Prawo nie dla wszystkich
W ubiegłą środę w rybnickim urzędzie odbyła się kolejna sesja Rady Miasta. Nad czym obradowali radni, mogli zobaczyć tylko naczelnicy wydziału miasta i nieliczni dziennikarze. Mieszkańcy zostali odprawieni z kwitkiem. – To ja jestem gospodarzem i ja decyduję, czy ktoś może wejść czy nie – odpowiada Stanisław Jaszczuk, szef Rady Miasta.
– Urzędnicy i radni za nic mają prawo – mówią zbulwersowani mieszkańcy. Kolejny raz mieszkańcom odmówiono wejścia na salę obrad Rady Miasta. Tym razem do środka nie udało się wejść nikomu. Gdy przy wejściu zostaliśmy zapytani czy jesteśmy mieszkańcami, bez chwili zastanowienia odparliśmy, że oczywiście tak. – Miejsce mieszkańców jest na górze. Na salę obrad wchodzą tylko zaproszeni goście – odpowiedział nam jeden ze strażników. Gdy powiadomiliśmy o sytuacji Straż Miejską usłyszeliśmy, że takie jest polecenie i należy się do niego zastosować.
Na sesję z Sosnowca
Zgodnie z decyzją urzędników, miejscem wyznaczonym dla mieszkańców jest balkon usytuowany na piętrze wyżej. Pomieszczenie ma osobne wejście i jest wielkości około 2 m na ok. 7 m długości. Niewiele z tego miejsca widać, dlatego nie wszyscy decydują się zostać tam dłużej. Pan Jerzy Barton–Krzak, choć jest mieszkańcem Rybnika, na sesję specjalnie przyjechał z Sosnowca, gdzie opiekuje się chorą matką. – Dowiedziałem się, że ma być ważna sesja. Ale nic tu po mnie. To karygodne zachowanie. Ci ludzie chyba nie wiedzą dla kogo pracują – denerwuje się mężczyzna.
Nie mogą ograniczać
Kilkoro mieszkańców powiadomiło o tym fakcie policję. – Możemy jedynie spisać notatkę. Nie nam rozstrzygać kto popełnia przestępstwo. Nie możemy podjąć interwencji, ponieważ nie ma zagrożenia życia – tłumaczył jeden z funkcjonariuszy. – Nie chciałbym wyrokować w sprawie, której dokładnie nie znam, jednak jeśli w miejsce, gdzie obradują radni mają wstęp dziennikarze, a nie mają wstępu mieszkańcy, to jest to łamanie prawa, które przecież przede wszystkim jest zapisane w Konstytucji RP. Tylko można wyznaczać inne dodatkowe miejsca, jeśli w pomieszczeniu obrad brakuje miejsc dla wystarczającej ilości mieszkańców – mówi Szymon Osowski, specjalista prawa dostępu do informacji ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich.
Widzą i siedzą
– To już długa tradycja. Naszym zdaniem to jawne dyskryminowanie mieszkańców. Już wiele razy były w tej sprawie ostre dyskusje. O zamknięciu drzwi zdecydował przewodniczący rady – tłumaczy Piotr Kuczera, szef klubu radnych Platformy Obywatelskiej. Jednak pomimo tego, radni opozycji nie złożyli ani jednej skargi na takie działanie przewodniczącego. Szef rady przyznał, że to on odpowiada za niedopuszczanie mieszkańców na salę. – To ja jestem gospodarzem i ja decyduję, czy ktoś może wejść czy nie. Taką decyzję podjąłem, ponieważ wcześniej dochodziło wielokrotnie do zakłócania porządku obrad, mieszkańcy wręczali jakieś petycje. Nie można było prowadzić posiedzenia. Z tego powodu wyznaczyłem balkon i pomieszczenia, w których mieszkańcy mogą oglądać przebieg obrad – tłumaczy Stanisław Jaszczuk.
Tradycja ograniczania
Przypomnijmy, to już kolejny raz, kiedy mieszkańcy nie są wpuszczani na obrady sesji Rady Miasta. 24 marca czworo z nich zostało nawet wyprowadzonych przez samych komendantów rybnickiej policji i straży miejskiej. Akurat w tym czasie szefowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo w mieście przedstawiali sprawozdania za rok 2009. – Jest to dosyć poważne naruszenie podstawowych praw obywateli. Nie widzę tutaj przeszkód, aby skierować sprawę do prokuratury. Prawo mówi, że kto wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku – twierdzi Osowski.
Łukasz Żyła