Żużlowy szpital
RKM ROW Rybnik – GTŻ Grudziądz 38:51.
Niedzielny pojedynek był wręcz koszmarny dla RKM-u ROW Rybnik. Nie dość, że rybniczanie ulegli na własnym torze drużynie z Grudziądza, to jeszcze kontuzji nabawiło się aż czterech podstawowych zawodników. Wszystko to działo się w trwającym blisko 3,5 godziny pojedynku, w którym kibice częściej oglądali na torze ciągniki i karetki pogotowia niż ścigających się żużlowców.
Cały żużlowy świat wie, że GTŻ Grudziądz to drużyna, która lubuje się w jeździe na twardej, płaskiej jak stół nawierzchni. Wobec tego Zarząd RKM-u ROW postanowił przygotować przyczepny tor. Trwające jednak poprzedniego dnia i w godzinach rannych opady deszczu sprawiły, że stał się on błotnistą mazią. Sędzia Józef Piekarski nakazał ubijanie toru, co z kolei spowodowało, że powstały na nim koleiny, które utrudniały zawodnikom płynną jazdę.
Już pierwszy bieg pokazał, że Nicolai Klindt i Joonas Kylmaekorpi nie potrafią poprawnie technicznie pokonać łuku. Czynność ta lepiej wychodziła grudziądzanom i to oni pewnie wygrali 5:1.
Druga odsłona przyniosła pierwszą ofiarę nierównego owalu. Rafał Fleger dobrze wyszedł ze startu, jednak nie potrafił odpowiednio złożyć się w łuk i z całym impetem uderzył w dmuchaną bandę. U rybnickiego młodzieżowca stwierdzono uraz obojczyka i czeka go blisko miesięczna przerwa w startach.
W szóstej gonitwie świetnie wystartowali Andriei Karpov i Sławomir Pyszny. Ten drugi miał jednak spore problemy z utrzymaniem odpowiedniej trajektorii jazdy, w efekcie czego spadł na czwarte miejsce. Rybnicki młodzieżowiec chciał odzyskać utraconą lokatę, jednak skończyło się to groźnie wyglądającym upadkiem. Na torze znowu pojawiła się karetka, a silnie potłuczony Pyszny nie był w stanie już więcej pojawić się na torze.
Źle było patrzyć na jazdę rybnickich żużlowców w kolejnych biegach. Nawet doświadczony Daniel Nermark po wygranych startach nie potrafił płynnie przejechać pierwszego łuku i spadał na dalsze pozycje. Po ośmiu gonitwach „rekiny” przegrywały już 18:29. Sygnał do ataku w tym momencie dał Ronnie Jamroży, o którym można powiedzieć, że jeździł najbardziej z głową spośród rybnickich jeźdźców. Co z tego, skoro i on w 11. biegu zaliczył makabrycznie wyglądający upadek. Jamroży jechał po 3 punkty, kiedy staranował go jadący za nim Krzysztof Buczkowski. Rybniczanin w efekcie tej kraksy doznał rozcięcia i poparzenia dłoni. Miejmy nadzieję, że szczegółowe prześwietlenia nie wykażą urazów wewnętrznych. Mimo okrojonego składu „rekiny” walczyły ambitnie do końca.
W 15. biegu Karpov prowadził podwójnie z Nermarkiem nad parą gości. „Parowa” jazda zakończyła się jednak na tym, że zahaczył on o tylne koło Szweda i z całym impetem uderzył w bandę. Rybniccy kibice po raz kolejny zamarli. Ukrainiec stosunkowo szybko wstał z toru, ale trzeba było mu nałożyć gorset usztywniający. Wstępnie wykazano u niego mocne potłuczenia, ale szczegółowe badania potwierdzą dopiero, czy obyło się bez złamań. W powtórce biegu Nermark przegrał z niepokonanym tego dnia, byłym rybnickim żużlowcem Rorym Schleinem i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 38:51 dla GTŻ–u Grudziądz.
(ks)