Inny punkt widzenia
W I LO odbyła się „Lekcja czytania”.
– To nie ma być jeszcze jedna lekcja polskiego, ale próba rozmowy o literaturze w czasach, gdy rozmowa, a tym bardziej na temat literatury to gatunek wymierający – mówił w I LO im. Powstańców Śląskich prof. Michał Paweł Markowski.
Literaturoznawca, krytyk i eseista odwiedził licealistów w ramach akcji „Lekcje czytania”, organizowanej przez „Tygodnik Powszechny”. Wszystko zaczęło się od odbywającego się w Krakowie Festiwalu Conrada, podczas którego młodzi ludzie szturmowali podobne spotkania. W Rybniku, który był jednym z miast, jakie skorzystały z akcji, licealiści rozmawiali o „Ulicy Krokodyli” Brunona Schulza. Profesor był ciekawy jakie uczucia wzbudziła w młodych ludziach lektura tego tekstu. Przyznał przy okazji, że teksty zmieniają się dzięki ich czytelnikom. I to od nich w dużej mierze zależy, czy dany utwór jest nudny, czy wręcz przeciwnie. – Być może tekst wydaje się nam nudny, bo za mało angażujemy się w jego czytanie. Tak samo jest z ludźmi. Kogoś uznajemy za nudnego osobnika, ale przy bliższym jego poznaniu, zmieniamy zdanie – mówił Markowski. W ten sposób próbował zachęcić uczniów do czytania tekstów, które przy pierwszej lekturze stwarzają kłopoty, a ich poznawanie to nie lada wysiłek. A jaka może być wartość płynącą z takiego zgłębiania utworów literackich? – Wielką zaletą literatury jest pokazywanie innego punktu widzenia. To pisarze pokazują nam, że można patrzeć na świat inaczej niż my patrzymy – usłyszeli uczestnicy spotkania, którzy zastanawiali się w jaki sposób patrzył na świat Schulz. Zastanawiali się również, czy istnieje związek między literaturą, a egzystencją. Rozmowę podsumowano jednym krótkim zdaniem, które mogłoby być tekstem SMS-a. Akcja społeczna „Lekcje czytania” trwa. Pisarze, eseiści, filozofowie, wydawcy spotykają się z uczniami, by pozmawiać o wybranych tekstach, wykraczających poza kanon lektur. Ci, którzy już uczestniczyli w spotkaniach, zgłaszają chęć zorganizowania kolejnych. Czy będzie taka szansa? Na razie nie wiadomo, bo sami organizatorzy są zaskoczeni rozmachem jakiego nabiera ich akcja.
Beata Mońka