli druga wieża będzie w tak samo fatalnym stanie, możemy się nie zmieścić i w 10 mln złotych – martwi się proboszcz Franciszek Musioł.
Modlą się o cud
Proboszcz jest jednak dobrej myśli. – Jak nam Antoni załatwił to dofinansowanie z Unii, to i ten problem uda mu się rozwiązać – wierzy w patrona kościoła Musioł. Ale dotychczas lekko nie było. Problem sypiącej się bazyliki stał się palący 5 lat temu. – Z wieży południowej coraz częściej spadały cegły. Po jednej z zim one wręcz zaczęły się wysypywać i trzeba było odgrodzić to wejście do kościoła – wspomina proboszcz. Miasto zapłaciło więc za projekt renowacji elewacji i ogrodzenia, które też nie jest w najlepszym stanie. Projekt ten zgłaszano następnie w różnych konkursach na dotację z Unii Europejskiej. Najpierw, dwa razy z rzędu, bazylika nie zdołała się zakwalifikować. Ale w ubiegłym roku projekt, po jego pierwotnym odrzuceniu, przeszedł jednak dalej! – Udało się, dostaliśmy te 5 milionów złotych, zdarzył się cud – widzi w tym rękę boską proboszcz.
Cienko przędą
Natychmiast więc wybrano wykonawcę. Sypiącą się wieżę południową obudowano rusztowaniami w czerwcu. Te powinny być przerzucone na drugą wieżę już wiosną tego roku. Prócz elewacji obu wież, trzeba zrekonstruować stary mur, a także zrobić schody i instalację przeciwpożarową. Całość prac planuje się zakończyć w listopadzie przyszłego roku. Wtedy też możliwy będzie zwrot kosztów, co zagwarantowały fundusze unijne. Póki co, kościół musi sobie radzić inaczej, bo wykonawca domaga się płatności części rachunków już teraz. Organizuje się więc zbiórki. Udało się też pozyskać pomoc z urzędu miasta, który ma bazylice przekazać 500 tysięcy złotych.
Wszystko przez kwas
Problemy z fatalnym stanem bazyliki zaczęły się już w latach 80-tych. – Po wojnie ktoś, w dobrej wierze, wyczyścił elewację kwasem. Nie byłoby w tym nic złego, ale bazylikę wzniesiono ze słabej dziurawki. Lico cegły było coraz gorsze, a nasze warunki atmosferyczne na Śląsku też nie były temu przyjazne. W roku 90. ruszyły pierwsze prace, bo martwiono się o stabilność części ołtarzowej. Zewnętrzne podpory były tak zmurszałe, że musieliśmy to zrobić w pierwszej kolejności – wspomina proboszcz i ma nadzieję, że wszystkie te problemy uda się teraz ostatecznie rozwiązać. Wierzy, że, z Bożą pomocą, znajdzie te grube miliony złotych. Ale gdy odciągnąć jego uwagę od spraw finansowych, zdradza swoje pomysły na zagospodarowanie wieży południowej. Według projektu ma się na niej znajdować punkt widokowy. Ale proboszcz zastanawia się nad czymś innym. – Ciekawszy od takiego punktu byłby taras widokowy, w kształcie korony wokół naszej kopuły. Ten obiekt nie może oczywiście naszej wieży oszpecić, ale warto się nad tym potrudzić. Można by było w ten sposób zobaczyć panoramę całego Rybnika. Chciałbym tym pomysłem zainteresować architektów i artystów – proponuje.
Krystian Szytenhelm